Arja Kszema 2022 – Dzień ósmy: Ścieżka wybrukowana jest dobrymi intencjami
9 maja 2022Arja Kszema 2022 – Dzień dziesiąty: Autentyczna praktyka Dharmy
20 maja 2022Jego Świątobliwość Siedemnasty Karmapa komentuje autobiograficzne dzieła Ósmego Karmapy Mikjo Dordże
Wiosenne nauki Dharmy Arja Kszema
8 kwietnia 2022
Dziewiąty dzień nauk Arja Kszema rozpoczął się od siedemnastego dobrego czynu Karmapy Mikjo Dordże.
Według opisu komentarza Sangje Paldrupa, część poświęcona medytowaniu na bodhiczittę względną dzieli się na dwie:
(a) Wymianę siebie na innych podczas medytacji
(b) Wprowadzenie przeciwności na ścieżkę poza medytacją.
Druga z tych podczęści dzieli się na dziesięć tematów, z których właśnie jesteśmy przy siódmym – wprowadzaniu działań motywowanych dobrymi intencjami na ścieżkę.
Siedemnasta zwrotka Dobrych czynów: autobiograficznych strof Ósmego Karmapy Mikjo Dordże mówi:
Zdobycie Przebudzenia dla dobra własnego i innych
Wymaga porzucenia braku wiary w siebie,
Rozpaczy, niepewności i znużenia
Oraz uzbrojenia się w niespożytą pilność,
Jakże przeto mógłbym w tym życiu być niestałym w praktyce?
Mam to za jeden z mych dobrych czynów.
Wracamy do Milarepy
Jego Świątobliwość, zanim przeszedł do omawiania strofy, wrócił do opowiadanej na poprzedniej sesji historii Milarepy. Wyjaśnił, że choć istnieje wiele historii wyzwolenia Milarepy, spośród których najsłynniejsza jest ta Tsangnjona Heruki, to najstarszym i jednym z najlepszych źródeł jest Dwunastu wielkich uczniów, przygotowane przez jego dwunastu uczniów. Istnieje też namthar pt. Czarna skarbnica autorstwa Trzeciego Karmapy Rangdziunga Dordże.
Kiedy Milarepa odchodził, powiedział swym uczniom: „Nie mam wiele do rozdania. Proszę, oddajcie tę czarną laską, czapkę i kawałek materiału Lekarzowi z Dakpo (Gampopie). Jeśli Reciungpa przybędzie na czas, proszę, dajcie mu te rzeczy, a jeśli nie zdąży, wyślijcie mu laskę i kawałek materiału”. Krzemień i kawałek stali, których Milarepa używał do rozpalania ognia, zostały przeznaczone dla Drigoma Repy, a jego postrzępiona czapka pandity dla Sebena Repy. Poinstruował też swych uczniów, by pocięli bawełnianą szatę, którą nosił, na kawałki i oddali po jednym każdemu z repów.
Milarepa wyjaśnił: „Te przedmioty nie mają wartości pieniężnej, ale każdemu z was przyniosą siddhi (osiągnięcia duchowe). Mam za to kawałek złota, które zachowałem. Schowałem je w tylnej ścianie mojej chatki. Po mojej śmierci wyjmijcie złoto i rozdajcie wszystkim uczniom”.
Są na ten temat różne opinie. Niektórzy podejrzewali, że Milarepa musiał mieć dużo złota. Inni mówili: „Jakim cudem Milarepa mógł mieć złoto? Nie miał przecież nawet szaty na tyle dużej, by przykryła całe jego ciało. Nie słuchajcie, co mówią inni, w ten sposób jedynie nagromadzicie negatywne uczynki”. Kiedy uczniowie zgromadzili się później, aby wyjąć złoto z kryjówki, znaleźli coś zawinięte w kawałek materiału. A kiedy otworzyli pakunek, zamiast złota znaleźli trzy kawałki trzcinowego cukru, list od samego Milarepy oraz kawałek wielofunkcyjnego żelaza, który mógł służyć jako nóż, łyżka, widelec i przebijak.
Jego Świątobliwość pokazał na ilustracjach jak wyglądał taki żelazny przedmiot i kawałki cukru. Wyjaśnił, że kiedyś ten żelazny przyrząd był potrzebny w podróży, lecz później stał się tylko ozdobą. Kawałki cukru były półokrągłe, jak na zdjęciu.
List, który znaleźli uczniowie, mówił: „Pokrójcie cukier nożem, powinno wystarczyć dla wszystkich. Podzielcie nożem ten materiał i rozdajcie po kawałku, wystarczy go, aż wszyscy dostaną swoją część. Są być może takie osoby, które twierdziły, że ja, Milarepa, posiadam złoto. Ci się mogą wypchać”.
Wszyscy byli pogrążeni w żałobie po odejściu Milarepy, ale w tym momencie każdy się roześmiał i poczuł lżej dzięki żartom mistrza. Po odprawieniu rytuałów odejścia Milarepy wszyscy uczniowie i sponsorzy zebrali się i podzieli cukier oraz materiał, jak mówiły instrukcje.
„To był naprawdę cud! – wyjaśnił Jego Świątobliwość. – Kiedy przekroili cukier na pół, żadna z połówek wcale się nie zmniejszyła. Podzieli je dalej na cztery, potem osiem, potem szesnaście, trzydzieści dwie części, ale cukier się nie kończył. Nigdy go nie brakowało. Podobnie, kiedy przecięli na pół kwadratowy kawałek tkaniny. Kolejne kawałki wcale nie były mniejsze, lecz każdy był rozmiarów pierwotnego kwadratu”.
Każda z osób została obdarowana kawałkiem cukru i materiału. Natychmiast zabrali się za jedzenie cukru, gdyż uznali, że musi to być wielkie błogosławieństwo Milarepy. I choć długo jedli, cukier się nie wyczerpywał. Zabrali go do domów dla swoich rodzin, lecz cukier nadal się nie kończył. W całym regionie Dring i Njanam, gdzie zmarł Milarepa, ludzie jedli ten cukier przez rok. Wydarzenie stało się powszechnie znane i mówiono: „Nie ma nic bardziej niezwykłego od kawałków cukru!”
Wiele innych wydarzeń z tym się wiązało. Przez cały rok po odejściu Milarepy na miejscu kremacji w pomyślne dni słyszano piękne melodie, a z nieba padał deszcz kwiatów. Mali chłopcy i dziewczynki biegali i łapali kwiaty, a jak komuś się udało, to był ścigany przez pozostałych.
Chociaż Milarepa, biedniejszy od większości żebraków, nie posiadał nic wartościowego, wszystkich, z którymi miał związek, obdarował cukrem i tkaniną. Były to pamiątki, wspierające myśl o nim. Karmapa stwierdził, że to wydarzenie pokazuje życzliwość i troskę Milarepy w stosunku do innych. Jest to również dowodem na to, że bycie praktykującym nie znaczy, że trzeba być sztywnym i mieć nieugięty charakter. Niektórzy tacy są, ale Milarepa był inny.
Według dawnych historii wyzwolenia, Milarepa miał powiedzieć: „Nie ruszajcie mojego ciała przez siedem dni, kiedy odejdę, gdyż potem będę miał coś do powiedzenia”. Uczniowie zgodnie z tymi wskazówkami czekali. Kiedy nadszedł dzień piąty, niektórzy nie mogli się już doczekać i zastanawiali się co też mogło się stać. Lecz uczniowie nie pozwolili im zajrzeć. W końcu szóstego dnia weszli do pomieszczenia i odkryli, że ciało Milarepy stało się niezwykle małe i liczyło niewiele ponad łokieć długości.
Wówczas liczne osoby miały wizje. Niektórzy widzieli ciało jako Czenrezika, inni uważali, że przypomina wazę. I wszyscy pomyśleli: „Jeśli go tak zostawimy, nic nam nie zostanie, nie będzie nawet relikwii dla podparcia wiary i oddania”. Postanowiono więc, że nadszedł czas na kremację. Jego Świątobliwość zauważył, że na ogół relikwie pojawiają się podczas kremacji, lecz tutaj nie było niczego. Szczątki zniknęły jak tęcza. Nie było też zwyczajnego zapachu palonego ciała. Wygląda na to, że Milarepa nie zamierzał pozostawić żadnych relikwii ciała, a jako podporę wiary pozostawił cukier i tkaninę. Jego Świątobliwość stwierdził, że musiał to być jeden z powodów przekazania tych przedmiotów.
Kiedy Milarepa powiedział: „Mam złoto”, pokazało to, że był taki sam na zewnątrz, jak i wewnątrz. Nie był w ogóle przywiązany do doznań zmysłowych i tego typu praktykę wykonywał. Więc kiedy odszedł, nie zostało zupełnie nic. Informacja, że jest w posiadaniu złota miała być próbą wiary jego uczniów.
Autentyczna praktyka Mikjo Dordże
Wracając do siedemnastego dobrego czynu, Jego Świątobliwość wyjaśnił, że wykonywanie przez Mikjo Dordże działań polegało na porzuceniu takich czynów jak „praktykowanie i studiowanie sutr i tantr”, jeśli w rzeczywistości przynosiły one szkodę samemu praktykującemu i innym. Dając przykład, Mikjo Dordże sprawił, że jego bystrzy uczniowie również zaprzestawali wykonywania negatywnych działań lub neutralnych, które tylko z pozoru zdawały się być pozytywne.
Mikjo Dordże sam również jasno powiedział:
Najlepiej jest przynosić pożytek istotom bezpośrednio. Jeśli to nie jest możliwe, skupiajmy się na niesieniu pomocy niebezpośrednio. Zacznijmy od niekrzywdzenia i róbmy, co się da, by nauczać Dharmy, kontemplować Dharmę, medytować nad nią, gromadzić mnichów, utrzymywać klasztory i budować stupy i posągi. Wszystkie intencje i działania służące zwiększeniu zasługi staną się ziarnami wielkiego Przebudzenia. Jeśli nie kieruje nami intencja przynoszenia pożytku istotom, lub jeśli nawet tak jest, ale swymi działaniami wyrządzamy krzywdę, żadne słuchanie, rozmyślanie i medytowanie nad Dharmą oraz pozorne gromadzenie zasługi nie staną się przyczynami stanu Buddhy i powinniśmy ich zaprzestać.
Gjalłang Karmapa podkreślił, że Mikjo Dordże nie był przywiązany do tego, co nosi nazwę Dharmy i zasługi. „Jego interesowała autentyczna Dharma i praktyka. Kiedy słuchał i rozmyślał nad sutrami i tantrami, jego medytacja była coraz lepsza. Kiedy był sumienny w praktyce medytacji nad ich znaczeniem, również jego wiedza ze słuchania i kontemplowania powiększała się. Zasadniczo, cokolwiek robił, łącznie sprawiało, że wzrastała jego zasługa. Obecnie mamy osobne szkoły klasztorne do studiowania i osobne do odprawiania pudży. Jego Świątobliwość zauważył, że z pewnego punktu widzenia to tak, jakby jedna osoba nie mogła robić obu tych rzeczy równie dobrze i trzeba je było rozdzielić.
Czas życia Mikjo Dordże to w Tybecie była zdegenerowana epoka: ludzi bardzo trudno było ujarzmić i ułagodzić. Kiedy Ósmy Karmapa utrzymywał dyscyplinę, rosła zasługa szczodrości, a kiedy praktykował szczodrość, wzrastała zasługa dyscypliny. „One wspierają siebie nawzajem. To nie jest tak, że kładziemy nacisk na jedną, a zaniedbujemy drugą”. Również kiedy Mikjo Dordże praktykował słuchanie, kontemplowanie i medytację, udzielał ślubowań pratimokszy lub bodhisattwy, abhiszek, wskazówek, przekazu tekstów, kiedy recytował modlitwę siedmiu gałęzi lub inne życzenia – nigdy niczego nie odkładał na później. Nigdy też się nie zniechęcał i nie myślał: „Och, nie podołam temu fizycznie ani mentalnie”. Zawsze miał pewność siebie i entuzjazm.
Niezależnie od tego, ile przeciwności spotykał na swej drodze, Mikjo Dordże miał cierpliwość i opanowanie, by stawić im czoła i je pokonać. Wszelkie swoje działania dedykował doprowadzeniu do Przebudzenia wszystkich istot. Była to dedykacja wolna od trzech kręgów, przesycona urzeczywistnieniem pustości. Nigdy, nawet, kiedy wykonywał zwyczajne działania, jak chodzenie i leżenie, nie tracił poglądu, medytacji i postępowania wielkiego Przebudzenia. Wszystkie jego czyny skupiały się na przynoszeniu pożytku naukom i istotom.
Cokolwiek Mikjo Dordże robił, czy to dawał nauki, pisał, rozmawiał, żartował, pił herbatę czy jadł posiłek, udzielał rad, odmawiał modlitwy i medytował wieczorami, zawsze robił to dobrze i nie pozwalał, by któreś z tych działań wchodziły sobie nawzajem w drogę. Wyjaśniał ludziom jak przynosić innym pożytek i sam nigdy nie mieszał pozytywnych działań z negatywnymi w swej praktyce. Ósmy Karmapa pozostawił po sobie ponad sto tomów dzieł, a więc był niezwykle pilny i pracował dniem i nocą dla dobra istot.
Pieśń Mikjo Dordże
Po przerwie Jego Świątobliwość podzielił się ze słuchaczami pieśnią, jaką napisał Mikjo Dordże:
Jeśli spojrzysz z zewnątrz, nie znajdziesz niczego, czego bym nie robił.
Jeśli spojrzysz od wewnątrz, jestem wolny od jakiegokolwiek działania.
Jeśli to rozważysz, nie jest to obiekt umysłu.
Któż może pojąć naturę Jangciena Sarmy?
Chodzi przede wszystkim o to, że patrząc na zewnętrzne przejawienie się, nie ma takiej rzeczy, której Mikjo Dordże by nie robił. Lecz jeśli zbadamy wnętrze, faktyczne znaczenie, Karmapa był wolny od jakichkolwiek działań. Potrafił działać bez jakiejkolwiek myśli. Takie było jego urzeczywistnienie: zawsze spoczywał w równowadze. Wykonywał wszystkie działania w niezwykły, niepojęty sposób.
Jangcien Sarma to jedno z wielu imion Mikjo Dordże. Inni ludzie nie potrafiliby pojąć jego intencji i zamierzeń.
Jego Świątobliwość przedstawił dwa główne punkty podsumowujące siedemnasty dobry czyn:
- Praktyka to praca dwadzieścia cztery godziny na dobę
- Musimy nauczyć się łączyć różne praktyki
Praktyka to praca dwadzieścia cztery godziny na dobę
Jego Świątobliwość zaznaczył: „Praktyka Dharmy to coś, co należy robić dniem i nocą. Zawsze do pracy zaprzęgamy uważność, świadomość i staranność”.
Co mamy na myśli, mówiąc „praktyka Dharmy”? Praktykę należy rozumieć jako pewien system wyrabiania nawyków w umyśle, zaznajamiania umysłu z czymś. Co praktykujemy? Zmieniamy sposób działania ciała i mowy i ćwiczymy umysł.
Chodzi o to, by korygować i poprawiać umysł. Niewystarczy zrobić to raz, należy to powtarzać wielokrotnie. Takie ćwiczenie, czy też zaznajamianie, umysłu musi być ciągłe. Dopiero wówczas możemy liczyć na jakieś zmiany.
W ciągu roku mamy trzysta sześćdziesiąt pięć dni, a w ciągu doby dwadzieścia cztery godziny. Umysł nie zatrzymuje się przez ten czas ani na chwilę, lecz zawsze pracuje. I dopóki pracuje nie możemy porzucić zadania zmieniania umysłu. Nie ma czasu na odpoczynek. Skoro nasz umysł pracuje przez dwadzieścia cztery godziny, to powinniśmy go ćwiczyć przez te dwadzieścia cztery godziny. Powinniśmy nasze ludzkie życie uczynić praktyką, a naszą praktykę życiem.
Jego Świątobliwość poparł te twierdzenia następującą analogią: Jeżeli zdarzy nam się pokaźnie przytyć, a lekarze nakażą nam zrzucenie kilogramów, musimy w to włożyć wysiłek. Konieczne są ćwiczenia, więc udajemy się na siłownię i dużo ćwiczymy. Musimy też dużo chodzić, na przykład dziesięć lub dwadzieścia tysięcy kroków dziennie. Prócz tego należy ograniczyć i kontrolować jedzenie. Jeżeli ciężko pracujemy na siłowni przez godzinę, ale poza tym przez resztę dnia tylko siedzimy bez ruchu i zjadamy tłuste dania, to ani nie zrzucimy wagi, ani nie będziemy zdrowi.
Podobnie jest z praktyką. Niektórzy z nas siedzą na poduszce i praktykują przez wiele godzin, lecz kiedy wstaniemy z poduszki, tracimy wszelkie poczucie praktyki. Tego rodzaju praktyka przypomina wykonywanie zwykłej pracy, jakiegoś zobowiązania. Należy w pełni zaangażować całe ciało, mowę i umysł, i całą tę moc przenieść na praktykę. Jego Świątobliwość dodał jeszcze, że powinniśmy też być praktyką podekscytowani i pełni entuzjazmu. Potrzebujemy celu i bodźca, silnego pragnienia, by szybko osiągnąć cel, dla którego praktykujemy.
Karmapa podał jeszcze inny przykład: Często robimy postanowienia noworoczne. Jeżeli zamierzamy przez cały rok powstrzymywać się od kłamania, zawsze musimy o tym pamiętać i wciąż motywować się, by utrzymać to postanowienie. Jeśli, na przykład, coś kupujemy i kasjerka źle policzy, powinniśmy przypominać sobie o celu. Dotyczy to też takich momentów, jak picie herbaty czy rozmowa z przyjacielem, albo zebranie w pracy.
Również kiedy praktykujemy, powinno nam towarzyszyć takie myślenie i odczucie. „Przykład, który podałem, to tylko jeden cel, ale w przypadku praktyki Dharmy nie jest to takie proste. Tu sprawa jest o wiele bardziej złożona i rozległa”. Przy praktyce należy połączyć wszystkie trzy elementy – słuchanie, rozmyślanie i medytację, nie rozdzielać ich.
Kiedy praktykujemy, potrzebujemy szczególnego uczucia i entuzjazmu. Jego Świątobliwość podkreślił, że bez tego nie możemy praktykować Dharmy. Co to za nastawienie? Powinniśmy czuć, że pragniemy stać się lepszymi ludźmi. Zawsze powinna towarzyszyć nam myśl: „Będę nad tym pracować. Zrobię wszystko, by stać się lepszym”.
Stawanie się lepszym nie oznacza tu powiększania wiedzy, czy rozwijania umiejętności. Chodzi o zbliżanie umysłu coraz bardziej do Dharmy i nieustające praktykowanie. Mówimy, że nurt rzeki nigdy się nie zatrzymuje: kiedy wcześniejsza woda przepłynie, wpływa kolejna. Musimy podobnie praktykować, z efektem ciągłości. Powinniśmy stawać się lepszymi z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc i z roku na rok. Jeśli nam się uda, możemy stać się kimś innym, niż byliśmy dotychczas. Może pojawić się różnica między osobą z zeszłego tygodnia czy zeszłego roku. Może ulec zmianie nasz sposób myślenia.
Ale niezależnie od tego, kim jesteśmy, czasem czujemy nudę i ospałość, chcielibyśmy się zrelaksować i zrobić coś fajnego. Jego Świątobliwość zaznaczył, że to ważne, aby po okresie zbyt dużego wysiłku, kiedy jesteśmy wyczerpani pracą lub praktyką pozwolić ciału i umysłowi na odpoczynek. Ale przestrzegł, byśmy byli ostrożni. Odpoczynek może stworzyć silny nawyk lenistwa. Nigdy nie powinniśmy tracić myśli, że jesteśmy praktykującymi Dharmę. Należy pamiętać o tym, co należy robić, a czego nie i potrzebny jest nam ktoś, kto nas tego nauczy i będzie nam o tym przypominał.
W naukach często się podkreśla, że konieczna jest staranność, uważność i świadomość. Karmapa dodał, że nawet, gdy odpoczywamy, nie powinniśmy zaprzestawać praktyki. Spójrzmy na historie wyzwolenia mistrzów z przeszłości: oni byli w stanie praktykować nawet podczas snu. Nawet sen można podzielić na pozytywny i negatywny. Jeśli towarzyszą nam staranność i świadomość, możemy kontynuować praktykę nawet, gdy śpimy.
Jako praktykujący Dharmę, zawsze musimy mieć dozorcę, który sprawdza nasz umysł i widzi co się dzieje. Naszą odpowiedzialnością jest ciągłe baczenie na to, co jest koniecznym do wykonania dobrym czynem, a co negatywnym uczynkiem do porzucenia oraz rozróżnienie między interesem własnym a altruizmem. Cokolwiek robimy – jemy posiłek, leżymy, czatujemy na WhatsAppie czy oglądamy posta na Facebooku, wysyłamy komuś zdjęcia czy wiadomość – powinno nam zawsze towarzyszyć poczucie odpowiedzialności jako praktykujących Dharmę.
Prócz niekrzywdzenia innych powinniśmy też myśleć o pomaganiu na tyle, na ile jesteśmy w stanie, wykonując praktyki, dążąc do harmonii w ramach społeczności buddyjskiej i wkładając wysiłek w szerzenie nauk.
Łączenie różnych rodzajów praktyki
Odnośnie do drugiego punktu z siedemnastej strofy, Gjalłang Karmapa zauważył, że mamy rozmaite sposoby praktykowania, w tym słuchanie, rozmyślanie i medytacja, a także nauczanie, objaśnianie i debatowanie. Podkreślił jak ważne jest połączenie ich w jedno.
Gdybyśmy spędzali cały czas na słuchaniu wielu nauk i przyjmowaniu jednej za drugą abhiszek i przekazów, niewykluczone, że w końcu byśmy się znudzili i stwierdzili, że to nie ma sensu. Już samo to sprawia, że trudno jest nam ulepszyć praktykę.
Jego Świątobliwość wyjaśnił to na przykładzie edukacji w szkołach: Jeżeli nauczyciel tylko mówi, a uczniowie tylko słuchają, lecz nie mają na ten temat żadnych przemyśleń, ani nie próbują sami zrozumieć tematu, nauczyciel potem spyta: „Co właśnie powiedziałem? Powtórzcie”. I uczniowie nie będą potrafili powtórzyć. Słowa nauczyciela wpłyną jednym uchem, a wylecą drugim. Co więcej, wystarczy, że na egzaminie pytania będą nieco zmienione, uczniowie nie zdołają na nie odpowiedzieć.
Podobnie, kiedy guru naucza nas Dharmy, a my tylko słuchamy, lecz w ogóle o niej nie myślimy, to jak uczyć papugę recytacji mantr mani. Papuga będzie w stanie powtórzyć słowa, ale ich zrozumienie będzie poza jej możliwościami. Dlatego tak ważne jest połączenie wszystkich praktyk: słuchania, przemyśliwania i medytacji.
Czym jest więc słuchanie, przemyśliwanie i medytacja oraz trzy rodzaje pradżni, jakie z nich płyną? Słyszenie dźwięków wypowiadanych przez guru słów może być nazwane słuchaniem, lecz samo słuchanie nie tworzy pradżni. Aby powstała pradżnia słuchania, nie tylko należy usłyszeć same słowa, lecz trzeba też nieco je przemyśleć. Nawet jeśli nie zrozumiemy ich dogłębnego znaczenia, przynajmniej powinniśmy uzyskać ogólne zrozumienie. Dopiero wtedy rozwiniemy pradżnię zrodzoną ze słuchania.
Samo uzyskanie zrozumienia tego, co powiedział lama, nie wystarczy. Tak naprawdę, jeśli pozostaniemy na etapie dopiero co usłyszenia i zrozumienia czegoś, jest to bardzo niebezpieczne. Kiedy myślimy, że tak dużo przestudiowaliśmy i przeczytaliśmy, pojawia się niebezpieczeństwo urastania w dumę. Takie zrozumienie nie pomaga nas ujarzmić, więc powinniśmy uczynić je podstawą dalszego studiowania. Zadawajmy nauczycielowi pytania i korzystajmy z tekstów i z logiki, by dalej badać. Jakie to jest? Jakie to nie jest? To jest właśnie przemyśliwanie.
Dopiero kiedy przemyślimy nauki i rozwiniemy pewien poziom pewności, że jest tak, jak nauczał guru, możemy mówić o pradżni wypływającej z przemyśliwania. Taka stabilna pewność jest bardzo ważna. Pomaga nam, aby nie iść ślepo za tym, co mówią inni ludzie lub społeczeństwo. Musimy mieć tę niezachwianą pewność, że jeśli będziemy praktykować, to porzucimy takie błędy i rozwiniemy takie właściwości, zaś jeśli nie będziemy praktykować, to nie będzie szansy na rozwinięcie żadnych właściwości. Pewność pozwoli nam na rozwinięcie pradżni przemyśliwania.
Następnie Jego Świątobliwość wyjaśnił medytację. Kiedy rozwiniemy pewność i dogłębnie przebadaliśmy słowa guru, pojawia się w nas mocne poczucie, że „to jest naprawdę to”. I tego zdecydowania nie możemy tak po prostu zostawić. Dniem i nocą musimy mieszać umysł z Dharmą, aż staną się jednym. I właśnie nieustające robienie tego, to medytacja.
Medytacja nie jest rozmyślaniem nad czymś, ale tak naprawdę tworzeniem nawyków. Mamy dwa jej rodzaje: analityczną i wyciszenia. Jeżeli wciąż od nowa będziemy starać się sprawić, że nasz umysł i Dharma będą jednym, pewnego dnia nie będziemy już musieli aż tak bardzo się starać. W naturalny sposób nasz umysł i Dharma połączą się w jedno. I to nazywamy pradżnią zrodzoną z medytacji.
Spośród tych trzech rodzajów praktyki słuchanie wymaga oparcia się na kimś. Lecz pozostałe dwa rodzaje, to coś, co musimy zrobić sami. To, czy nasza praktyka idzie w dobrym kierunku, tylko w jednej trzeciej zależy od guru, zaś za całą resztę jesteśmy odpowiedzialni sami. Słuchanie zależy od guru, ale to czy czynimy przemyślenia i czy medytujemy, to już nasza sprawa. Jeżeli zamiast nas medytację wykona lama, to raczej nam to nie pomoże, prawda?
Słuchanie, przemyśliwanie i medytacja w codziennym życiu
Choć te trzy słowa mogą brzmieć, jak jakiś dharmiczny żargon, to możemy myśleć o nich w kategoriach naszych codziennych sytuacji życiowych. Na przykład, kiedy ludzie po raz pierwszy słyszą o Ameryce i jaka jest bogata, potężna i rozwinięta, myślą o możliwościach, które tam są i jak mogliby zarobić dużo pieniędzy. Słyszenie o tym od naszych przyjaciół i znajomych to słuchanie.
Następnie jesteśmy coraz bardziej zainteresowani, więc czytamy książki, oglądamy klipy i filmy hollywoodzkie, aby zdobyć pewną wiedzę o Ameryce. Ale czy tylko na tej podstawie będziemy w stanie doświadczyć czym rzeczywiście jest Ameryka? To raczej mało prawdopodobne.
Aby naprawdę wiedzieć czym jest Ameryka, najpierw powinniśmy tam pojechać, spędzić kilka lat i popracować tam. Wtedy nabierzemy zrozumienia. Ale nawet to nie da nam pewności. Mam znajomych, którzy spędzili w Stanach kilkadziesiąt lat, ale nadal nie mówią po angielsku i nie mają za bardzo kontaktu ze społeczeństwem. To, że nasze ciało tam się znajduje, nie oznacza, że mamy doświadczenie Ameryki.
Więc najpierw dowiadujemy się, że jest taki kraj, jak Stany Zjednoczone. Następnie rozmyślamy o nim i interesujemy się nim. Wreszcie jedziemy tam i doświadczamy go. To jest to samo, co słuchanie, przemyśliwanie i medytacja.
Jego Świątobliwość posłużył się jeszcze jedną analogią. Wielu ludzi nigdy nie jadło tofu. Ale słyszą o nim, więc są zaintrygowani i sprawdzają co to jest. Jednak dopiero, kiedy udadzą się do chińskiej restauracji i zamówią danie z tofu, będą mogli mieć doświadczenie jak tofu smakuje.
Nieważne, co robimy i jak nabieramy doświadczenia w życiu, jest to dokładnie to samo, co słuchanie, przemyśliwanie i medytacja. Słuchanie zasadniczo oznacza, że nawiązaliśmy kontakt z Dharmą. Przemyśliwanie to analizowanie tego, czym i jaka jest Dharma. Natomiast to, czy Dharma stanie się faktyczną częścią naszego umysłu, zależy od medytacji. Musimy naprawdę wszczepić Dharmę w nasze serce i umysł i zdobyć doświadczenie. Medytacja nie polega tylko na siedzeniu na poduszce i na oddychaniu. Jest to system rozwijania doświadczenia spajania Dharmy z umysłem.
A więc kiedy wysłuchaliśmy Dharmy, powinniśmy o niej rozmyślać. Bez tego możemy do końca życia słuchać nauk, ale nie przyniesie to pożytku. Jego Świątobliwość przypomniał, że po przemyśleniu należy praktykować i zdobywać doświadczenie. Żaden pożytek nie wypłynie z robienia tylko jednego bez pozostałych. Koniecznie trzeba połączyć wszystkie trzy elementy w jedną całość i tylko wówczas można mieć nadzieję, że możemy się zmienić.
Buddhowie i Karmapowie
Nie wystarczy, że połączymy słuchanie, przemyśliwanie i medytację. Należy również wykonywać niezbędne praktyki, w tym sześć paramit. Celem jest bowiem osiągnięcie stanu Buddhy, w którym pomaganie innym jest bezwysiłkowe i spontaniczne. Bodhisattwowie mogą pomagać jeśli włożą w to wysiłek, ale Buddhowie posiadają wszystkie właściwości porzucenia i urzeczywistnienia. Jeżeli chcemy dotrzeć do tego poziomu, musimy rozwijać się we wszystkich aspektach.
W Dżatakach, gdzie Buddha przedstawiony jest jako bodhisattwa, praktykuje on szczodrość, etyczność, cierpliwość, radosny wysiłek, dhjanę i pradżnię. Nawet w życiu, w którym osiągnął Przebudzenie, uczył się na wysokim poziomie. Porzucił luksusowe pałacowe życie dla życia mnicha. Po czym spędził sześć lat na praktyce ascezy, a następnie praktykował dhjanę, by się przebudzić. Był szczodry w obdarowywaniu wszystkich Dharmą. Wykazał się również cierpliwością w obliczu krzywd wyrządzanych przez Dewadattę i innych. Tak więc Buddha w tamtym życiu praktykował wszystkie sześć paramit.
Jego Świątobliwość wskazał na podobieństwa między Buddhą a różnymi inkarnacjami Gjalłanga Karmapy. „Mikjo Dordże dożył zaledwie czterdziestu ośmiu lat, lecz w swoim życiu dokonał wielu rzeczy, które nas zadziwiają i inspirują. Kiedy czytamy historie jego wyzwolenia i dowiadujemy się jak słuchał przekazywanej mu Dharmy, odnosimy wrażenie, że musiał na słuchaniu nauk spędzić całe życie. Kiedy wiemy ile pozostawił dzieł, dochodzimy do wniosku, że musiał pisać całymi dniami. A kiedy pomyślimy o wszystkich jego podróżach, to wygląda na to, że nie miał czasu praktycznie na nic innego”.
Tak czy inaczej, nie wiemy dokładnie z iloma ludźmi spotykał się każdego dnia, ilu udzielał audiencji ani jak dużo czasu spędził na pisaniu, lecz patrząc z perspektywy na wszystkie jego działania, opowieść z jego historii wyzwolenia jest niezwykła.
Mając czyste i doskonałe intencje, Mikjo Dordże niewiele sobie robił z licznych przeszkód i trudności w pracy dla dobra nauk i istot. Bez żalu i narzekania, bez odpoczynku, poświęcał się licznym aktywnościom, a nie było to jedynie nauczanie Dharmy. Nauczał, debatował, pisał, słuchał, rozmyślał i medytował. Angażował się w niezliczone i rozległe działania. Na nim powinniśmy się wzorować i jego brać za przykład do naśladowania.
Zostało powiedziane: „Historie wyzwolenia mistrzów przeszłości są praktyką dla ich uczniów”. Kiedy poznajemy te historie, sami nabieramy nieco odwagi. Widząc ciężką pracę i poświęcenia mistrzów, powinniśmy za wszelką cenę choć trochę otworzyć umysł. Byłoby to wielkie rozczarowanie, gdyby ich wysiłki poszły na marne.
Oczyszczajmy więc nasze intencje, przedstawiajmy nowe pomysły i myślmy, co jeszcze możemy zrobić dla nauk i dla istot. Tak naprawdę nawet się za to jeszcze nie zabraliśmy. Przynajmniej przekonajmy się jacy jesteśmy, aby nie zmarnować życzliwości i wysiłków wielkich mistrzów. Dążenie do tego jest naprawdę bardzo ważne.