Arja Kszema 2022 – Dzień dziewiąty: Działanie motywowane dobrymi intencjami jako ścieżka
13 maja 2022Arja Kszema 2022 – Dzień jedenasty: Wprowadzanie wrogości na ścieżkę
31 maja 2022Jego Świątobliwość Siedemnasty Karmapa komentuje autobiograficzne dzieła Ósmego Karmapy Mikjo Dordże
Wiosenne nauki Dharmy Arja Kszema
9 kwietnia 2022
Jego Świątobliwość kontynuował omawianie drugiej części fragmentu o medytacji na względną bodhiczittę, według komentarza Sangje Paldrupa: czynienie z przeciwności ścieżki w czasie poza formalną medytacją. Ta część składa się z dziesięciu podczęści, a teraz jesteśmy przy ósmej: wprowadzanie na ścieżkę zarówno pozytywnych, jak i negatywnych wydarzeń.
Nikt nie zliczy odmian prostactwa.
Kiedy idzie dobrze, bo się układa, nie myślą o szukaniu wyzwolenia.
Kiedy idzie źle, bo się nie układa, nie myślą o szukaniu wyzwolenia.
Nie mogłem znieść myśli o tym zaślepieniu.
Mam to za jeden z mych dobrych czynów.
Za czasów Mikjo Dordże ludzie byli w większości niewykształceni. Nie nauczono ich jak myśleć. Ich strumienie umysłu były nieokiełznane, dzikie i często nie dające się zmienić. Niełatwo więc było na nie wpłynąć. Do takich ludzi zaliczali się również niektórzy spośród „osób, które utrzymywały, chroniły i szerzyły nauki”, osób, w których inni pokładali nadzieje, a niektórym z nich nawet „nadawano wzniosłe tytuły”. Kiedy sprawy się układały dla nich i ich środowiska, mieli wszystko, czego potrzebowali i nie obchodziło ich, że w klasztorach jest niewielu mnichów. Praca dla ich własnych klasztorów sprawiała, że byli zajęci dniem i nocą i stanowiła rozproszenie. Przez to mieli niesforne i sztywne charaktery, więc niezwykle trudno było im zmieszać Dharmę ze strumieniem umysłu.
Kiedy ich i ich bliskich sprawy się nie układały, robili, co tylko mogli, by odzyskać, co stracili. Byli wówczas tak rozproszeni własnymi myślami i zajętością, że nie mieli czasu rozmyślać o sposobach osiągnięcia wyzwolenia i wszechwiedzy. Mało kto też wiedział jak wygląda ścieżka do wyzwolenia. Kiedy ludzie mieli wolny czas, odpoczywali i zażywali przyjemności jedzenia, picia, spania i wylegiwania się. Tylko naprawdę nieliczni w ogóle myśleli o praktyce Dharmy.
Kiedy ludzie przychodzi na audiencje do Mikjo Dordże, Karmapa zawsze wypytywał ich szczegółowo ile mają lat i co robią. I był coraz bardziej zaniepokojony, kiedy z ich odpowiedzi wynikało, że marnują życie. Mówił do nich wówczas bardzo bezpośrednio i tak, by trafić w czuły punkt. Przykładowe pytanie, jakie zadawał ludziom, brzmiało: „Czy czujesz smród zgnilizny w nosie lub w ustach?” Uczniowie byli zaskoczeni takim pytaniem i odpowiadali, że nie. Mikjo Dordże wówczas mówił: „To naprawdę niezwykłe. Wszystko w tobie gnije, a ty nawet tego nie czujesz. To bardzo dziwne”. Pokazywał im w jaki sposób marnowali dary ludzkiego życia.
Wiele osób przychodziło po nauki Dharmy. A on beształ ich:
Minęło już tyle lat, miesięcy i dni. Zbliżasz się coraz bardziej do śmierci. Również to ciało, składające się z czterech elementów, zmienia się. Kiedyś byłeś młody, a teraz się starzejesz i zaczynasz garbić. Twoi bliscy przyjaciele nie byli zbyt pomocni, a jedynie cię ogłupiali i aż do teraz skupiałeś się tylko na obecnym życiu. Nie myślałeś o kolejnych wcieleniach. Znalazłeś się pod kontrolą tych złych przyjaciół, którzy nie przywiodą cię do właściwych działań. Rozproszyły cię i zwiodły tymczasowe potrzeby. Jeśli masz choćby odrobinę majątku, jesteś do niego niezwykle przywiązany, a to sprawia, że nie myślisz o pracy dla pożytku innych. Nawet kiedy praktykujesz Dharmę, nie potrafisz stać. Zdaje się, że utraciłeś całą kontrolę na rzecz mar.
Zdawało się, jakby ci ludzie zostali uwięzieni w lotnych piaskach; ich praktyka Dharmy pozostawiała wiele do życzenia, a kontrolę nad nimi mieli sponsorzy. Być może dawniej zgromadzili jakąś zasługę, lecz teraz ją tracili i chociaż niektórzy nazywali ich praktykującymi Dharmę lub ludźmi wyrzeczenia, w rzeczywistości nie była to prawda.
Osiemnasty dobry czyn ma trzy najważniejsze aspekty:
- Zrozumienie i sposób myślenia konieczne do praktyki
- Co tak naprawdę oznacza praktykowanie Dharmy
- Najlepsza okazja do praktyki jest, gdy układa się dobrze lub źle.
1. Zrozumienie i sposób myślenia konieczne do praktyki
Wielu ludzi nadal uważa, że praktykowanie polega na odmawianiu modlitw, ofiarowaniu pudży, recytowaniu mantr, ratowaniu życia itd. Co więcej, tak wielu z nas sądzi, że praktykuje się tylko w świątyni lub siedząc przed domowym ołtarzem. Oczywiście, żeby była jasność, recytowanie modlitw, pudże i ratowanie życia to część praktyki Dharmy, ale jeśli uważamy, że jest to wszystko, na czym praktyka polega, to jesteśmy w błędzie. Praktykowanie Dharmy sięga o wiele głębiej i nie powinno się go mylić z zewnętrznym przejawieniem się praktyki. Kiedy odmawiamy modlitwy, może tak być, że nasz umysł jest zupełnie gdzieś indziej, a my ganiamy za licznymi myślami. Prawdziwa praktyka Dharmy jest o wiele głębsza.
Są tacy, którzy sądzą, że praktyka Dharmy to pewnego rodzaju aktywność na wysokim poziomie i podchodzą do niej jak do pracy, która wymaga wysiłku i pedantyczności. Jeszcze inni uważają, że praktykowanie Dharmy jest nudne i nie są zainteresowani. Dla niektórych praktyka Dharmy to bardzo skomplikowane i trudne działanie, które może być zarówno wyzwaniem, jak i powodem nudy, jak przymuszanie się do czytania starego, historycznego dokumentu, więc trudno im zdobyć się na entuzjazm. Ewentualnie porównują Dharmę do studiowania matematyki, co może być niezwykle wymagające, trzeba naprawdę dużo myśleć i ciężko pracować – musimy medytować i skupiać się na złożonych wizualizacjach. Wszystkie te błędne założenia zniechęcają ludzi do praktyki.
Z drugiej strony są takie osoby, które mówią, że chcą praktykować, ale potrzebują do tego idealnych warunków. Muszą poczuć się wygodnie, nie może być za gorąco, jak czasami bywa w Indiach, ani też za zimno. Ale zanim zaczną, muszą wykonać sporo pracy. Trzeba przecież sprawdzić wszystkie wiadomości na WhatsAppie, przejrzeć Facebooka, policzyć „lajki” i wysłać odpowiedzi. No i jeszcze trzeba coś zjeść, bo żołądek jest pusty. I dopiero kiedy wszystko, co ma być zrobione, zostało zrobione, kiedy mają trochę wolnego czasu, siadają na poduszce medytacyjnej i próbują trochę popraktykować. Wydaje się, że są bardzo zajęci, a tymczasem tak naprawdę nie robią wiele wartościowych rzeczy. A i tak nigdy nie mają czasu, by praktykować.
Jego Świątobliwość przestrzegł, że takie podejście do praktyki niesie ze sobą kilka problemów, co zilustrował za pomocą dwóch opowieści.
W okresie drugiego szerzenia nauk w Tybecie, najwięcej aktywności w propagowaniu Dharmy i największe wpływy przejawiał Dzioło Atiśa. Miał on wielu uczniów, lecz przede wszystkim jeden z nich znany był jako Naldziorpa Cienpo (wielki jogin). Był mnichem o pełnych święceniach i służył jako asystent Atiśi.
Tuż przed śmiercią Atiśi Naldziorpa Cienpo powiedział do niego: „Po twoim odejściu będę praktykował Dharmę tak, jak mnie nauczyłeś. Poświęcę resztę życia medytacji”.
Zwykle, gdy ktoś mówi lamie, że spędzi resztę życia na medytacji, można by sądzić, że uszczęśliwi tym nauczyciela, który go pochwali. Ale Atiśa wcale tego nie zrobił. Zamiast tego zapytał: „Czy twoja medytacja może naprawdę stać się Dharmą?”
Naldziorpa Cienpo pomyślał i odparł: „Jeśli medytacja nie może stać się Dharmą, to może powinienem uczyć innych Dharmy? Co ty na to?”
Atiśa odpowiedział: „Dobrze jest nauczać Dharmy, ale czy nauczanie Dharmy naprawdę stanie się Dharmą?”
Zdezorientowany Naldziorpa Cienpo zapytał: „Co więc będzie dla mnie najlepsze? Co mogę robić, co faktycznie stanie się Dharmą?”
Atiśa powiedział: „Wszyscy powinniśmy słuchać Gesze Tynpy, jako swego nauczyciela”.
Było to dość niezwykłe zalecenie, gdyż Gesze Tynpa (Dromtynpa) był osobą świecką i utrzymywał jedynie świeckie śluby, podczas gdy Naldziorpa Cienpo i wielu innych uczniów byli bhikszu.
Atiśa dał jeszcze jedną radę: „Musisz wyrzec się tego życia”.
I to jest sedno tego, czy nasze działanie jest praktyką Dharmy, czy też nie. Jeśli nie wyrzekliśmy się obecnego życia, żadna z aktywności nie stanie się Dharmą. Natomiast jeśli wyrzucimy z myśli obecne życie, każde działanie będzie Dharmą.
Druga historia dotyczyła Dromtynpy.
Po odejściu Atiśi Dromtynpa udał się do Doliny Reting Tsampo na północ od Lhasy, gdzie założył klasztor Reting, mający stać się głównym ośrodkiem dla tradycji kadam.
Pewien mnich zatrzymał się w klasztorze Reting. Każdego dnia wykonywał on dłuższe i trudniejsze okrążanie klasztoru. Pewnego dnia, gdy robił kolejną korę, Dromtynpa wyszedł i spotkał go.
„To bardzo dobrze, że robisz korę, ale czy nie byłoby lepiej, gdybyś faktycznie praktykował Dharmę?” Te słowa zdawały się być czymś dziwnym, gdyż większość ludzi uważa, że okrążanie świętych miejsc jest praktyką Dharmy.
Mnich zastanowił się nad słowami Dromtynpy i doszedł do wniosku, że w takim razie robienie pokłonów musi być bardziej pożyteczne od kory. Znalazł sobie więc w klasztorze miejsce i zabrał się za całodniową praktykę pokłonów. „To były takie pokłony, jakie my robimy w czasie nyndro” – dodał Jego Świątobliwość. Pewnego dnia Dromtynpa spotkał mnicha, gdy ten właśnie wykonywał pokłony. „To bardzo dobrze, że robisz pokłony, ale czy nie byłoby lepiej, gdybyś rzeczywiście praktykował Dharmę?”
Mnich był całkowicie zbity z tropu. Jeżeli wykonywanie pokłonów nie jest praktyką Dharmy, to co mógłby robić, co by nią było? Uznał, że w takim razie lepiej będzie studiować wielkie święte teksty. Udał się więc do klasztornej biblioteki i zabrał za czytanie Kangjuru i Tengjuru. Pewnego dnia zobaczył go tam Dromtynpa. „To bardzo dobrze, że czytasz święte teksty. Ale czy nie byłoby lepiej, gdybyś rzeczywiście praktykował Dharmę?”
Teraz mnich już zupełnie niczego nie rozumiał. Kora nie jest praktyką Dharmy. Pokłony nie są praktyką Dharmy. Czytanie świętych tekstów nie jest praktyką Dharmy. W takim razie uznał, że praktyką Dharmy musi być medytacja. Zaczął więc medytować, mając nadzieję, że tym razem Dromtynpa pochwali go za praktykę Dharmy.
I w końcu któregoś dnia Dromtynpa przechodził i zobaczył pogrążonego w medytacji mnicha.
„To bardzo dobrze, że medytujesz. Ale czy nie lepiej byłoby rzeczywiście praktykować Dharmę?”
Teraz mnich już kompletnie nie wiedział, co powinien robić. Zrobił dotąd wszystko, co uważał za praktykę Dharmy, a i tak Dromtynpa kategorycznie twierdził, że nie jest to wcale praktyka. Mnich błagał więc Dromtynpę: „Powiedz mi, proszę, jaką praktykę powinienem wykonywać?” Dromtynpa odparł: „Musisz wyrzucić z umysłu obecne życie. Wyrzuć je. Wyrzuć obecne życie z umysłu”. Powtórzył to trzykrotnie.
Zewnętrzne formy nie są praktyką Dharmy. To, co jest ważne, to stan umysłu. Jeżeli sposób myślenia jest prawidłowy, cokolwiek byśmy nie robili, wszystko może się stać praktyką Dharmy. Jeżeli nasz stan umysłu nie jest właściwy, to choć z zewnątrz może się wydawać, że praktykujemy, nie będzie to Dharma. Pytanie brzmi: czy nasza praktyka ma moc zmieniania nas, naszego umysłu i czy przynosi mu pożytek? Osądzanie po zewnętrznych pozorach może być zwodnicze. Ktoś, kto niby z oddaniem recytuje mantry, może tak naprawdę życzyć innym źle.
Poważną przeszkodą, jaka wypływa z błędnego postrzegania praktyki Dharmy, jest minimalizowanie praktyki. Kiedy życie dobrze się toczy i kiedy jesteśmy szczęśliwi, nie mamy specjalnie ochoty, by praktykować. I również odwrotna sytuacja jest prawdziwa. Kiedy wszystko idzie fatalnie, kiedy mierzymy się z wielkim cierpieniem, czy to psychicznym, czy fizycznym, nie chcemy praktykować. Możemy natomiast poszukiwać innych sposobów ulżenia sobie w bólu, np. alkoholu czy narkotyków. W takich sytuacjach trudno jest pamiętać o praktyce Dharmy, czy nawet o wykrzesaniu z siebie energii na praktykowanie.
Czasami, kiedy ludzie znajdują się w beznadziejnej i tragicznej sytuacji, kiedy nic nie mogą zrobić, przypominają sobie, że powinni modlić się do Buddhów i bodhisattwów. Jak mówi chińskie przysłowie: „Kiedy nic już nie można zrobić, chwytamy się stóp Buddhy”. Na ogół nie pamiętają o Buddhach, ale w takiej sytuacji recytują mantry, modlą się i żywią nadzieję, że Buddhowie użyczą swej mocy i błogosławieństw, by usunąć trudności. Kiedy stoją przyparci do muru, zrobią wszystko, co potrzeba – sięgają do wróżb, astrologii itp. Przeszukują Internet lub książki, by uzyskać pomoc. Czytają, co mówił Buddha i szukają pocieszenia w jego słowach. Zwyczajnie używają słów Buddhy jak „pożywnej zupy dla duszy”, czegoś, co przyniesie im ulgę w czasie cierpienia.
Potem, któregoś dnia życie ulega nieznacznej poprawie i już tak nie cierpią. W końcu mają czas i możliwość, żeby praktykować Dharmę, ale nie ma żadnej pewności, że to zrobią. Jeśli już podejmą decyzję, by praktykować, to często znajdą wymówki, by to odłożyć: „Najlepiej jest zacząć w astrologicznie pomyślny dzień”, albo „Dziś jestem trochę zmęczony, powinienem odpocząć. Zacznę jutro”. I tak wynajdują tyle wymówek, by odłożyć praktykę, że w końcu w ogóle nie praktykują.
Jest taki słynny chiński wiersz, w którym powiedziano:
Po jutrze też jest jutro;
Jutra się nigdy nie kończą.
Jeśli mówisz „jutro” i zwlekasz,
Wszystkie twoje działania czeka klęska.
Jeśli będziemy odkładać sprawy do jutra, niczego nie osiągniemy.
2. Co tak naprawdę oznacza praktykowanie Dharmy?
Po omówieniu czym prawdziwa praktyka Dharmy nie jest, Jego Świątobliwość przeszedł do analizy tego, czym powinna być rzeczywista praktyka.
W pierwszej kolejności należy zrozumieć, że praktyka Dharmy nie jest cudownym remedium na wszystko, dzięki któremu poczujemy się lepiej. Buddhowie i bodhisattwowie nie są ani ratownikami medycznymi, ani pielęgniarzami, którzy przychodzą z pomocą w sytuacji awaryjnej. Również wykonywanie rytuałów i podążanie za tradycją nie jest praktykowaniem Dharmy. Nie jest to także żaden obowiązek, który musimy bezwzględnie wykonać. Nie przypomina to też podróży w dawnym Tybecie, kiedy pielgrzymi śpiewali wesołe ludowe piosenki po drodze na równinach aż dotarli do niebezpiecznej przełęczy. Wówczas natychmiast zaczynali recytować modlitwy do Guru Rinpocze z prośbą o pomoc.
Jeśli szczerze, naprawdę pragniemy praktykować Dharmę, najpierw musimy zrozumieć, co to tak faktycznie znaczy „praktykować Dharmę” – jak wygląda ścieżka praktyki.
O tym Jego Świątobliwość mówił już bardzo dużo poprzednio, uznał więc, że nie ma sensu powtarzanie wszystkiego.
Najważniejsze, aby wiedzieć, że praktykowanie Dharmy to nie jest pewna aktywność, którą wykonuje się w świątyni lub na poduszce medytacyjnej. Nie powinniśmy tak myśleć o praktyce. Praktykę należy rozumieć, jako aktywność wykonywaną nieustannie, dniem i nocą, dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jest to działanie, które powinno być w stanie zmienić na lepsze nasz umysł. Na tym polega praktyka.
Pierwszym krokiem powinno być ustalenie powodów, dla których przyjmujemy schronienie i zostajemy praktykującymi. W rejonie Himalajów wielu ludzi wyrasta w buddyjskim środowisku, więc nigdy nie zadają żadnych pytań. Po prostu podążają za rodzinną tradycją. Powód należy rozważyć samemu. Choć każdy z nas ma swoje prywatne powody, dla których pragnie przejść przez bramy Dharmy i przyjąć schronienie, wszystkim nam powinna przyświecać jedna motywacja – przyjęcie Buddhy Śakjamuniego, jako przykładu. Powinniśmy również kierować się intencją: „Obym pewnego dnia stał się taki, jak on, który urzeczywistnił prawdziwą naturę”. To powinna być dla nas wszystkich największa nadzieja. Aby ten cel osiągnąć, należy najpierw stać się jeszcze lepszym człowiekiem, a następnie stopniowo dobrym praktykującym. Potem możemy stać się bodhisattwą, a na koniec Buddhą.
Prawdziwa Dharma jest sposobem na stanie się kimś, kto będzie mógł lepiej pomagać samemu sobie i istotom. Dlatego studiujemy autentyczną Dharmę, by następnie przemienić ją w praktykę. Jeśli tak postąpimy, w naturalny sposób staniemy się lepszą osobą i nie będziemy też tacy niemądrzy. Będziemy wiedzieć jak należy myśleć i korzystać z inteligencji. Dlaczego? Ponieważ Bhagawan Buddha posiadł pradżnię, która widzi prawdziwą naturę i nauczał autentycznej Dharmy na tej podstawie. Mógł nauczać, ponieważ sam miał odpowiednie doświadczenie. Jeżeli będziemy potrafili studiować Dharmę i właściwie oraz wytrwale wcielać ją w praktykę, bez wątpienia, z całą pewnością osiągniemy dobry rezultat. Możemy stać się szczęśliwsi, bardziej zadowoleni.
Najważniejsze jest to, że wszystko zależy od umysłu. Koniecznie musimy sprawować kontrolę nad umysłem, musimy stać się władcami własnego umysłu. Poprzestawanie tylko na zewnętrznych przejawach praktyki Dharmy nie ma sensu. Praktyka nie może też być sztywna i bezkompromisowa. Powinna być elastyczna i otwarta na zmiany w zależności od okoliczności. Powinna też iść w parze z naszym codziennym życiem i naturą świata, w którym żyjemy. Dharma może nam przynieść nieskończony pożytek, jak zaczarowana skrzynia skarbów, która nigdy nie staje się pusta, niezależnie od tego, ile klejnotów już z niej wyciągnęliśmy.
3. Najlepsza okazja do praktyki jest, gdy układa się dobrze lub źle
Nieważne kim jesteśmy. Czasem sprawy idą po naszej myśli, czasem w życiu układa się źle. Wszystko ciągle się zmienia. Nawet w ciągu jednego dnia: rano możemy być bardzo przygnębieni, a wieczorem radośni.
Kiedy ktoś np. wygra na loterii lub uzyska wysoki awans, może przejawiać arogancję. Jak mówi tybetańskie przysłowie: „Niebo jest ich khatakiem, a chmury przepaską na głowie”. Ktoś taki może bardzo urosnąć w dumę, po czym patrzy na wszystkich z góry. Może stać się bardziej chciwy, może stracić rozwagę i samokontrolę. Problemów może pojawić się wiele. Abraham Lincoln powiedział: „Jeśli chcesz przekonać się jaki ktoś ma charakter, oddaj mu władzę”. Kiedy ktoś uzyskuje dużą władzę, ujawnia się jego prawdziwa osobowość i na jaw wychodzą wady.
Ale z perspektywy praktykującego Dharmę mówi się, że jeśli wszystko układa się dobrze, jest to wspaniała okazja do praktyki. Im więcej mamy zewnętrznego bogactwa i koneksji, tym więcej okazji, by praktykować szczodrość. Możemy też być szczodrzy w dawaniu Dharmy. Na przykład, cesarz Aśoka, gdy panował w Indiach, używał swej władzy, by szerzyć Dharmę w całym królestwie, ale też i w sąsiednich krajach, nawet aż po Grecję. Korzystał on ze swej pozycji, potęgi i sławy, by w niezwykle szczodry sposób obdarowywać Dharmą. My nie jesteśmy tacy, jak Aśoka, lecz i tak możemy skorzystać z siły, jaką dysponujemy, bogactwa i wpływów w naszych klasztorach i społecznościach, by tworzyć plany i wprowadzać w życie metody mające na celu pomoc ludziom i przyniesie pożytku.
Podchodząc do tego tematu od strony umysłu: kiedy uzyskamy pozycję, bogactwo itp., powinniśmy zwrócić uwagę do wewnątrz i przyjrzeć się sobie jeszcze uważniej, ponieważ pojawia się niebezpieczeństwo rozwinięcia nowych wad. Czy wzrasta duma? Czy czujemy się bardziej aroganccy? Jesteśmy niedbali? Czy pragniemy jeszcze wyższej pozycji i więcej władzy? Czy nasza zachłanność wzrasta? Mówiąc krótko, czas, gdy wszystko układa się pomyślnie, daje nam również najlepszą okazję, by przyjrzeć się sobie dokładniej.
Tutaj stwierdzenie, że „wszystko układa się pomyślnie” nie oznacza jedynie zyskiwania władzy i pieniędzy. Zwykli ludzie nigdy nie są w posiadaniu ani wielkiej władzy, ani wielkich pieniędzy. Ale kiedy wszystko w życiu idzie w dobrym kierunku, czujemy się szczęśliwi i jesteśmy zadowoleni, nie powinniśmy zaniedbywać praktyki Dharmy z powodu niedbalstwa czy lenistwa.
Jak więc należy praktykować Dharmę? Jego Świątobliwość doradził, by w takich momentach kontemplować nietrwałość. To bardzo ważne. Nie powinniśmy dać się omamić szczęściu i ekscytacji, gdyż pewnego dnia ta sytuacja ulegnie zmianie i możemy utracić szczęście. Jeśli nie jesteśmy mentalnie przygotowani na ten moment, będziemy mieć wrażenie, że niebo i ziemia zamieniły się miejscami i nie będziemy wiedzieć, co robić.
Dobrym tego przykładem jest pandemia koronawirusa. Z powodu epidemii wielu ludzi w rozwiniętym zachodnim świecie, którzy dotychczas prowadzili bardzo wygodne życie, spotkało się z uprzednio nie mieszczącymi się w głowie problemami. Jak trudno było ich nakłonić nawet do założenia maseczek? W Azji zwyczaj noszenia maseczek był znany już dawno, ale na Zachodzie niektórych bardzo to rozgniewało. Byliśmy kompletnie niegotowi na pandemię koronawirusa, gdyż nie przyswoiliśmy sobie dobrze nauki o nietrwałości i zmienności wszystkich zjawisk.
Oczywiście nie znaczy to, że nie powinniśmy być szczęśliwi i zadowoleni. Chodzi raczej o to, by zawsze zachowywać uważność i świadomość. Nie pozwalajmy sobie na myślenie, że te czasy przyjemności i szczęścia będą trwały wiecznie i nic się nie zmieni. Kiedy bowiem przyjdzie jakaś nagła zmiana i napotkamy nieprzewidziane trudności, nie będziemy na to przygotowani i przeżyjemy ogromny szok.
Na zakończenie Gjalłang Karmapa wspomniał, że były jeszcze inne trudne zdarzenia w życiu Mikjo Dordże, o których miał nadzieję opowiedzieć. Jednym z nich był mało znany epizod z historii kamtsangu. Dotyczył on kontrowersji rozpoznania prawdziwej inkarnacji głównego nauczyciela Mikjo Dordże, Czwartego Szamara Rinpocze i tego, jak Ósmy Karmapa zdołał przywrócił Kyncioka Jenlaka jako prawowitego Piątego Szamarpę. Będzie więc o tym mowa podczas kolejnej sesji.