Arja Kszema 2022 – Dzień jedenasty: Wprowadzanie wrogości na ścieżkę
31 maja 2022Arja Kszema 2022 – Dzień trzynasty: Karmapa Mikjo Dordże i ślubowania bhikszuni
17 czerwca 2022Jego Świątobliwość Siedemnasty Karmapa komentuje autobiograficzne dzieła Ósmego Karmapy Mikjo Dordże
Wiosenne nauki Dharmy Arja Kszema
15 kwietnia 2022
Istnieje wiele przykładów przyjmowania cierpienia innych na siebie. Tak Jego Świątobliwość rozpoczął dwunasty dzień nauk poświęconych Autobiograficznym strofom Mikjo Dordże. Chociaż utożsamiany je z przeszłością, to również obecnie mamy wielu wspaniałych lamów. Gjalłang Karmapa omówił szczegółowo niezwykły przykład ostatnich dni Tengi Rinpoczego oraz jego inspirującą umiejętność praktykowania tonglen nawet w warunkach wielkiego bólu.
Tenga Rinpocze cierpiał na rzadką odmianę cukrzycy. Polega ona na tym, że gdy pojawia się rana, nie goi się, a tkanki zaczynają gnić. Kiedy Rinpocze zranił się w stopę, ostatecznie trzeba ją było amputować. W szpitalu, wiedząc, że stopa jest odcinana, Rinpocze praktykował tonglen, aby zabieg przyniósł pożytek.
Rinpocze wiele pisał. Kiedy mieszkałem w Tybecie, pisał do mnie odręcznie listy. Ale wkrótce amputowano mu palec wskazujący. Wówczas musiał trzymać długopis palcem środkowym i kciukiem, ale nadal pisał.
Tenga Rinpocze uczestniczył w obchodach 900-lecia Karmapów. Kiedy my recytowaliśmy guru sadhanę Dusuma Khjenpy, on robił notatki w tekście. Miał w sobie niezwykły entuzjazm pomimo utraty stopy, palca i bardzo złego wzroku. Rinpocze był nadal aktywny, miał ku temu inspirację. Zwyczajna osoba po prostu wpadałaby w depresję.
W jaki sposób zachowywać się, kiedy jesteśmy pogardzani i lekceważeni
Inny rodzaj krzywdy wynika z poczucia bycia lekceważonym i poniżanym. Czujemy się upokorzeni. Wielu z nas nie lubi przyznawać, że okazano nam pogardę. Ale w społeczeństwie takie sytuacje są na porządku dziennym. Bardzo dużo smutku, cierpienia, poczucia straty oraz gniewu wypływa z myśli, że zostaliśmy zlekceważeni.
Możemy na przykład sądzić, że rodzice lepiej traktowali nasze rodzeństwo niż nas. W pracy mamy poczucie, że szef okazuje więcej uwagi naszym współpracownikom. W związkach miłosnych zdaje nam się, że partner nie stawia nas na pierwszym miejscu. A w praktyce Dharmy odnosimy wrażenie, że guru uważa innych uczniów za ważniejszych i lepiej ich traktuje. Czujemy się zignorowani, zlekceważeni. Mówiąc krótko, życie składa się z licznych chwil, kiedy myślimy: „Nikt nie ma o mnie dobrego zdania. Nikt mnie nie szanuje”.
Korzystamy z mediów społecznościowych, by potwierdzić własną ważność
Coraz więcej osób pragnie dziś sławy, chcą stać się centrum uwagi, pożądają pochwał i chcą być uważani za dobrych ludzi. W Internecie, w mediach społecznościowych wkłada się w to wielki wysiłek. Z jednej strony jest to dowodem na wielkie przywiązanie do koncepcji sławy, a z drugiej myśl „ja istnieję” jest coraz silniejsza, przez co osoby te domagają się jeszcze większej uwagi.
Dziś możemy zamieścić nasze filmy i zdjęcia na WhatsAppie czy Facebooku. Jest to przede wszystkim metoda na sprawienie, by inni zwrócili na nas większą uwagę, sposób na potwierdzenie, że „ja istnieję” i uzyskanie akceptacji innych. Dlatego wkładamy w to taki wysiłek. Czasem też nie mamy wcale nadziei na pochwały, ale sądzimy, że dobrze będzie, jeśli ktoś nas obrazi, wytknie błędy i nas skrytykuje. Myślimy: „Zadziałało. Więcej osób zwraca na mnie uwagę. Jestem kimś, kto jest zauważany”. Jeśli zaczynamy krążyć w sieci, to warto było. Negatywny rozgłos to też rodzaj sławy. Jest fajnie.
Jest na ten temat pewna historia, choć to tylko alegoria. Pewien człowiek chciał się popisać i pokazać. Więc pewnym i zuchwałym krokiem paradował po ulicach ze słoniem. Nie był to częsty widok w miasteczku, więc wiele osób chciało zobaczyć spektakl i zebrały się tłumy, a słoń kroczył za nimi. Nagle, nie wiadomo skąd, wyskoczył mały piesek – apso. Gdy tylko ujrzał słonia, skoczył i pomyślał: „Czy lepiej go ugryźć, czy może zacząć skomleć albo z nim walczyć?” Więc pies zachowywał się tak, jakby był w stanie walczyć ze słoniem.
Kudłaty bezdomny pies powiedział do niego: „Przyjacielu, nie ośmieszaj się. Jak niby miałbyś pokonać słonia? Tylko poczekaj. Przestaniesz szczekać. Słoń będzie szedł prosto na ciebie. Możesz sobie szczekać, ale son nawet na ciebie nie spojrzy”.
Apso odpowiedział: „Aha! Mam, co chciałem! Zobacz. Bez żadnej walki zostałem najodważniejszym psem. Już samo to sprawi, że jutro będę miał dobry dzień. Wszystkie psy będą teraz mówić – ten apso to jest dopiero ktoś. Patrzcie, jaki jest silny. Odważył się nawet ugryźć słonia”.
Właśnie tak działamy, aby ściągnąć na siebie uwagę. Wcale nie odczuwamy zażenowania, gdy inni nas próbują łajać; sądzimy, że można się tym chwalić. Tak bardzo przywiązujemy się do poszukiwania uwagi, że zaczynamy myśleć, iż być może uwierzenie w to, że jesteśmy kimś ważnym pomoże ludziom wszędzie. Dlaczego tak się zachowujemy? Sprowadza się to do potwierdzenia, że „ja istnieję”. Aby uzyskać czyjąś akceptację, musimy uwierzyć, że jesteśmy kimś szczególnym, gdyż głęboko w środku tak naprawdę brakuje nam pewności siebie. Gdzieś głęboko zastanawiamy się: dlaczego się urodziłem? Sądzimy, że nie ma jasnego powodu dla naszego istnienia. Bardzo dużo ludzi nie wierzy w siebie, a to staje się źródłem licznych problemów. Depresja to tylko jeden z nich. Przykładem mogą być młode dziewczyny, które sądzą, że są za grube i przestają jeść. Skutkiem jest anoreksja, a nieraz nawet samobójstwo. Wszystko to bierze się z braku wiary w siebie, nie dawania sobie przestrzeni i nie postrzeganie siebie jako kogoś dostatecznie ważnego.
Jego Świątobliwość posłużył się prawdziwą historią Milarepy, aby pokazać, że pozory są zwodnicze, a poglądy zwyczajnych ludzi nie są godne zaufania.
Milarepa żywił się jedynie pokrzywami i wraz z upływem lat jego ciało słabło. W końcu było wycieńczone i odmawiało posłuszeństwa. Zrobił się tak zielony, że nie można było na niego patrzeć. Doprowadził się do takiej skrajności, że ludziom w ogóle trudno było uwierzyć, że jeszcze żyje. Przewracał się, gdy chodził. Kiedy ktoś przychodził do jaskini i go widział, sądził, że widzi ducha i uciekał. A on mówił: „Nie bójcie się, jestem człowiekiem”. Pewnego razu starszy człowiek o imieniu Sziendorma zaofiarował mu tsampę. Milarepa dodał jej do zupy z pokrzyw i jego ciało się uleczyło. Zaśpiewał więc „Pieśń współzależności”.
Na festiwalu piwa Sziendorma rozpowiedział o joginie Mila Thypaga (Radość Słuchania). „Dobrze by było, gdyby wszyscy zebrali nagromadzenia. Powinniśmy złożyć mu dary”. Pośród gości znalazła się ciotka Milarepy, którą nakłoniono, by zaniosła mu zapasy. Wzięła więc kawał mięsa i kopę masła, i udała się wraz ze służącym. Milarepa był tak pochłonięty praktyką, że nie można mu było przeszkadzać. Ciotka się zniecierpliwiła i zostawiła jedzenie na ziemi. Milarepa go nawet nie zobaczył, bo lisy i wilki wszystko zjadły.
Ciotka opowiedziała o tym młodszej siostrze Milarepy. Podała jej wskazówki, jak dotrzeć do jaskini i siostra wyruszyła. Gdy dotarła na miejsce, zawołała brata od wejścia do groty. Zobaczywszy go, była w takim szoku, patrząc na wychudzone ciało, że go ledwo poznała. Ale gdy powiedział „Wejdź”, poznała jego głos. Dokładnie do obejrzała. Jego ciało było całe zielone. Nos Milarepy się zapadł, a oczy wtopiły w oczodoły. Nie miał energii, by mówić. Również twarz i język wyschły. „Nikt na całym świecie nie jest bardziej nieszczęśliwy od nas, brata i siostry” – powiedziała, schylając głowę na jego kolana i płacząc.
Poprosił, by ugotowała trochę pokrzyw. Powiedziała: „Do pokrzyw potrzebny nam jest tłuszcz i mięso”, na co on odparł: „Gdyby w pokrzywach było mięso i tłuszcz, mielibyśmy jedzenie. Dodaj pokrzyw”. Ze smutkiem dodała pokrzyw trzy razy i podała je. Milarepa zjadł z wielkim smakiem. A ona, choć sama była żebraczką, uznała to za obrzydliwe. Wylała jeszcze więcej łez i stwierdziła: „Jeśli my, brat z siostrą, będziemy tak żyć, nigdy nie będziemy przypominać ludzi. Powinieneś iść i wyżebrać jedzenie”.
Siostra Milarepy udała się po jałmużnę, a po drodze zobaczyła Bari Lotsałę nauczającego Dharmę. Wokół były konie, szaty, parasole. „Taki powinien być praktykujący Dharmę. Co się stanie z moim bratem, którego Dharma nie pozwoli mu żyć?” Żebrała po dolinie na tyle długo, że zgromadziła dość materiału z wełnianych prześcieradeł, psiej sierści i koziego futra, by uszyć koc. Oddała go Milarepie, by okrył swe nagie ciało.
„Praktykujący Dharmę powinien być jak Bari Lotsała. Nic ci nie przyjdzie z twojej Dharmy. Uszyj z tego materiału jakieś ubranie i zostań asystentem lamy Bari Lotsały”. Milarepa odpowiedział pieśnią o porzucaniu ośmiu światowych trosk, a ona odparła: „Dobrze by było, gdyby to była prawda. Ale czy jest?” Udała się ponownie po jałmużnę i wróciła z odrobiną tsampy i piwa, by ofiarować tsok.
To, czy jesteśmy dobrymi czy złymi ludźmi nie może być decydowane jedynie przez innych. Z dwóch osądzających, to my sami jesteśmy tym najważniejszym. Nie czyjeś opinie. Wiara w siebie wypływa z bodhiczitty. Uznajemy to. Obserwujemy własne intencje. To, jak społeczeństwo postrzega, nie jest prawdziwą Dharmą. I nie ma to nic wspólnego z ubraniem, jakie nosimy, czy naszym pożywieniem.
A oto pieśń, jaką Milarepa ułożył, o spełnieniu jego życzeń:
Modlę się do mego guru.
Pobłogosław, by ten nędzarz został w górskiej pustelni.Jeśli będę mógł umrzeć w tej górskiej pustelni,
I wrogowie nie poznają mych radości,
A rodzina mych zgryzot,
Cel nędzarza zostanie spełniony.Jeśli będę mógł umrzeć w tej górskiej pustelni,
I mego zimna nie pozna ojciec
Ani głodu moja matka,Cel nędzarza zostanie spełniony.
Jeśli będę mógł umrzeć w tej górskiej pustelni,
I przyjaciele nie zobaczą, jak się starzeję,
A siostra nie pozna mej choroby,
Cel nędzarza zostanie spełniony.Jeśli będę mógł umrzeć w tej górskiej pustelni,
I mrówki pożywią się mym ciałem i wnętrznościami,
Robaki mięśniami i ścięgnami,
Cel nędzarza zostanie spełniony.Jeśli będę mógł umrzeć w tej górskiej pustelni,
O mej śmierci nie dowiedzą się ludzie,
A ptaki nie dojrzą gnijących zwłok,
Cel nędzarza zostanie spełniony.Jeśli będę mógł umrzeć w tej górskiej pustelni,
I u mych drzwi nie będzie śladu ludzi
Ani śladu krwi wewnątrz,
Cel nędzarza zostanie spełniony.Jeśli będę mógł umrzeć w tej górskiej pustelni,
I żałobnicy nie poniosą mego ciała,
Nikt też nie zapłacze po mojej śmierci,
Cel nędzarza zostanie spełniony.Jeśli będę mógł umrzeć w tej górskiej pustelni,
I nikt nie zapyta dokąd się udałem
I nie wskażę miejsca, gdzie przybyłem,
Cel nędzarza zostanie spełniony.Niechaj ta modlitwa nędzarza o śmierć
W jaskini w odludnej dolinie
Powstanie dla dobra wędrowców.
Bądź swym własnym sędzią
Z punktu widzenia praktykujących Dharmę nie możemy żyć tylko według tego, jak postrzegają nas inni. Nasz poziom i umiejętności nie są określane jedynie przez to czy ludzie uważają, że jesteśmy kimś ważnym, czy zwracają na nas uwagę i czy nas akceptują. Jak powiedziano w Siedmiu punktach treningu umysłu: „Z dwóch sędziów, trzymaj się głównego”. Wiara w siebie i pewność siebie muszą wypływać z prawdziwej Dharmy i z praktyki. Dla nas jako podążających ścieżką Dharmy, najważniejszym zadaniem na obecne życie jest sprawdzanie własnych intencji i dokładne badanie czy są zgodne z Dharmą. Przekonywanie się czy inni nas lubią nie jest najistotniejsze. To niezwykle ważne.
Wprowadzanie chciwości na ścieżkę, czyli dwudziesty dobry czyn
Od czasu bez początku udręki narodzin i śmierci w samsarze
Odciskały się na moim ciele i umyśle.
Starałem się więc, jak mogłem,
By ciało i umysł były silne aż do Przebudzenia.
Mam to za jeden z mych dobrych czynów.
Większość ludzi krąży przez trzy sfery samsary bez przerwy, doświadczając każdego możliwego rodzaju cierpienia. Nie przyjęli faktu, że nie dające się znieść cierpienia narodzin, starzenia się, choroby i śmierci są nieuniknione, lecz nadal ponad wszystko kochają swe ciało. Nie potrafią przeciąć lgnięcia do jedzenia i strojów, i wciąż pragną przyjemności. Nawet kiedy praktykują Dharmę, mówią, że nie wolno niszczyć ciała i angażują się w zdobywanie jedzenia i ubrań.
Karmapie Mikjo Dordże było łatwo służyć pod każdym względem: ubrań, jedzenia, dachu nad głową. Łatwiej było też podążać za nim niż za innymi guru, gdyż uosabiał nauki: „Duchowego nauczyciela powinno dać się łatwo nakarmić, odżywić”. Przede wszystkim przyjmował każdy posiłek, jaki mu podano. Nie obchodziło go czy darczyńca był niskiego czy wysokiego pochodzenia, ani czy danie było dobrze przyrządzone. Kiedy podano mu coś dziwnego, danie, jakiego nigdy wcześniej nie widział, przyglądał mu się, brał je w dłonie, jak dziecko oglądające chleb. Na ogół jadał kiepskie posiłki. Ale nigdy nie odrzucał ich, niezależnie od tego czy były smaczne, czy nie.
Miał pełną twarz i ładną cerę, wyglądał zdrowo. Jeśli nawet przez cały dzień nie mógł wypić herbaty, nie wpływało to na jego zdrowie. Nigdy nie widziano, by za dnia kładł się i odpoczywał. Jeśli chodzi o ubranie, oczywiście nie chodził w łachmanach, ale poza tym ubierał cokolwiek. Czasem nosił bawełnianą górną szatę, wełniany zen i jakąkolwiek starą czapkę. Dary zatrzymywał na krótko, aby okazać szacunek wierze darczyńców, lecz nie miał do nich przywiązania i niczego nie pragnął. Zachęcał dążących do wyzwolenia, by odcięli przywiązanie do ciała, jedzenia i strojów. Był pod wielkim wrażeniem ludzi, którzy nie hołdowali przyjemnościom zmysłowym, wyszli poza osiem światowych trosk i porzucili myślenie o obecnym życiu.
Karmapom nigdy nie brakowało rzeczy materialnych, gdyż otrzymywali dary od władców Mongolii, Chin i Tybetu. Ale Mikjo Dordże nie przejawiał żadnego zainteresowania przyjemnościami płynącymi z bogactwa.
Na zakończenie Jego Świątobliwość ogłosił trzy dni modlitw:
Ukraina nadal objęta jest wojną, która może się rozszerzyć. Nie jest to niemożliwe. Nie tak dawno w pobliżu Tybetu rozbił się samolot pasażerski lecący z Kunmingu do Guangzhou. Była to bardzo nietypowa katastrofa, gdyż samolot nagle zanurkował i spadł na ziemię, roztrzaskując się w drobne kawałki. Modlitwy mają na celu uspokojenie wojny i będą dedykowane wszystkim zmarłym. Jego Świątobliwość zalecił pudżę Amitabhy. Później zmieniono ją na pudżę Akszobhji, która miała się odbywać przez trzy dni zaraz po zakończeniu nauk.