Arja Kszema 2022 – Dzień siódmy: Czynienie z przeciwności ścieżki poza formalną medytacją
1 maja 2022Arja Kszema 2022 – Dzień dziewiąty: Działanie motywowane dobrymi intencjami jako ścieżka
13 maja 2022Jego Świątobliwość Siedemnasty Karmapa komentuje autobiograficzne dzieła Ósmego Karmapy Mikjo Dordże
Wiosenne nauki Dharmy Arja Kszema
4 kwietnia 2022
Ósmy dzień wiosennych nauk Arja Kszema Jego Świątobliwość rozpoczął od szesnastego z dobrych czynów Mikjo Dordże. Kierując się komentarzem Sangje Paldrupa, w części o przyjmowaniu przeciwności jako ścieżki poza formalną medytacją, można powiedzieć, że ta strofa dotyczy szóstego z dziesięciu tematów: przyjmowania pożytku i szczęścia dobrych intencji jako ścieżki.
Jak mógłbym wszystkim istotom z całej przestrzeni
Nieść błahe, chwilowe korzyści
Oraz doczesne przyjemności i spokój
Zamiast daru prawdziwego Przebudzenia?
Mam to za jeden z mych dobrych czynów.
Gjalłang Karmapa zauważył, że między rdzennym tekstem i komentarzem uzyskanymi z biblioteki Drepungu (wydanymi przez Vajra Vidya Institute, Waranasi) a tymi z pałacu Potala są nieścisłości, które należałoby w przyszłości porównać i sprawdzić.
Nasze działania muszą mieć u podstaw dobrą intencję – czystą, altruistyczną intencję osiągnięcia stanu Buddhy.
Jego Świątobliwość wyjaśnił: „Jeśli nie jesteśmy w stanie przekopać się przez odmęty samsary i doprowadzić wszystkich istot do nieprześcignionego Przebudzenia, jeśli nawet zdołamy doprowadzić je do osiągnięcia tymczasowych przyjemności bogów i ludzi, albo, jeszcze lepiej, do poziomu arhata śrawaków i pratjekabuddhów, nawet to nie wypełnia jeszcze intencji bodhisattwy, który kieruje się nieskończenie wielką odwagą…” Karmapa Mikjo Dordże nosił w sobie postanowienie bodhisattwy i odwagę Awalokiteśwary, więc jego najważniejszą cechą były te nieprzebrane, czyste intencje.
Kadampa Gesze Tynpa tak mówił o swym mistrzu Atiśi: „Atiśa nie chwalił za bardzo słuchaczy i pratjekabuddhów”. Podobnie, Mikjo Dordże nie widział zbytnio sensu w tym, by istoty osiągały tymczasowe szczęście. Uważał natomiast, że zasługują na współczucie. Ludzie mogą sądzić, że krótkotrwałe zdobycie środków, bogactwa czy przyjemności jest czymś dobrym, ale z punktu widzenia kogoś, kto dostrzega naturę samsary, ich sytuacja nadal jest po prostu cierpieniem. Te istoty nadal są pod kontrolą karmy i negatywnych stanów umysłu i dlatego zasługują na współczucie i prawdziwą miłość.
Za czasów Mikjo Dordże w tybetańskim społeczeństwie było wielu ludzi, którzy uważali, że są dobroczynni i mają na uwadze pomaganie innym. Niektórzy sądzili, że zapobieganie utracie przez ludzi dobrego samopoczucia, zdrowia, majątku i władzy jest bardzo ważne, więc pomagali, jak tylko mogli w tej kwestii. Inni natomiast uważali, że ważne jest, by pomagać sandze, lecz skupiali się na krótkotrwałych potrzebach pożywienia i szat, spędzając życie na poszukiwaniu sponsorów dla mnichów i mniszek w klasztorach. Jeszcze inni oddawali się ochronie życia istot, gdyż uważali, że uniknięcie cierpienia niższych światów w kolejnych życiach jest ważne. Ratowali więc życie zwierząt i krytykowali tych, którzy działają na rzecz nauk, jako pozbawionych miłości i uczuć: “Zjadają mięso i piją ich krew”.
Jednak jeszcze inni ludzie mogli uważać długoterminowe wyzwolenie istot za ważne. „Samsara jest z natury zwyczajnie cierpieniem. Ból narodzin, starzenia się, chorób i śmierci jest przerażający, a przyczyny pochodzą z naszego umysłu. Jeśli potrafimy powstrzymać strumień koncepcji i myśli, wówczas zdołamy zatrzymać gromadzenie karmy i jej dojrzewanie. Zatrzymując myśli, możemy więc powstrzymać kontinuum narodzin – myśleli. – Aby zatrzymać myśli, należy urzeczywistnić jakąś kompletnie czarną pustość i medytować nad nią”. Udawali się więc do jakiejś odludnej doliny i medytowali tam na ograniczoną, pozbawioną wyrazu nicość, np. pustość kolumn i słojów. Potem nakłaniali innych do medytowania na tę ograniczoną pustość i mówili, że przekazują Dharmę, doprowadzają do dojrzałości i wyzwolenia istoty, sprawiając, że zyskują one wszechwiedzę. W tamtych czasach w Tybecie było wielu takich ludzi, którzy mówili, że mają czyste intencje w stosunku do nauk i istot w długiej perspektywie.
Natomiast Mikjo Dordże wierzył, że wszystkie istoty należy doprowadzić do pełnego wyzwolenia i wszechwiedzy, i był gotów zrobić w tym celu co tylko trzeba i poświęcić wszystko, co jest konieczne. Nie interesowały go połowiczne przyjemności i bogactwo samsary i nirwany, nie dążył też do częściowego wyzwolenia i ograniczonej nirwany. Jeśli przywiążemy się do tymczasowych przyjemności i bogactwa i jeśli będziemy uważać je za coś ważnego, staną one na przeszkodzie w osiągnięciu wielkiego Przebudzenia. Istnieje również niebezpieczeństwo, że będziemy dokonywać negatywnych czynów dla pożytku tego tymczasowego ludzkiego życia i przez to zostaniemy ponownie wrzuceni w samsarę i niższe światy. Dlatego jeśli Mikjo Dordże napotykał sytuację, która mogła doprowadzić istoty do wszechwiedzy i wyzwolenia, korzystał z okazji. Nie wykonywał jednak działań, które z pozoru tylko wyglądały na pozytywne.
Niektórzy krytykowali Mikjo Dordże: „Twoje idee są zbyt ograniczone. Jeśli masz postanowienie mahajany wzbudzenia bodhiczitty i oddanie, cokolwiek zrobisz dobrego, stanie się przyczyną wielkiego Przebudzenia. Powinieneś więc wziąć pod uwagę tymczasowe pożytki płynące z dawania pożywienia, ubrań itp. jako możliwe przyczyny osiągnięcia wielkiego Przebudzenia i wszechwiedzy”. Była to prawda w jednym aspekcie: istnieją dalekie i bezpośrednie przyczyny osiągnięcia wszechwiedzy. Ale nie ma wcale pewności czy działania będące dalekimi przyczynami doprowadzą do Przebudzenia, mogą one natomiast stanąć na przeszkodzie bezpośrednim przyczynom. Jeśli jesteś bodhisattwą niezaznajomionym z metodami, skupianie się na dalekich przyczynach może przynieść odwrotny efekt i negatywnie wpłynąć na działalność Buddhów i bodhisattwów. Na przykład, doświadczony i inteligentny lekarz nie poda pacjentowi alkoholu, niezależnie od tego, jak spragniony by nie był. Taki lekarz, rozumiejący przyczyny i warunki, poda raczej coś naprawdę pożytecznego.
Jego Świątobliwość podsumował główne założenie tej strofy: „Jakiekolwiek działanie podejmujemy, powinniśmy kierować się dobrymi intencjami – czystymi, altruistycznymi intencjami osiągnięcia stanu Buddhy”. I tu należy brać pod uwagę trzy kwestie: 1) co należy rozumieć przez altruizm, czy też przynoszenie pożytku, 2) czym jest czysta intencja oraz 3) czym charakteryzuje się dobry czyn w przeciwieństwie do pseudo-dobrego.
Altruizm to praktykowanie Dharmy, aby inni osiągnęli wyzwolenie i stan Buddhy.
Altruizm to pragnienie, by wszystko się dobrze ułożyło innym ludziom. Po pierwsze, powinniśmy wiedzieć co dla innych jest dobre, a co niedobre. Niestety ludzie stosują własne kryteria zgodne z ich własnymi założeniami. Na przykład, pieniądze, długie i zdrowe życie, sława, samodzielnie osiągnięta kontrola, stanie się bogiem lub mędrcem, czy też jakaś kombinacja tego wszystkiego może być uważana za wartościową i dobrą przez różnych ludzi. Co więcej, ktoś może coś uważać za „dobre”, lecz inni mogą mieć odmienne zdanie, co prowadzi do potencjalnej niezgody. Poza tym, nasze własne wyobrażenia zmieniają się w ciągu naszego życia. Coś, co uważamy za ważne, gdy jesteśmy młodzi, może się zmienić, gdy dorośniemy i znowu zmienić, gdy się zestarzejemy. Kiedy uda nam się spełnić nasze własne dążenia, również one mogą się zmienić. Nie możemy więc nigdy ustalić co jest ostatecznie dobre.
Z buddyjskiego punktu widzenia czy najlepiej jest wyzwolić istoty z niższych sfer egzystencji? Czy też wyzwolić je z samsary? Aby móc pomagać, musimy wiedzieć, co dla innych jest najlepsze, zanim będziemy nieść pomoc. Nasze własne opinie niekoniecznie są trafne. Dlatego powinniśmy być pełni pokory i poprosić o radę osoby o większej pradżni i doświadczeniu. Jego Świątobliwość podkreślił, że możemy szukać pomocy u Buddhy i w Dharmie, której nauczał. Wskazówki co należy robić, a czego nie, zostały przekazane w sukcesji od Buddhy aż do naszego guru, duchowego przyjaciela, od którego możemy uzyskać poradę.
Buddha posiadał pradżnię rozumienia natury świata. Mówił, że najbardziej pożyteczna dla nas i dla wszystkich jest Dharma i dlatego należy ją praktykować. Wyjaśnił, że praktykujemy ją po to, by uzyskać wyzwolenie i osiągnąć stan Buddhy. Dlatego, jeśli pokładamy wiarę w Buddzie, największą korzyść przyniesie nam i innym podążanie za jego radą i rozwinięcie w sobie pewności co do tego. Jeżeli osiągnięcie wyzwolenia i wszechwiedzy jest naszym ostatecznym celem i przyniesie największą korzyść, oznacza to, że pomaganie i niesienie dobra, które nie kierują się tym celem, nie jest najlepszym sposobem pomagania istotom, nie jest także ostatecznym szczęściem i pożytkiem. Altruizm to praktykowanie Dharmy, aby wszyscy osiągnęli wyzwolenie i stan Buddhy. Nie jest to zdanie zwyczajnych ludzi, którzy debatują co jest najlepsze. Jest to nauka Buddhy.
Czysta, doskonała intencja powinna być całkowicie ukierunkowana na przynoszenie pożytku innym.
Kiedy mówimy „czysta, doskonała intencja”, cokolwiek robimy powinno być robione nie w naszym własnym interesie, lecz całkowicie powinno być ukierunkowane na przynoszenie pożytku innym. Powinniśmy się zawsze zastanawiać: „jak mogę pomóc tej istocie?” Jeżeli nie zrozumiemy jak ważna jest czysta i doskonała intencja, coś może z zewnątrz jawić się jako dobre, lecz tak naprawdę wcale nie musi być dobrą i korzystną działalnością.
Na przykład, jeśli ratujemy życie wołu, czy jest to pozytywne działanie? Z zewnątrz może się wydawać, że jest to działanie dobre, lecz czyn sam w sobie niekoniecznie musi być czymś prawym. Kiedy ratujemy zwierzę, prócz zewnętrznego zamanifestowania się czynu jest też wewnętrzna intencja, motywacja. Chociaż inni mogą być świadkami przejawienia się czynów mowy i ciała, tylko my sami znamy naszą motywację. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że zignorujemy ten aspekt. Motywacja i intencja są tak naprawdę ważniejsze od uczynków ciała i mowy.
Dlaczego chcemy uwolnić tego wołu? Odpowiedź znajduje się jedynie w naszej motywacji, w intencjach. Ciało i mowa są jedynie narzędziami, których używamy, by wypełnić intencję, która jest tu nadrzędna. Podobnie, jeśli uderzy w nas samochód, nie będziemy go (narzędzia) pytać dlaczego nas uderzył. Pytanie skierujemy do kierowcy, bo on nim dowodzi. A więc badajmy naszą motywację. Jaki jest cel uratowania życia wołu? Czy myślimy o tym konkretnym wole? Czy kieruje nami miłość? Czy myślimy: „To nie będzie w porządku jeśli ten wół umrze”? Jeśli natomiast chcemy się popisać, żeby inni postrzegali nas jako dobrą osobę i dobrego praktykującego, ten prawy czyn staje się pseudo-zasługą ze względu na stojącą za nim motywację.
Powinniśmy wypełniać zasługę, która niesie w sobie jakość i utrzymać poziom.
Chociaż działania ciała i mowy mogą być takie same, to, czy rezultatem będzie zasługa czy pseudo-zasługa, zależy od naszej motywacji i poziomu działania. Na motywację składa się motywacja przyczynowa i bezpośrednia. Motywacja przyczynowa to cel, jaki nam przyświeca, kiedy myślimy o dokonaniu jakiegoś czynu, natomiast motywacja bezpośrednia to myślenie, jakim się kierujemy, wykonując uczynek. Mówiąc językiem bardziej współczesnym, poziom działania to jakość i ilość dokonanych działań.
Jakość, czy też autentyczność, będzie zależeć od motywacji i celu. Czyste, doskonałe intencje wiążą się z jasną, stabilną i klarowną motywacją. Czy wykonujemy dane działanie, aby uczynić kogoś bogatym i potężnym, czy aby doprowadzić go do wyższych światów i prawdziwej doskonałości? Czy może do stanu Buddhy? Aby osiągnąć rezultat, cel musi być jednoznaczny.
Jako praktykujący Dharmę powinniśmy robić różne rzeczy, ale cel ostateczny jest tylko jeden – osiągnięcie stanu Buddhy. Kiedy umieramy, wymieniamy odchodzące ciało na kolejne życie, ale nie wymieniamy świadomości, ta trwa nadal. Dlatego należy świadomości nadać znaczenie. Podstawowym celem naszej świadomości jest wyjście poza narodziny i śmierć i osiągnięcie wyzwolenia oraz stanu Buddhy.
Stabilne cele prowadzą do doskonałych rezultatów.
Jego Świątobliwość opowiedział historyjkę o chińskim mistrzu zen i jego uczniach, którzy w dawnych czasach prowadzili niezależne życie i sami zdobywali środki na utrzymanie. Hodowali też własne warzywa. Pewnego dnia mistrz zarządził sadzenie ryżu. Każde ziarenko musi zostać posadzone indywidualnie, w równych rządkach. Po posadzeniu rządki uczniów były nierówne: niektóre ziarenka odstawały do tyłu, inne za bardzo do przodu, a rządki biegły w różne strony. Natomiast ryż mistrza był posadzony idealnie równo.
Uczniowie zastanawiali się nad tym i zapytali mistrza: „Jak udało ci się posadzić ryż w tak idealnie równym rządku? Nasz ryż tak nie wygląda”.
Mistrz wybuchnął śmiechem. „To bardzo proste. Kiedy sadzicie ryż, powinniście obrać sobie jakiś punkt odniesienia i całkowicie skupić się na tym jednym punkcie, jako na celu, ku któremu wyznaczycie linię sadzonek. Następnie sadźcie ryż wzdłuż tak wyznaczonej ścieżki w stronę celu”.
Uczniowie pomyśleli: „W porządku” i sadzili dalej. Kiedy powstało kilka kolejnych rządków, zobaczyli nowy problem: teraz ich rzędy ryżowych sadzonek tworzyły łuki i zakola, jak rzeka.
Zobaczył to mistrz i zapytał: „Jak to się stało?”
Uczniowie odparli: „Mistrzu, mówiłeś, żeby skupić się na punkcie odniesienia. W oddali był jeden wół, przyjęliśmy go więc jako punkt odniesienia do sadzenia ryżu”.
Mistrz zbeształ ich: „Nic nie rozumiecie! Wół będzie chodził w tę i we w tę. Kiedy on się poruszył, wasz cel się poruszył i dlatego rządki ryżu robią łuki. Punkt odniesienia nie był stabilny. Powinniście skupić się na czymś, co się nie porusza i jest stabilne”.
Więc uczniowie zauważyli wielkie drzewo i skupili się na nim jako na punkcie odniesienia. Ponownie zabrali się za sadzenie ryżu. Wreszcie ich rzędy były idealnie proste, jak ich mistrza.
I podobnie jest z naszymi celami. Nie tylko powinny być klarowne, ale też stabilne i nieporuszone. Jeżeli nie mamy stabilnego celu, czasem będziemy wykonywać pozytywne działania, czasem negatywne, a czasem pseudo-pozytywne.
Potrzebujemy również czystych, doskonałych intencji. Należy mieć czystą intencję poświęcenia się w stu procentach dla pożytku innych, w sposób niezwiązany z naszym osobistym zyskiem i potrzebami. Jeżeli czyn choć trochę jest powiązany z osobistym pożytkiem, nie jest czysty. Należy zadać sobie również pytanie czy czyn jest naprawdę korzystny dla innej istoty. Oczywiście trudno jest to osiągnąć, robimy więc, co możemy. Nawet jeśli nie potrafimy wzbudzić w sobie czystej, altruistycznej intencji, powinniśmy pójść tak daleko, jak to możliwe, by pomagać innym, pamiętając, że ich potrzeby są ważniejsze od naszych. To jest motywacja przyczynowa. Następnie oceniamy naszą sumienność, precyzję i zainteresowanie, kiedy wykonujemy działanie. Jest to wyznacznikiem bezpośredniej motywacji.
A więc tak naprawdę wszystko w określeniu poziomu jakości naszych działań sprowadza się do motywacji. Kiedy wielcy mistrzowie przeszłości nauczali, studiowali Dharmę, recytowali modlitwy i teksty lub wykonywali inne działania, jasno określali intencję, aby mieć wysokiej jakości, dobrą motywację. Powinniśmy ich w tym naśladować.
Ilość wykonanych czynów zależy od naszego umysłu, a nie od zjawisk zewnętrznych.
Przez ilość rozumiemy tu zasięg oraz częstotliwość wykonywanych działań. Czy to oznacza, że należy codziennie do końca życia ratować istoty? Niekoniecznie. Jest tak, ponieważ zasięg i ilość zasługi nie odnosi się jedynie do zewnętrznego przejawienia. Zależy bowiem też od jakości czynu, zainteresowania i sumienności oraz tego, jak dużo myślimy o danym działaniu. W grę wchodzi także skutek działania, to, do czego ono prowadzi itd. Samo tylko ratowanie życia tyle razy, ile możemy, niekoniecznie stanie się wielką i rozległą pozytywną zasługą.
Obecnie sytuacja gospodarcza w Tybecie nieco się poprawiła. Ludzie mają pieniądze, więc wydają je na piękne ofiary i rytuały, ofiarowanie ognia, flagi modlitewne itp. w dużych ilościach. Wywieszają tyle flag, że przez to zanieczyszczają ziemię i wodę oraz środowisko wokoło. Nawet zwierzęta mogą się zaplątać we flagi modlitewne i umrzeć. Jego Świątobliwość stwierdził, że nie uważa, iż nasi przodkowie nie byli w stanie składać tak wielkich darów, gdyż nie mieli tyle pieniędzy, co my obecnie. Raczej nasi przodkowie mieli pewną głębię wiary, pogląd i zaufanie, których nam brakuje. Dziś zewnętrzne ofiary mogą być ogromne, jeśli chodzi o ilość. Ale czy jest w nich zasługa? Powinniśmy przyjrzeć się własnemu umysłowi. Czy nasza motywacja nie jest pusta? Nie chodzi o to, ile wydaliśmy pieniędzy, lecz o to, jak duże ofiarowanie składamy mentalnie i jak wielka jest nasza szczodrość. To się liczy przy gromadzeniu zasługi. Kiedy Buddha spędził sześć lat na praktyce ascezy, a potem usiadł pod drzewem Bodhi, co posiadał? Nic kompletnie, nie miał nawet picia i pożywienia. Ważne jest, by przyjrzeć się w jaki sposób Buddha zbierał nagromadzenia. Tak więc ilość działań nie zależy od czynników zewnętrznych. Przede wszystkim zależy od naszego własnego umysłu.
Podobnie, istnieje wiele sposobów pozytywnego działania dla różnych istot w zależności od czasu i miejsca. Nie należy lgnąć tylko do jednego pozytywnego czynu lub rodzaju zasługi ze względu na tradycję, a przy tym lekceważyć lub umniejszać inne zasługi. Powinniśmy korzystać z różnych pozytywnych metod, by przynosić pożytek istotom i wszelkimi sposobami starać się powiększyć zasługę.
Weźmy za przykład odżywianie. Ważne jest, by zbalansować ilość oraz kombinację różnych elementów odżywczych. Rośliny strączkowe i tofu są bardzo dobrym źródłem białka, a także dostarczają wapnia i witamin. Ale gdybyśmy jedli tylko strączki, pojawiłoby się niebezpieczeństwo reumatyzmu i artretyzmu. Dlatego dobrze jest spożywać różne rodzaje pokarmów i nie przejadać się tylko jednym. Analogicznie, kiedy staramy się wykonywać pozytywne czyny dla pożytku istot, nie przywiązujmy się do jednej metody czy jednego rodzaju takich działań. Należy robić to, co przyniesie największy pożytek i najlepszy rezultat, korzystać z inteligencji i być kreatywnym, badać umysł, po czym odprężyć go i działać. Dlatego dokonując pozytywnych, przynoszących zasługę czynów, powinniśmy kierować się pradżnią.
Czynienie ścieżki z działań podpartych dobrymi intencjami
Według komentarza, kolejna strofa rdzennego tekstu omawia siódmy z dziesięciu tematów – czynienie ścieżki z działań podpartych dobrymi intencjami:
Zdobycie Przebudzenia dla dobra własnego i innych
Wymaga porzucenia braku wiary w siebie,
Rozpaczy, niepewności i znużenia
Oraz uzbrojenia się w niespożytą pilność,
Jakże przeto mógłbym w tym życiu być niestałym w praktyce?
Mam to za jeden z mych dobrych czynów.
W epoce Mikjo Dordże większość osób twierdzących, że posiadają miłość i niezmierzone współczucie, najpierw przez kilkadziesiąt lat studiowała teksty tradycji sutr. Wiele lat poświęcali na naukę logiki i debatowania. Następnie przechodzili do tradycji tantr i kilka lat poświęcali na rytuały dla zmarłych, w tym rytuały gniewnych i łagodnych bóstw, jak chociażby Amitabhy, a nie na dogłębne studiowanie znaczenia tantr. Zależało im jedynie na rytuałach, które zapewnią im pożywienie. W pewnym momencie mówili: „Praktykowałem trochę Dharmy i zinternalizowałem jej znaczenie”, po czym udawali się na kilkuletnie odosobnienie w górach. Zapominali o debatach i logice, a także większość rytuałów, robili się aroganccy, wierząc, że osiągnęli pewien poziom doświadczenia z tryskającą pradżnią i zaczynali nauczać Dharmy. Co powinniśmy robić, a czego unikać jest jasno powiedziane w tekstach dotyczących etapów ścieżki trzech rodzajów praktykujących. Lecz oni lekceważyli słowa Buddhy, traktując je jako doraźne, a nie ostateczne znaczenie, nauczając czego tylko chcieli, jako kluczowych wskazówek do osiągnięcia urzeczywistnienia. Aby uzyskać sławę, reputację i przyjemności, angażowali się w nauczanie i debatowanie.
Inni myśleli: „Nie mogę wykonywać takiej pracy – nauczać, debatować i pisać. Albo ktoś mnie zabije, albo umrę śmiercią naturalną zanim zakończę pracę. Więc to nie ma sensu”. A więc, zamiast pracować, udawali się gdzieś, gdzie mogli otrzymać jedzenie, ubranie i rozmowy, których było im potrzeba. Szukali miejsca, gdzie kilka kobiet mogło ich sponsorować, wierząc, że robią wspaniałe rzeczy dla ogromnego pożytku innych. Ale w rzeczywistości robili neutralne lub wręcz negatywne rzeczy. Jeszcze inni myśleli, że mają dobre życie: „Ten lama potrafi dokonywać dobrych czynów. Byłoby fajnie, gdybym był jak on”. I tak więcej osób było przyciąganych i zbierało się duże zgromadzenie uczniów.
Mikjo Dordże nie uważał, że tacy ludzie byli ważni, nie aspirował, by być jak oni, nie dawał się im przekonać i nie mieli na niego wpływu. Mikjo Dordże wykonywał swoje działania, a gdyby coś okazało się szkodliwe zamiast przynosić pożytek, zaprzestałby takich czynów, gdyż nie są pozytywne. W efekcie ludzie mieli do niego zaufanie. Jak sam napisał w Stu krótkich wskazówkach, Mikjo Dordże nie uważał, że pseudo-zasługa jest czymś znaczącym:
Najlepiej jest przynosić pożytek istotom bezpośrednio. Jeśli to nie jest możliwe, skupiajmy się na niesieniu pomocy niebezpośrednio. Zacznijmy od niekrzywdzenia i róbmy, co się da, by nauczać Dharmy, kontemplować Dharmę, medytować nad nią, gromadzić mnichów, utrzymywać klasztory i budować stupy i posągi. Wszystkie intencje i działania służące zwiększeniu zasługi staną się ziarnami wielkiego Przebudzenia. Jeśli nie kieruje nami intencja przynoszenia pożytku istotom, lub jeśli nawet tak jest, ale swymi działaniami wyrządzamy krzywdę, żadne słuchanie, rozmyślanie i medytowanie nad Dharmą oraz pozorne gromadzenie zasługi nie staną się przyczynami stanu Buddhy i są być może łutem szczęścia.
Należy przyglądać się samemu sobie, czy szczerze praktykujemy Dharmę. To przypomniało Jego Świątobliwości historię Dzietsyna Milarepy, więc dalszy ciąg komentarza do siedemnastego czynu został odłożony do kolejnego wykładu.
Przykład Milarepy
Przed swym odejściem Dzietsyn Milarepa pozostawił uczniom testament. Nie posiadał ważnych ani świętych przedmiotów, jedynie laskę z arury, czapkę i bawełnianą szatę, które wysłał Gampopie na pamiątkę. Inną laskę i szatę odesłał do Reciungpy. To było wszystko, co posiadał i co podarował najważniejszym uczniom. Nie posiadał komputera, iPhone’a i tym posobnych gadżetów, które nam są dziś niezbędne.
Powiedział jednak coś dziwnego: „Zatrzymałem trochę złota. Z tyłu mojej chatki jest kryjówka w ścianie, tam je włożyłem. Po mojej śmierci zabierzcie złoto i podzielcie między siebie”.
Gdy to powiedział, uczniowie pomyśleli: „Milarepa powiedział, że ma złoto! Nigdy byśmy nie sądzili, że on może mieć złoto. Ale pewnie rzeczywiście ma… Może dostał od sponsorów”. Inni zastanawiali się: „Jakim cudem taki lama, jak Milarepa może mieć złoto? To brzmi zupełnie niedorzecznie”.
Po odejściu Milarepy jego uczniowie zebrali się i zrobili, co im przykazał. Poszli szukać złota na tyłach domku. I rzeczywiście było tam coś schowane. Znaleźli zawiniątko z materiału. Wyciągnęli je więc i otworzyli przy wszystkich.
Ale gdy je rozpakowali, nie znaleźli złota.
W środku były kulki cukru, list oraz nóż.
Gdy to zobaczyli, wykrzyknęli: „Milarepa mówił, że ma złoto! Gdzie to złoto? Lepiej przeczytajmy ten list…”
W liście Milarepa pisał: „Te kawałki cukru podzielcie tymże nożem na małe części i dajcie każdą z nich wszystkim, którzy tu są. Następnie podzielcie ten materiał, aż cały zostanie zużyty i również wręczcie kawałek każdemu”.
„Chyba kilkoro ludzi powiedziało, że Milarepa ma złoto – napisano dalej w liście. – Mogą się wypchać”.
To było kilka dni po śmierci Milarepy i wszyscy byli pogrążeni w smutku. Kiedy usłyszeli: „Mogą się wypchać”, parsknęli śmiechem.
Myślimy o Milarepie, jako o wielkim mistrzu, który w czysty sposób praktykował Dharmę, pokonując wiele przeszkód. Był lepszym człowiekiem od nas, więc sądzimy, że musiał być bardzo poważny. Ale tak naprawdę był bardzo wyluzowany. Cieszył się życiem. Nawet kiedy został otruty i męczył go wielki ból, wciąż cieszył się życiem, aż do samej śmierci. Nadal żartował, aby pocieszyć tych, których pozostawiał.
Był jeszcze jeden aspekt tej sytuacji: Milarepa poddawał swych uczniów próbie. Milarepa nie był w ogóle przywiązany do światowych rzeczy. Ale gdy niektórzy z uczniów usłyszeli „Złoto!”, nabrali podejrzeń. Dla niego nie miało znaczenia czy było to prawdziwe złoto, czy nie. Powinniśmy o tym pomyśleć. Co jest dla nas najważniejsze w życiu? Zastanówmy się nad tym.