Dalszy ciąg o pierwszej radzie – Ananda, Upali i Purna: Pochodzenie tajemnej mantry 2022 – dzień dziesiąty
19 listopada 2022Błędy Anandy, osiągnięcie stanu arhata i recytacja sutr: Pochodzenie tajemnej mantry 2022 – dzień dwunasty
1 grudnia 2022Letnie nauki „Mar Ngok” – 31 sierpnia 2022
Po powitaniu wszystkich Jego Świątobliwość przypomniał słuchaczom, że mówił już o różnych opisach dotyczących pierwszej rady, jakie znajdują się w Kangjurze i Tengjurze. Karmapa podzielił je na dwie grupy i opisał na dwa sposoby. Jako że pierwszy sposób opisu został już omówiony, Jego Świątobliwość wyraził konieczność spojrzenia na ostatnie wydarzenia rady i przedstawił następujący zarys:
- Ananda naucza Czannę Dharmy (według Pięcioczęściowej winai szkoły mahiśasaka)
- Ananda otrzymuje szaty Dharmy od kobiet króla Udajany (według Khandhaki therawady)
- Ananda okiełznuje Czannę
Czyniąc krótkie wprowadzenie w temat, Jego Świątobliwość zauważył, że według indyjskiego badacza S.R. Goyala, jednym z najważniejszych elementów dyskusji na temat efektów pierwszej rady była decyzja o nałożeniu najwyższej kary, czyli kary Brahmy, na woźnicę Buddhy, Czannę. To on szykował dla niego konia, kiedy Gautama opuszczał pałac. Osobą, która wówczas prowadziła rydwan, był Czanna (po tybetańsku Dynpa [’dun pa]), człowiek o trudnym charakterze, który zawsze wpadał w tarapaty i źle wyrażał się o pozostałych członkach Sanghi.
Buddha uważał, że po jego odejściu w nirwanę, Sangha powinna ukarać Czannę. Należało nałożyć na niego najwyższą represję, jaką była tzw. kara Brahmy. Powodem było to, że choć Czanna został bhikszu, to miał wciąż bardzo ciężki charakter, odnosił się z pogardą do wszystkich członków Sanghi i obnosił z wielką dumą i zacietrzewieniem. Po nałożeniu owej kary, nie mógł już brać udziału w żadnych aktywnościach Sanghi. Ostatecznie Czanna uznał swoje winy, wyznał je i żałował z całego serca. W końcu osiągnął nawet stan arhata.
Temat Czanny pojawia się w tybetańskim przekładzie Subtelniejszych punktach winai (Winajakszudrakawastu).
Kiedy zbliżał się już moment nirwany Buddhy, Ananda tak zwrócił się do Bhagawana: „Czcigodny Czanna jest kłótliwy, źle się zachowuje i wpada w gniew. Z kimkolwiek rozmawia, jest w stosunku do niego agresywny. Kiedy Bhagawan odejdzie, a my nie będziemy mgli sobie z tym poradzić, co powinniśmy zrobić?”
Wówcza Buddha powiedział do Anandy: „Anando, kiedy ja odejdę, ukarzcie Czannę najwyższą z kar, tj. karą Brahmy. Kiedy zostanie ona na niego nałożona, doświadczy znużenia samsarą i dojdzie do wniosku, że nie zachowywał się właściwie. Należy więc sprawić, by odczuł smutek i zmęczenie, a gdy to nastąpi, powinien otrzymać instrukcje od Katajany”.
W chińskim przekładzie mulasarwastiwady – dodał Jego Świątobliwość – słowa są te same, lecz na końcu nie jest powiedziane, że powinien otrzymać instrukcje od Katajany. Mowa jest tylko o tym, że powinien otrzymać karę Brahmy i odczuć znużenie światem. Kiedy zostanie ukarany, można będzie pozwolić mu powrócić do Sanghi i żyć, jak wcześniej. Ale w winai mulasarwastiwady nie ma jasnego stwierdzenia w jaki sposób Czanna ma zostać ukarany.
Aby omówić ten temat według Pięcioczęściowej winai tradycji mahiśasaka oraz według Khandhaki therawady, Gjalłang Karmapa przytoczył historie z tych dwóch źródeł o tym, jak Ananda okiełznał bhikszu Czannę.
Ananda naucza Czannę Dharmy (według Pięcioczęściowej winai tradycji mahiśasaka)
Był więc bhikszu o imieniu Czanna, który mieszkał w Kośambi. Zawsze był pełen gniewu wobec Sanghi i stwarzał problemy oraz wszystkim ubliżał. A ponieważ był tak gniewny, społeczność mnichów nie była w stanie żyć w spokoju. Po zakończeniu odosobnienia pory deszczowej jeden z bhikszu udał się do Mahakaśjapy i opisał mu sytuację.
Kiedy Mahakaśjapa to usłyszał, natychmiast wezwał Anandę, gdyż wszystkie problemy i trudności były kierowane do niego. Powiedział mu: „Anando, udaj się teraz do Kośambi, a gdy tam się znajdziesz, ukarz go słowami Buddhy, słowami Sanghi i karą Brahmy (sans. brahmadaṇḍa)”. Ananda przyjął tę odpowiedzialność i odszedł z pięciuset bhikszu.
Kiedy Czanna dowiedział się, że Ananda przybywa z pięciuset mnichami, wyszedł, by go powitać i zapytał: „Dlaczego tu jesteś? Nie po to chyba, żeby utrudnić mi życie, prawda?”
Ananda odpowiedział: „Nie przybyłem tu, aby utrudnić ci życie, lecz aby ci pomóc”.
– Jak możesz mi pomóc? – spytał Czanna.
Ananda odparł: „Buddha i Sangha przekazali mi wskazówki. Ukażę cię karą Brahmy”.
Ponieważ Czanna nigdy wcześniej nie słyszał o takiej karze, zapytał: „Na czym ona polega?”
– Kara Brahmy – odrzekł Ananda – jest naprawdę poważna. Kiedy zostanie na kogoś nałożona, wszyscy bhikszu, bhikszunie i świeccy zerwą z tym kimś relacje. Nie mogą z nim rozmawiać. Nawet jeśli do nich przyjdziesz, nie będą mogli z tobą mówić.
Gdy Czanna to usłyszał, być całkowicie oszołomiony, upadł na ziemię i powiedział: „Czy nałożenie takiej kary nie będzie tym samym, co zabicie mnie? Nikt nie będzie się do mnie odzywał. To tak, jakby mnie zabić”.
Ananda odpowiedział na to: „Nie martw się. Buddha przewidział to i powiedział mi, że dzięki mnie osiągniesz urzeczywistnienie. Wstawaj, a ja nauczę cię Dharmy”. Więc Czanna wstał, a Ananda przekazał mu nauki. Było to wiele wspaniałych instrukcji. Powiedział mu czym są pozytywne czyny, a czym negatywne, co jest właściwe, a co nie, jak powinien uwolnić się od splamień i osiągnąć nieprzesłonięte „oko Dharmy”, które jasno postrzega Dharmę. Po uzyskaniu tych nauk bhikszu Czanna osiągnął stan arhata, a kara Brahmy została z niego natychmiast zdjęta.
Relacja zawarta w Khandhace tradycji therawada jest nieco bardziej szczegółowa.
Opis według therawady
Ananda zwrócił się do starszych bhikszu: „Zanim Buddha odszedł w nirwanę, tak do mnie powiedział: „Anando, odchodzę w nirwanę, a kiedy mnie nie będzie, Sangha powinna się zgromadzić i wspólnie nałożyć karę Brahmy na Czannę”.
Taką informację Ananda przekazał Sandze, po czym starsi stwierdzili: „Przyjacielu Anando, nigdy o czymś takim nie słyszeliśmy. Czym jest kara Brahmy? Czy zapytałeś Buddhę o to?”
Ananda odpowiedział: „Czcigodni, zapytałem Buddhę. On tak mi odrzekł: „Anando, kiedy Czanna będzie mówił do bhikszu, ci nie mogą mu odpowiadać, nie mogą do niego mówić, napominać go ani ganić. Nie mogą w ogóle wchodzić z nim w interakcje”. To właśnie nazywamy karą Brahmy”.
Starsi odparli: „Jeżeli tak to wygląda, to ty, przyjacielu Anando, powinieneś udać się do niego i nałożyć karę Brahmy na Czannę”. Jego Świątobliwość dodał tu, że pozostali zapewne się bali i uważali, że nie będą potrafili nałożyć tak srogiej kary. „Buddha tobie nakazał ukaranie go w ten sposób”.
– Czcigodni, posłuchajcie mnie, proszę – odpowiedział Ananda. – Jakże ja mogę nałożyć na Czannę karę Brahmy? On jest taki rozdrażniony i uparty, ma bardzo trudny charakter. Jeżeli udam się do niego i powiem mu, że zamierzam nałożyć na niego najsroższą z kar, być może zrobi mi coś złego!
Starsi stwierdzili: „Anando, masz rację. Może lepiej będzie wysłać razem z tobą jakichś bhikszu do towarzystwa”. Ananda się na to zgodził: „Tak będzie dobrze”.
Ananda zrobił, jak mu starsi polecili i udał się do Czanny wraz z pięciuset mnichami. W tym miejscu Jego Świątobliwość dodał, że kiedy czytamy winaję, napotykamy jedynie liczby pięćset i sto dwadzieścia. Można odnieść wrażenie, że w tamtym okresie w Indiach tylko tych liczb używano. Być może są one jedynie symboliczne i oznaczają dużą liczbę lub ilość, a nie rzeczywistą liczbę członków Sanghi.
W każdym razie Ananda i pięciuset mnichów wsiedli na łódź i udali się do Kośambi. Dotarli do parku króla Udajany, gdzie Ananda usiadł pod drzewem. W tym samym czasie w parku przebywał również król z dworskimi kobietami, które powiedziały: „Słyszałyśmy, że nasz nauczyciel, Ananda, siedzi pod jednym z drzew w tym parku”.
Kobiety zapytały króla: „Wielki królu, nasz nauczyciel, Ananda, siedzi pod drzewem w parku. Wielki królu, chciałybyśmy zobaczyć czcigodnego Anandę i prosimy cię o pozwolenie”. „Oczywiście, możecie iść i zobaczyć wędrownego mnicha, Anandę” – odrzekł król.
Więc kobiety królewskie udały się do miejsca, gdzie przebywał Ananda, pokłoniły się i usiadły u jego boku. Ananda nauczał je Dharmy, przekazał rady, zachętę i inspirował je, co sprawiło, że były bardzo szczęśliwe.
Kobiety były tak zadowolone z nauk Anandy, że przekazały mu pięćset kawałków materiału na uszycie pięciuset szat Dharmy. Następnie wstały, pokłoniły się, okrążyły go zgodnie z tradycją, mając go ciągle po swej prawej stronie, po czym powróciły do pałacu, do króla.
Król Udajana zobaczył już z daleka wracające kobiety, a kiedy zbliżyły się, zapytał: „Czy zdołałyście zobaczyć wędrownego mnicha Anandę?”
– Tak, wielki królu. Właśnie widziałyśmy Anandę.
– Czy dałyście mu jakiś podarunek? – zapytał.
– Wielki królu – odparły – dałyśmy czcigodnemu Anandzie pięćset kawałków materiału.
Król Udajana, gdy to usłyszał, rozgniewał się. Zbeształ kobiety i rzekł: „Co Ananda ma zrobić z taką ilością materiału? To wędrowny mnich, a nie kupiec. Na co mu aż tyle materiału? Przecież go nie sprzeda. Czy ma otworzyć sklep, czy może nowy magazyn z tkaninami?”
Po zbesztaniu kobiet król Udajana postanowił osobiście udać się do Anandy, zastanawiając się jaki on jest i co zrobi z taką ilością materiału. Odnalazł go i rozmawiali we dwóch, pełni szacunku, o radosnych i inspirujących sprawach. Po takiej pogawędce król usiadł u boku Anandy i zapytał o to, co go naprawdę interesowało:
– Anando, czy przybyły tutaj królewskie kobiety?
– Wielki królu, tak, faktycznie, kobiety tu były.
– Czy kobiety przekazały ci jakieś dary?
– Wielki królu, przekazały, owszem. Dostałem od nich pięćset sztuk materiału.
– Czcigodny Anando. Co ty zrobisz z taką ilością materiału?
– Wielki królu, z tego materiału uszyte będą szaty dla tych bhikszu, których szaty są stare, postrzępione i całkiem już znoszone.
– A co oni zrobią ze swymi starymi szatami?
– Wielki królu, przerobią je na kołdry.
– A co w takim razie zrobią ze starymi kołdrami?
– Wielki królu, użyją ich jako poszewek na materace.
– Co zrobią ze starymi poszewkami na materace?
– Zrobią z nich maty do siedzenia na ziemi.
– Kiedy takie maty będą stare, do czego ich użyją?
– Zrobią z nich ręczniki do stóp.
– A co zrobią ze starymi ręcznikami do stóp?
– Wykorzystają je do wycierania kurzu.
– A kiedy te będą już stare, czy do czegoś się przydadzą?
– Zostaną porwane na małe kawałeczki, zmieszane z gliną i użyte do zrobienia podłóg, a także jako rodzaj tynku na zewnętrzne podłoże i ziemne prycze.
W ten sposób król Udajana zadawał pytanie za pytaniem i na koniec zrozumiał, że synowie Śakjów naprawdę potrafią dobrze korzystać z rzeczy i nie wyrzucają ich. Używają ich do tego, do czego mają być użyte. Król, myśląc o tym, sam poczuł się zainspirowany i również on obdarował Anandę pięciuset sztukami materiału.
Jest to opowieść o tym, jak Ananda otrzymał materiał na uszycie tysiąca szat.
Powodem, dla którego Jego Świątobliwość opowiedział historię o podarowaniu przez kobiety Anandzie materiału na szaty Dharmy, jest to, byśmy dbali o środowisko naturalne. Myśląc o tak wielu rzeczach, których używamy w naszym życiu współcześnie, Karmapa zastanawiał się czy naprawdę ich wszystkich potrzebujemy.
Nie potrzebujemy ich. Możemy się bez nich obyć. Ale ze względu na reklamy ludzie myślą, że potrzebują tak wielu różnych rzeczy i gromadzą ich bardzo dużo. Zdajemy sobie z tego sprawę dopiero wówczas, gdy musimy się przenieść w inne miejsce. Wtedy nagle czujemy się przytłoczeni i pytamy samych siebie, jak to możliwe, że tyle tego wszystkiego mamy.
Styl życia wędrownych mnichów Sakjów i to jak byli gospodarni, jak dobrze korzystali z rzeczy, które mieli, niczego niepotrzebnie nie marnując, to coś, z czego możemy się uczyć. Dobrze jest zrozumieć ten przykład, by pomóc ratować środowisko naturalne.
Ananda okiełznuje Czannę
Jego Świątobliwość powrócił do przerwanej opowieści. Po tym, jak kobiety złożyły dar Anandzie, ten wraz z pięciuset bhikszu ruszył w dalszą drogę. Dotarli do klasztoru o nazwie Ghosita-Arama, podarowanego przez świeckiego praktykującego Ghositę. Tam Ananda usiadł na przygotowanym mu przez klasztor tronie, a na jego spotkanie przybył również Czanna. Złożył przed nim pokłony, po czym usiadł u jego boku. Ponieważ dawniej Czanna służył w pałacu Śakjów, traktował Anandę z szacunkiem, co było jednym z powodów wysłania przez Sanghę właśnie jego. Ananda zwrócił się do Czanny:
– Przyjacielu Czanno, Sangha zamierza nałożyć na Ciebie karę Brahmy.
– Czcigodny Anando – odparł Czanna. – Na czym polega kara Brahmy?
Był tak nieokrzesanym mnichem, że nie miał pojęcia o czym Ananda mówi.
– Przyjacielu Czanno – rzekł Ananda – Kara Brahmy oznacza, że kiedy zapragniesz porozmawiać z innymibhikszu, oni nie będą mogli mówić z tobą. Nie mogą ci doradzać ani wskazywać właściwego kierunku. Nie wolno im w ogóle się do ciebie odzywać.
Kiedy Czanna to usłyszał, natychmiast odparł:
– Czcigodny Anando, jeśli bhikszu nie będą mogli ze mną rozmawiać, doradzać mi ani wskazywać właściwego kierunku, czy nie będzie to równoznaczne z zabiciem mnie?
Ogarnął go wielki żal i wił się po ziemi, nie mogąc wstać.
Po tym, jak kara Brahmy została na niego nałożona, życie Czanny stało się niezwykle trudne. Nikt nie zwracał na niego uwagi, ignorowali go zarówno świeccy, jak i członkowie wyświęconej Sanghi. Sprawiło to Czannie wielkie mentalne cierpienie. Jednak stopniowo to wywołało w Czannie wyrzuty sumienia oraz poczucie przyzwoitości i odczuł pewien żal. To poczucie, że wszyscy go ignorują i go porzucili sprawiło, że odrzucił swą dotychczasową bezmyślność. Z wielkim zapałem wzbudził w sobie samodzielnie gorliwość i doszedł do najczystszego postępowania jeszcze w tym życiu, osiągając stan arhata.
Kiedy stał się arhatem, udał się do Anandy i zapytał: „Czcigodny Anando, czy teraz można już zwolnić mnie z kary Brahmy?” Ananda odparł: „Przyjacielu Czanno, w momencie, w którym stałeś się arhatem, kara Brahmy została automatycznie zdjęta. Możesz teraz powrócić do życia z pozostałymi bhikszu”.
Jego Świątobliwość podsumował: W Khandhace tradycji therawada, w części o pomniejszych wskazaniach dyscypliny powiedziano: „Na tej poświęconej winai radzie było ni mniej, ni więcej, jak dokładnie pięciuset bhikszu. Dlatego rada poświęcona winai jest nazywana również „radą pięciuset”.
Druga relacja: z Wielkiego komentarza do stu tysięcy
Po omówieniu relacji poświęconych pierwszej radzie w literaturze winai różnych szkół, Jego Świątobliwość przeszedł do przykładów tego, co mówi się w literaturze mahajany. Dodał jednak, że tenże podział na dwa sposoby relacjonowania jest czymś, czego dokonał tylko na potrzeby obecnych nauk Mar Ngok. Nie zamierzał dawać do zrozumienia, że jest to tradycyjny sposób omawiania tego tematu.
Pierwsza relacja została oparta przede wszystkim na literaturze winai, zwłaszcza na Czteroczęściowej winai tradycji dharmaguptaki, którą uzupełniono fragmentami z Pięcioczęściowej winai szkoły mahiśasaka oraz Khandhaką therawady i tekstami winai innych szkół. Dzięki tym relacjom możemy poznać ogólne ramy wydarzeń pierwszej rady. Jeżeli chcemy dzielić te relacje według szkół (podstawowej i mahajany), to jest to zasadniczo opis podstawowego pojazdu śrawaków i ich literatury winai.
Natomiast Wielki komentarz do stu tysięcy jest przykładem relacji z literatury mahajany. Został on w IV wieku przełożony na chiński przez wielkiego tłumacza Kumaradżiwę, który pochodził z regionu Ciotse (Kusza), w dzisiejszym Xinjiangu. Był on wielkim i bardzo ważnym tłumaczem w dawnych Chinach. Można by go porównać z Wajroczaną, słynnym tłumaczem w Tybecie. Obaj cieszyli się takim samym statusem. Wiele opowieści z życia Wajroczany jest podobnych do życia Kumaradżiwy. Można by się zastanawiać czy losy Kamaradżiwy nie wpłynęły w jakiś sposób na życie tybetańskiego Wajroczany.
Wielki komentarz do stu tysięcy jest komentarzem do Pradżniaparamity w stu tysiącach ślok, którego nie mamy w języku tybetańskim. Większość badaczy przyjmuje, że autorem jest Nagardżuna, choć są też odmienne zdania.
Jego Świątobliwość przeszedł następnie do omówienia pierwszej rady, jak opisano ją w tym tekście. Relację z Wielkiego komentarza można podzielić na kilka części.
1. Parinirwana Buddhy
Wielki komentarz do stu tysięcy wymienia Sutrę recytacji Dharmy (Dharmasaṃgīti-sūtra) jako podstawę relacji.
Kiedy Buddha odszedł w parinirwanę, ziemia zatrzęsła się sześć razy. Jednak te wstrząsy nie przyniosły szkody żadnym istotom. Rzeki zmieniły bieg i zaczęły płynąć do góry, zerwał się również wielki wiatr. Ze wszystkich stron napłynęły czarne chmury, niebo przecięły błyskawice i rozległy się grzmoty. Nagle rozpętała się burza gradowa. Meteory zaczęły spadać z nieba, lwy i inne zwierzęta ryczały. Bogowie i ludzie pogrążyli się w żalu, wszyscy płakali i lamentowali. Bogowie i ludzie krzyczeli: „W zaledwie mgnieniu oka Buddha odszedł w nirwanę. Oko świata zostało oślepione”. Rośliny, lecznicze zioła, kwiaty i wszystkie płatki i liście popękały w jednej chwili. Góry skruszyły się, wielkie fale biły o brzegi oceanów, wielka ziemia zatrzęsła się, otwarły się szczyty górskie, połamane zostały drzewa, a ze wszystkich stron nadciągały tumany chmur. Pojawiło się wiele takich przerażających znaków. Zagotowały się wody w jeziorach, źródłach i rzekach, były brudne i zmącone. Ludzie widzieli spadające meteory nawet w środku dnia. Mówiąc krótko, wszyscy ludzie i bogowie pogrążeni byli w smutku.
Praktykujący Dharmę i ludzie na ścieżce doświadczyli wielkiego bólu i cierpienia, i nie mogli mówić. Ci natomiast, którzy osiągnęli poziom ścieżki nieuczenia się więcej, pomyśleli sobie: „Wszystkie zjawiska są nietrwałe. Również i Buddha musi odejść w nirwanę”. Bogowie, ludzie, jakszowie, rakszasy, gandharwowie, garudy, maharadżowie i nagowie pogrążyli się w wielkim cierpieniu i smutku.
Było wówczas wielu arhatów, wolnych od narodzin i śmierci, którzy mówili:
Przekroczyliśmy rzeki pragnień zwyczajnych istot,
Jesteśmy wolni od narodzin, starzenia się, chorób i śmierci,
Lecz wciąż mamy pięć skandh.
Ujrzeli, że życie w ciele z pięcioma skandhami jest jak uwięzienie w klatce z czterema jadowitymi wężami. Pomyśleli sobie: „Dziś również i ja odejdę w całkowitą nirwanę”.
Ci wielcy arhaci, mieszkający w górskich pustelniach, w lasach, nad brzegami rzek i jezior lub w dolinach, zgodnie z własnymi pragnieniami, porzucili to życie i odeszli w nirwanę. A więc kiedy Buddha odszedł, oni zrobili to samo. Niektórzy z nich wzlecieli w niebo i płynęli po nim, jak łabędzie, dotknęli chmur i dokonali wielu cudów. W ten sposób w wielu istotach wzbudzili wiarę, po czym odeszli w nirwanę.
Bogowie z sześciu krain sfery pożądania oraz pozostali, aż do czwartego poziomu dhjany sfery foremnej, widzieli, że arhaci puszczają to uwarunkowane życie i odchodzą w nirwanę. Pomyśleli sobie: „Po tym, jak Buddha odszedł w nirwanę, również wszyscy jego uczniowie, którzy osiągnęli wyzwolenie, też odchodzą w nirwanę. Wędrujący obecnie w samsarze doświadczają rozmaitych chorób lgnięcia, gniewu i iluzji. Duchowi mistrzowie i starsi, którzy są jak lekarze, powoli odchodzą. W przyszłości nie będzie więc lekarzy, którzy będą mogli leczyć”.
Jego Świątobliwość dodał, że nie byli to zwyczajni lekarze, lecz lekarze mogący leczyć istoty dotknięte chorobami chciwości, nienawiści i ignorancji. Wyglądało to tak, jakby wszyscy uczniowie, którzy niczym kwiaty lotosu wyrastali z oceanu nieogarnionej pradżni (mądrości), zwiędli i rozpadli się. Nawet drzewo Dharmy zbutwiało i było złamane. Obłoki dharmy rozpuszczały się. Wielkie słonie pradżni umierały, a wszystkie dzieci słoni, czyli uczniowie Buddhy, również umierali po parinirwanie Buddhy. I mówili, że to niedobrze, gdyż to znaczy, że świat zostanie pozbawiony pradżni. Nie będzie już lamp, które oświetlają drogę prowadzącą do wyjścia z ciemności niewiedzy.
2. Bogowie kłaniają się przed Kaśjapą
O ile bogowie sfery bezforemnej raczej wiele nie myślą, tylko są zawsze w głębokim samadhi, o tyle bogowie sześciu krain sfery pożądania oraz sfery foremnej dużo myśleli o świecie pogrążonym w ciemności i martwili się, że teraz nikt już nie pokaże im co należy robić, a czego unikać. Udali się więc do Mahakaśjapy, pokłonili do jego stóp i wyrecytowali pochwały:
Żyjesz już długo, porzuciłeś pożądanie, gniew i dumę,
Twe ciało ma barwę złota z rzeki Dżambu,
Jesteś wspaniały i doskonały u góry i u dołu,
Twe oczy są czyste, jak lotos.
Jego Świątobliwość dodał, że ciało Mahakaśjapy rzeczywiście miało złoty kolor, był bardzo przystojny, a oczy miał jak nieskazitelny lotos. Bogowie, wypowiedziawszy te pochwały, tak zwrócili się do Mahakaśjapy: „Wielki, czcigodny Kaśjapo. Czy wiesz co się dzieje? Jest to sytuacja doprawdy straszna: okręt Dharmy tonie! Miasto Dharmy upada. Ocean Dharmy wysycha. Sztandar Dharmy jest opuszczony. Lampa Dharmy gaśnie. Wszyscy nauczyciele Dharmy odeszli i udali się daleko. Ludzi faktycznie praktykujących Dharmę jest coraz mniej, a ludzie nikczemni będą rośli w siłę. Powinieneś tu i teraz, kierując się miłością i współczuciem, zasiać prawdziwą Dharmę i sprawić, by była stabilna”.
Bogowie byli bardzo poruszeni i martwili się, że nauki Buddhy znikną, ale myśli Mahakaśjapy były nieskazitelne i spokojne, jak wielki ocean. Po długiej chwili odpowiedział: „To, co mówicie, jest prawdą. Jak sami stwierdziliście, niedługo na tym świecie w ogóle nie będzie pradżni. Świat wypełni pełna ignorancji iluzja, a ludzie nie będą w stanie odróżnić zła od dobra, tego, co właściwe od tego, co niewłaściwe, tego, co robić należy od tego, czego trzeba unikać. Świat pogrąży się w całkowitych ciemnościach”. Tym samym, choć nie powiedział wprost, że ustanowi podstawy dla Dharmy, Mahakaśjapa zgodził się, by coś z tym zrobić. Bogowie pokłonili się do jego stóp i natychmiast powrócili do swych siedzib.
3. Kaśjapa gromadzi arhatów
To, jak opisane zostało to w Wielkim komentarzu do stu tysięcy, bardzo się różni od relacji śrawaków. Literatura winai przedstawia wydarzenia przede wszystkim według postrzegania zwykłych ludzi, natomiast mahajana mówi o bogach, nagach itp.
Tak czy inaczej, Mahakaśjapa zgromadził wszystkich arhatów. Zapytał sam siebie: „Co mogę zrobić, aby te nauki, tak trudne do uzyskania nawet po trzech nieogarnionych eonach, mogły pozostać na świecie na długi czas? Uważam, że powinny one długo przetrwać i dlatego należy zebrać nauki o sutrach, abhidharmie i winai. Musimy zebrać wszystkie nauki Buddhy w trzy kosze. Tylko wówczas pozostaną one na długo. Dzięki temu nie zostaną rozproszone i rozwleczone wszędzie. Ludzie przyszłości będą mieli co chwalić, gdyż przez wiele wcieleń Buddha przechodził liczne trudy i czynił wysiłki, kierując się miłością i współczuciem dla niezliczonych istot, odkrył prawdziwą Dharmę i nauczał istoty. Jeśli więc będziemy potrafili zebrać i szerzyć Dharmę, będziemy mogli pomóc istotom”. I tak Mahakaśjapa podjął decyzję, udał się na szczyt góry Meru i uderzył w miedziane gandi. Jest to tablica, w którą uderza się podczas ceremonii sodziongu, na ogół drewniana, i działa podobnie, jak gong. Natomiast gandi Mahakaśjapy było wykonane z miedzi. Mahakaśjapa wypowiedział następujące słowa:
Uczniowie Buddhy, posłuchajcie mnie, proszę.
Jeżeli macie w sobie wdzięczność dla Buddhy za jego nauki,
Dzisiaj, aby odpłacić Zwycięzcy za jego dobroć,
Nie odchodźcie w nirwanę.
Mahakaśjapa zwracał się przede wszystkim do tych arhatów, którzy mieli możliwość odejścia w nirwanę natychmiast, gdyby tylko zapragnęli, i powiedział im, że nie ma takiej potrzeby, gdyż trzeba zebrać nauki Buddhy. Dźwięk gandi i głos Kaśjapy wypełniły cały system świata wielkich trzech tysięcy i każdy, kto posiadał cudowne moce, usłyszał je. Wszyscy ci uczniowie przybyli do Mahakaśjapy i zgromadzili się wokół niego. Wówczas on tak do nich przemówił: „Nauki Buddhy znikają. Kierując się jedynie miłością do wszystkich istot, Buddha odkrył tę prawdziwą Dharmę, nie bacząc na cierpienie i liczne przeszkody przez trzy ogromne eony. Jeśliby Dharma miała zniknąć, to będzie bardzo niedobrze. Buddha odszedł w nirwanę, a ci uczniowie, którzy znają Dharmę, są w stanie ją podtrzymać i wyrecytować, również idą w jego ślady i osiągają nirwanę. Jeżeli nauki teraz znikną, istoty żyjące w przyszłości będą szczególnie godne współczucia. Byłaby to straszna sytuacja, gdyż bez pradżni ignorancja i zaślepienie będą wzrastać w siłę. Dlatego tak, jak Buddha kierował się ogromną miłością do wszystkich istot, my również powinniśmy dobrze skorzystać z Dharmy i podtrzymać linię przekazu nauk. Na wstępie więc należy zebrać razem trzy kosze nauk. Kiedy to zrobimy, będziecie mogli odejść w nirwanę, ale nie róbcie tego wcześniej”.
W języku chińskim istnieje tekst pt. Drogocenny zagajnik Dharmy, będący obszernym zbiorem licznych dharmicznych opowieści. Pochodzi on z czasów dynastii Tang i przypomina w swej treści nauki mahajany. Napisano w nim, że siedem dni po odejściu Buddhy w parinirwanę, Mahakaśjapa tak zwrócił się do pięciuset arhatów: „Wy, pięciuset bhikszu, uderzcie w gandi, aby zwołać wszystkich arhatów, którzy posiadają sześć rodzajów jasnowidzenia i przebywają w krainach Buddhów we wszystkich dziesięciu kierunkach. Niech przybędą tutaj, do Gaju Dwóch Drzew Sal (Jamakaśalawana). Nauczyciel Śakjamuni odszedł w nirwanę, a my zbudowaliśmy stupę z siedmiu rodzajów klejnotów. Musicie udać się wszyscy w sobie właściwe kierunki i zebrać wszystkich arhatów, nakazując im ponowne przybycie tutaj. Teraz jest właściwy czas, aby wszyscy się tu zgromadzili i zebrali nauki Buddhy”. Gdy tylko Mahakaśjapa to powiedział, w czasie, jaki jest potrzebny do wyciągnięcia ręki, pięciuset arhatów udało się do licznych światów w wielu wszechświatach w dziesięciu kierunkach i przyprowadziło osiemset milionów osiem tysięcy arhatów, którzy zgromadzili się w Gaju Dwóch Drzew Sal, by wysłuchać Dharmy.
Mając zwyczajne postrzeganie, można by pomyśleć, że na miejscu zgromadziło się pięciuset arhatów. Ale ci, którzy posiedli ponadzwyczajne widzenie, ujrzeli osiemset milionów osiem tysięcy arhatów ze wszystkich wszechświatów w dziesięciu kierunkach. Był to inny wymiar. Stąd też wiemy, że opisy mahajany nieraz nie pasują do zwyczajnego postrzegania zwykłych istot.
Według Drogocennego zagajnika Dharmy, Mahakaśjapa wybrał następnie tysiąc bhikszu, bez Anandy, co zgadza się z Wielkim komentarzem do stu tysięcy, lecz nie pasuje do opisów z literatury winai, które mówią tylko o pięciuset arhatach. Wszyscy oni posiadali sześć rodzajów jasnowidzenia, spoczywali w niezmącony sposób w wyzwoleniu, nie mieli żadnych przeszkód w wyzwoleniu, posiedli trzy rodzaje wiedzy, opanowali dhjanę i znali trzy kosze tekstów. Byli więc najlepszymi z najlepszych.
4. Dlaczego musiało być właśnie tysiąc bhikszu?
Wielki komentarz do stu tysięcy mówi, że w radzie uczestniczyło tysiąc bhikszu. Powstaje więc pytanie: dlaczego miało ich być właśnie tysiąc? Ten sam tekst mówi, że przybyli niezliczeni arhaci, lecz Mahakaśjapa wybrał tylko tysiąc. Dlaczego?
Było tak dlatego, że kiedy król Bimbisara i osiemdziesiąt cztery tysiące jego ministrów osiągnęli stan arhata, król ofiarował pożywienie tysiącu bhikszu. Tę tradycję kontynuowano aż do czasów króla Adźataśatru, syna Bimbisary. Więc Mahakaśjapa pomyślał sobie: „Jeżeli będziemy ciągle musieli wychodzić po jałmużnę, odbywając radę, nie-buddyści mogą nas nękać, mogą być podejrzliwi itd. Dlatego wychodzenie na zewnątrz spowoduje, że rada nie przebiegnie prawidłowo. Udamy się więc w konkretne miejsce, do Radżagryhy, gdzie istnieje zwyczaj ofiarowania pożywienia Sandze. Tam jedzenie zostanie przekazane jako dar dla tysiąca bhikszu, co ułatwi nam odbycie rady i zebranie nauk”. Mając to na uwadze, Mahakaśjapa wybrał tylko tysiąc arhatów.
5. Obrady
Mahakaśjapa i tysiąc bhikszu udali się na Górę Sępa do Radżagryhy, a kiedy tam przybyli, Mahakaśjapa powiedział do króla Adźataśatru, władcy Radżagryhy: „Przygotuj dla nas, proszę, pożywienie każdego dnia i przynieś je nam. Od dziś będziemy kompilować trzy kosze nauk Dharmy i nie możemy w czasie rady opuszczać tego miejsca, by udawać się po jałmużnę”.
Drogocenny zagajnik Dharmy przytacza opisy zbierania nauk z pism winai mahasanghiki:
Kiedy Mahakaśjapa i tysiąc mnichów przybyli do Radżagryhy, najpierw przygotowali kwatery, materace i poduszki. Pośrodku postawili także tron dla Buddhy. Po jego prawej stronie było miejsce dla Śariputry, a po lewej dla Maudgaljajany. Poniżej przygotowano siedzenie dla Kaśjapy i wszystkich pozostałych. Następnie przygotowano zapasy potrzebne na cztery miesiące – trzy miesiące pory deszczowej i jeden dodatkowy – tak, by nie trzeba było kontaktować się z nikim z zewnątrz przed cały okres obrad rady. Zawczasu przygotowano wszystko, co niezbędne.
Wówczas zgromadzili się wszyscy bhikszu, większość z nich to byli arhaci. Niektórzy słyszeli zasady winai jeden raz od Buddhy, inni raz od uczniów Buddhy. Jeszcze inni słyszeli winaję dwa razy od Buddhy. Byli i tacy, co słyszeli te wskazania dwa razy od uczniów Buddhy. Sangha dyskutowała kto powinien wziął udział w radzie: „Należy zaprosić tych, którzy posiedli trzy rodzaje wiedzy i sześć typów jasnowidzenia, a także słyszeli winaję dwa razy od Buddhy lub jego uczniów”.
Po zastosowaniu tych kryteriów zostało, jak się zdaje, tylko czterystu dziewięćdziesięciu ośmiu bhikszu. A potrzebnych było pięciuset. Wiedzieli, że później dołączy do nich starszy Aniruddha, ale wciąż brakowało jednego.
Był taki bhikszu, który w chińskim przekładzie nosi imię Li Pó Tí. Otrzymał on ślubowania od Maudgaljajany. Mahakaśjapa powiedział mu: „Powinieneś udać się do nieba trzydziestu trzech i przywołać bhikszu [o chińskim imieniu] Shuò Tí Nà. Powiedz mu, że Buddha odszedł w nirwanę, a mnisi zamierzają zebrać jego nauki”.
Jak mu nakazano, starszy bhikszu Lí Pó Tí wyruszył do nieba trzydziestu trzech, gdzie spotkał arhata Shuò Tí Nà, któremu powiedział: „Czcigodny, Buddha odszedł w nirwanę. Wszyscy arhaci będą zbierać nauki Buddhy i zapraszają też ciebie”. Gdy bhikszu to usłyszał, bardzo się zasmucił i zapytał: „Czy Buddha naprawdę odszedł w nirwanę? Gdyby wciąż był na świecie, z pewnością bym przybył. Ale teraz oko świata zostało oślepione”. W cudowny sposób wzleciał ku niebu, wszedł w samadhi ognia, jego ciało się wypaliło i odszedł w nirwanę.
Gdy starszy bhikszu Lí Pó Tí to zobaczył, powrócił do Mahakaśjapy i reszty Sanghi, i opisał co widział i słyszał. Wtedy Mahakaśjapa ponownie wysłał go do pałacu w niebie trzydziestu trzech, by przywołał arhata Jiāo Fàn Bō Tí i jeszcze kilku innych, również arhatów. Dla Lí Pó Tí było to wyzwanie, udawać się do każdego z nich. Powiedział im, że Sangha wysłała go, by ich zaprosił. Ale, kiedy usłyszeli o odejściu Buddhy w parinirwanę, odpowiadali, że gdyby Buddha nadal był na świecie, wówczas z pewnością by przybyli. Skoro jednak odszedł, to i oni odchodzą w nirwanę.
Na koniec Lí Pó Tí udał się do pałacu króla Wajśrawany, jednego z czterech wielkich królów, by zaprosić kolejnego arhata. Powtórzył swą prośbę, po czym ów arhat niezwykle zasmucony wieściami także odszedł w nirwanę.
Lí Pó Tí powrócił do Mahakaśjapy i Sanghi, i opowiedział co się wydarzyło, dodając, że zrobił, co mógł i udał się wszędzie, gdzie go wysłano. Jednak bez skutku. Mahakaśjapa powiedział wówczas: „Czcigodni, lepiej, żebyśmy przestali zapraszać kolejnych arhatów, gdyż kończy się to tym, że kogokolwiek zapraszamy, ten odchodzi w nirwanę. Jeśli będziemy ich dalej szukali, to w końcu wszyscy odejdą i nie będzie już w ogóle arhatów ani pola zasługi na tym świecie”.
Jeden z mnichów zabrał głos: „Czcigodni, jest tutaj Ananda. On był asystentem Buddhy i słyszał Dharmę bezpośrednio od niego. Buddha mówił w przeszłości, że Ananda przoduje w trzech właściwościach. Więc to jego powinniśmy zaprosić”.
Mahakaśjapa natychmiast odpowiedział: „Zaproszenie Anandy nie byłoby właściwe. On nadal jest na ścieżce uczenia się. My natomiast jesteśmy wszyscy arhatami, jesteśmy na ścieżce nieuczenia się więcej. Włączenie go w szeregi tych, co są na ścieżce nieuczenia się więcej, byłoby równoznaczne z umieszczeniem szakala pośród lwów. Dlatego nie możemy zaprosić tu Anandy”.
6. Oskarżenia pod adresem Anandy
Kiedy Sangha rozpoczęła trzymiesięczne odosobnienie pory deszczowej, mnisi zgromadzili się na ceremonię wyznania win, odbywającą się co dwa miesiące. Wówczas omawiali winaję. Mahakaśjapa wszedł w samadhi i boskim okiem ujrzał, że spośród zebranych jedynie Ananda nie porzucił jeszcze negatywnych stanów umysłu. Wiedział, że należy usunąć go ze zgromadzenia. Wyszedł więc z samadhi i, tak by wszyscy mogli to widzieć, złapał Anandę za rękę, mówiąc: „Wszyscy bhikszu w tym miejscu są wolni i nie mają splamień, są arhatami. Zgromadziliśmy się tu, by zebrać wszystkie sutry, ale ty nie usunąłeś jeszcze splamień, nie jesteś arhatem”. Po czym wyciągnął Anandę i wyrzucił go z zebrania.
Gdy to się wydarzyło, Ananda, ponieważ rzeczywiście arhatem jeszcze nie był, poczuł się niezwykle zażenowany. Było mu ogromnie smutno i płakał, mówiąc do siebie: „Służyłem Buddzie przez dwadzieścia pięć lat, będąc blisko z nim, i nigdy nie byłem w tak trudnej sytuacji, jak obecnie. Buddha jest pełen współczucia, więc wybaczyłby mi i zrozumiał nawet kogoś takiego, jak ja. Jeślibym pozbył się wszystkich negatywnych stanów umysłu, Buddzie nie zrobiłoby to różnicy. On by mi wybaczył”. Gdy tak pomyślał, zwrócił się do Mahakaśjapy: „Mam odpowiednie zdolności i własną praktykę. Daj mi więc trochę czasu, a natychmiast osiągnę stan arhata. Nie wyrzucaj mnie ze społeczności. Nie dlatego dotąd nie stałem się arhatem, że brak mi umiejętności, czy nie praktykowałem, lecz dlatego, że musiałem służyć Buddzie jako jego asystent. Gdybym bowiem osiągnął wcześniej stan arhata, to [zgodnie z tradycją śrawaków] byłbym równy Buddzie, mając ten sam poziom urzeczywistnienia. Wówczas Buddha nie mógłby wydawać mi poleceń i kazać pracować. Więc świadomie nie uwolniłem się dotąd z więzów i nie doszedłem do poziomu arhata. Zrobiłem to, by móc służyć Buddzie. Daj mi trochę czasu, a ja natychmiast osiągnę stan arhata”.
Na tym Jego Świątobliwość zakończył wykład.