O byciu Karmapą, istocie religii, zachciankach i uzależnieniach
25 lutego 2013Rozwijanie oddania
25 kwietnia 2013Dalej tekst mówi o trzecim niezbędnym elemencie ścieżki – praktyce medytacji – która składa się z dwóch części: praktyki szine i laktong. O pierwszej z nich mówią kolejne wersy tekstu:
Powiedziano, że nierozproszenie jest podstawą medytacji.
Cokolwiek się pojawia, wielcy medytujący
w naturalny sposób spoczywają w bezpośrednim poznaniu.
Pobłogosławcie mnie, by moja medytacja była wolna od intelektualizowania.
Praktykę medytacji można wykonywać na dwa sposoby: w połączeniu z kontemplacją lub bez kontemplacji. Ogólnie w tekstach mahajany medytację bez kontemplacji, polegającą na wyciszeniu umysłu, nazywa się po tybetańsku szine (skr. śamatha), zaś medytację połączoną z kontemplacją, czy też medytację analityczną nazywa się laktong (skr. wipassana). Kiedy jednak przechodzimy do poziomu wadżrajany i praktyk pochodzących z tantr, np. annutarajogatanry, wówczas medytację wipassana można wykonywać bez analizy czy kontemplacji, poprzez wyciszenie umysłu.
Śamatha jest bardzo ważnym fundamentem praktyki – zarówno z punktu widzenia zwyczajnego, świeckiego życia, jak i z punktu widzenia ścieżki wyprowadzącej poza samsarę. Bez medytacji śamatha rozwój na ścieżce Dharmy jest praktycznie niemożliwy. Nawet w tradycji medytacji nie-buddyjskiej, medytacji na kolejne dhjany, postępy w praktyce odpowiadają stopniowi stabilności umysłu praktykującego. Podobna zasada panuje w praktyce Dharmy. Sam właściwy pogląd i dobre nastawienie nie wystarczą. Nasz umysł musi być wyciszony i stabilny – to nieodzowna podstawa ścieżki.
W XXI wieku ludzie wciąż są czymś zajęci, wciąż czymś rozproszeni – w takich warunkach niełatwo praktykować śamathę. Niektórzy nauczyciele mówią, że w dzisiejszych czasach osiągnięcie prawdziwego doświadczenia śamathy jest praktycznie niemożliwe, więc wszelkie próby rozwijania tej praktyki są zwyczajną stratą czasu. Radzą, by zamiast tego recytować mantry i wykonywać praktyki prowadzące do odrodzenia w czystej krainie Sukhawati. Ja te wątpliwości dobrze rozumiem i sam często się zastanawiam, czy wielki jogin Milarepa osiągnąłby tak wielkie urzeczywistnienie, gdyby żył w naszej epoce, kiedy towarzyszy nam tak wiele źródeł rozproszenia. Gdybym spotkał dzisiaj Milarepę, to pewnie pokazałbym mu takie urządzenia jak iphone i ipad; zapewne z początku powiedziałby, że tego nie potrzebuje. Ale kto wie, może z czasem zaciekawiłyby go te przedmioty i oderwały od praktyki medytacji. Myślę, że nawet Milarepę skusiłaby, przynajmniej na jakiś czas, zabawa z komputerem.
Generalnie zaleca się dwa sposoby wykonywania medytacji śamatha. Pierwszy wykorzystuje warunki odosobnienia, zaleca praktykowanie w pewnej izolacji, w miejscu pozbawionym większych źródeł rozproszenia. Drugi zaś nie wymaga przebywania w żadnym specjalnym miejscu, polega na rozwijaniu świadomości stanów wyciszenia i rozproszenia. Kiedy w umyśle pojawiają się przeszkadzające myśli i uczucia, stajemy się ich po prostu świadomi, obserwujemy ten stan, rozluźniamy się w nim. Pozwalamy umysłowi, by był tym, czym jest i pozwolił sobie na wewnętrzne rozluźnienie, spoczął w swej naturze.
Myślę, że w dzisiejszych czasach lepiej jest polegać na tej drugiej metodzie, bo miejsc pozbawionych rozproszenia jest na tym świecie coraz mniej. Nawet w Himalajach, na szczycie Everestu, wasza komórka zaczęłaby dzwonić… Ciężko mi nawet sparodiować taką scenę, bo telefony komórkowe wydają teraz tak różnorodne dźwięki, czasami nawet przypominają szczekanie psa. Praktycznie nie ma takiego miejsca, gdzie nikt nie mógłby nas znaleźć, dotrzeć do nas i nam przeszkodzić. Dlatego rozwijanie wewnętrznej świadomości jest chyba jedynym sposobem, jaki nam pozostał.
Dlatego w tekście czytamy, że uważność, czy też nierozproszenie, jest stróżem medytacji – jest jej najważniejszym, podstawowym elementem. To nierozproszenie polega na byciu świadomym wszystkiego, co się w nas wydarza. Pozwalamy umysłowi być tym, czym jest – nie ma tu nic więcej do zrobienia. Pełną świadomość tego nazywamy nierozproszeniem.
Kiedy na przykład w głowie zaczynają się pojawić jakieś kleśa, szkodliwe emocje, nie koncentrujmy się na przedmiocie tych uczuć, lecz na samych uczuciach. Bądźmy w pełni świadomi tego, co się w nas dzieje. Odwracajmy uwagę w kierunku emocji i umysłu – czyli miejsca, w którym emocje się pojawiają. Świadomi tego, co się wydarza, rozluźnijmy umysł i tym samym zacznijmy dostrzegać świeżość, z jaką zjawiska umysłu się wyłaniają. Tym jest medytacja.
Jeśli nie dostrzegamy tego, gdzie tak naprawdę emocje powstają, jeśli tracimy z oczu to wewnętrzne doświadczenie, a zamiast tego zaczynamy skupiać się na przyczynie, która te emocje wywołała, to znaczy, że straciliśmy medytacyjną koncentrację.
Posłużę się pewnym przykładem, którego zapewne nie znacie z własnego doświadczenia, ale dość dobrze ilustruje, o co mi chodzi. Kiedy ktoś rzuci kamieniem w lwa, to lew nie zwraca uwagi na kamień, lecz na osobę, która go w niego rzuciła – i rzucanie kamieni może zakończyć się śmiercią. Kiedy zaś rzucimy kamień w kierunku psa, pies za nim pobiegnie, nie zwracając większej uwagi na rzucającego, dzięki czemu możemy w niego rzucić kolejne kamienie.
Podobnie zachowujemy się podczas medytacji. Czasami przypominamy psa i kiedy pojawiają się myśli i emocje czy jakieś wewnętrzne doświadczenia, gonimy za nimi, analizujemy je, oceniamy jedna po drugiej tak, że zaczynają nas one kompletnie absorbować, a stan medytacji się osłabia i zanika. Kiedy jednak, niczym lew, skierujemy uwagę ku miejscu powstawania tych myśli i emocji, nasza uważność dostrzeże ich prawdziwą naturę. Nawet w przypadku bardzo silnych uczuć, wielkiego wzburzenia, wejrzenie w sam moment jego powstania osłabi siłę emocji i nie przejmie ona nad nami kontroli. Tak właśnie powinniśmy medytować.
Czasami praktykujący źle interpretują wskazania, by obserwować myśli i emocje, sądząc, że należy przyglądać się tym myślom, które już minęły, tym emocjom, które już zniknęły, i chwytają się ich ponownie. Ale nie o to chodzi, by przedłużać życie emocji – to stwarza problemy. Myśli i emocje przychodzą i odchodzą, wciąż się zmieniają, nie ma potrzeby ich zatrzymywać, wystarczy być ich świadomym. Nie koncentrujmy się na żadnej z nich z osobna, tylko bądźmy świadomi procesu ich pojawiania się i zmieniania. Sama świadomość wystarczy. Bycie świadomym tej świadomości jest tym, co nazywamy spoglądaniem w naturę umysłu. Nie będę o tym zbyt dużo mówił, powinniście udać się do doświadczonego mistrza, który udzieli wam wskazówek do medytacji, i praktykować. Wysłuchanie wykładu na ten temat to za mało.
Medytację wipassany opisują kolejne wersy modlitwy:
Powiedziano, że esencją myśli jest dharmakāja.
Myśli nie są czymś realnym, a jednak powstają.
Dla wielkich medytujących jawią się jako niepowstrzymana gra.
Pobłogosławcie mnie, bym urzeczywistnił nierozdzielność saṃsāry i nirwāṇy.
Stwierdzenie, iż „esencją myśli jest dharmakaja”, można rozumieć na dwa sposoby. Po pierwsze, naturalną cechą naszych myśli jest pustość, którą określa się również jako dharmakaję. Więc aby podkreślić pustą naturę umysłu, mówi się, że jego esencją jest dharmakaja. Ten wers można jednak objaśnić też w inny sposób. Gdy wejrzymy w naturę myśli, umysłu, to dostrzeżemy dwie rzeczy. Weźmy za przykład złość – ma ona dwa aspekty. Jednym jest pewnego rodzaju klarowność, świetlistość, świadomość, a drugim jest kleśa, szkodliwa emocja. Oba te aspekty zjawiska, jakim jest złość, są nierozdzielne: świetlistość i nienawiść pojawiają się jednocześnie. Klarowność, świetlistość pozostaje z nami zawsze, jest naturą zjawisk, ale kleśa należy się pozbyć, usunąć. Jak to zrobić?
Weźmy zmąconą wodę – chcemy zatrzymać wodę, ale musimy się pozbyć tego, co ją mąci. Nie możemy się tego pozbyć wylewając wodę, bo ona jest nam potrzebna. Podobnie nie da się usunąć fal z oceanu, gdyż fale same w sobie są oceanem, są jednością. Ale można spojrzeć na to w ten sposób, że skoro fale są oceanem, to w istocie nie zaburzają oceanu, nie przeszkadzają mu w żaden sposób, zatem nie musimy nic z nimi robić.
Kiedy Milarepa po raz pierwszy opowiedział Marpie o swoich doświadczeniach medytacyjnych, dotyczyły one praktyki wipassana. Generalnie na początku zaleca się łączyć ją z kontemplacją, praktykować tzw. medytację analityczną, a później stopniowo przechodzić do medytacji wolnej od kontemplacji. Ale adept o większym potencjale może ten pierwszy etap pominąć i przejść od razu do medytacji bezpośredniego spoczywania w naturze. Naturą umysłu jest czyste światło, czyli aspekt przejrzystości, świetlistości wszystkich zjawisk. Należy to dobrze zrozumieć, ale ja nie będę się dłużej nad tym rozwodził, bo nie jestem ekspertem od tych spraw.
Utrzymywanie nierozproszenia jest praktyką medytacji, zaś współczucie i życzliwość są sposobem, w jaki medytacja wyraża się w działaniu, jej rezultatem. Niektórzy Bodhisattwowie całkowicie poświęcają się pracy na rzecz innych, inni częściowo pomagają sobie, częściowo innym, a jeszcze inni większość czasu spędzają na pracy nad sobą i niewiele czynią dla innych.
To wygląda tak, jak w tym przykładzie, który przytaczałem już wcześniej. W środku nocy dom pewnej rodziny staje w ogniu, a jeden z synów budzi się i instynktownie biegnie do drzwi, by się ratować. Ale gdy jedną nogą stoi już za progiem, a drugą jeszcze przed nim, przypomina sobie o pozostałych członkach rodziny, którzy mogą zginąć w pożarze i oczywiście wraca do środka, by ich obudzić i wyprowadzić bezpiecznie na zewnątrz.
Twierdzenie, że interesuje nas tylko dobro innych i niczego nie potrzebujemy dla siebie, nie brzmi zbyt przekonująco. Słysząc takie słowa, zaczynamy podejrzewać tę osobę o nieszczerość. Nie ma nic złego w dbaniu o siebie i robieniu rzeczy dla własnego dobra. Ale tym samym nie wolno nam zapominać o innych i ich lekceważyć. To bardzo ważna sprawa, gdyż troska o innych jest owocem praktyki medytacji.
Powiedzmy, że dostaliśmy 10 jabłek, ale nie jesteśmy w stanie zjeść wszystkich na raz, co więc robimy? Jeżeli zachowamy je na później, mogą się zepsuć. Zatem chyba lepiej zjeść jedno, a pozostałymi podzielić się ze znajomymi? Kto wie, czy takie rozwiązanie nie okaże się najbardziej korzystne, bo może na drugi dzień któryś ze znajomych dostanie kilka pomarańczy i jedną nam podaruje? Innego dnia zaś inna osoba będzie miała za dużo bananów i też da nam jednego? Życzliwość nie musi polegać na odmawianiu sobie wszelkich przyjemności. Polega ona raczej na tym, by dobro innych również brać pod uwagę i o nim pamiętać.
Ostatnia strofa modlitwy wyraża życzenie:
Obym we wszystkich przyszłych żywotach nie był oddzielony od doskonałego Lamy
i radował się wspaniałością Dharmy.
Obym urzeczywistnił właściwości stopni i ścieżek Bodhisattwy
i szybko osiągnął stan Wadżradhāry.
Nie trzeba tego wyjaśniać. Chciałbym tylko wyrazić własne życzenie, by takie święto Dharmy, w mandali Rinpoczów, Tulku, Lamów, Khenpo, Lobpynów, Sanghi, uczniów z całego świata – wszystkich wadżra braci i sióstr – odbywało się częściej. Cieszmy się wszyscy ze wspanialej szansy uczestniczenia w takim wydarzeniu. Z całego serca modlę się, abyśmy spotykali się nadal nie tylko w tym życiu, ale również we wszystkich przyszłych żywotach, by cieszyć się nektarem Dharmy i pracować dla pożytku wszystkich istot. To moje główne marzenie. Powiadają, że wyrażanie życzeń w tak świętym miejscu, podczas specjalnej okazji, podczas wielkiego zgromadzenia Sanghi, ludzkich i nieludzkich istot, przynosi większe rezultaty. Podobnie, szybciej spełniają się życzenia wyrażane wspólnie przez cztery filary Sanghi: bhikszu, bhikszuni, żeńskich i męskich upasaków (świeckich utrzymujących pięć ślubowań). Wielką moc mają także modlitwy wyrażane przez mistrza i uczniów czysto utrzymujących swe samaja. Naszym dzisiejszym modlitwom towarzyszą wszystkie te pomyślne okoliczności, więc istnieje szansa, że wszystkie się spełnią.
Przez kilka ostatnich dni wyjaśniałem słowa modlitwy do linii przekazu mahamudry, ale nie przygotowałem się zbyt dobrze do tych wykładów, więc mogłem coś pominąć lub przekręcić – proszę o wybaczenie wszelkich błędów. Jeśli zaś było w nich coś, co okazało się dla was pomocne lub użyteczne, to niech to z wami pozostanie na zawsze i stanie się zaczynem trwałego szczęścia.
przekład: BS