Lampa na ścieżce do Przebudzenia Atiśi – sesja pierwsza
28 czerwca 2021Letnie nauki „Mar Ngok” 2021: Pochodzenie tajemnej mantry
14 sierpnia 2021Taszi Delek i pozdrowienia dla wszystkich.
Moje urodziny są świętowane na ogół 26 czerwca. Faktycznie urodziłem się pierwszego dnia piątego miesiąca według kalendarza tybetańskiego, lecz obchodzi się moje urodziny w różnych dniach. Data, którą moi rodzice uznali za dzień mych urodzin została wyliczona zgodnie z kalendarzem tybetańskim, a według kalendarza zachodniego jest to 19 czerwca 1985 roku. Ponieważ w Tybecie nie było tradycji świętowania urodzin, kiedy nadal tam mieszkałem, nigdy ich nie obchodziliśmy. Stało się to po raz pierwszy dopiero, gdy przybyłem do klasztoru Tsurphu. Było to 26 czerwca i później właśnie tę datę przyjęto jako dzień moich urodzin.
Osobiście dzień urodzin postrzegam jako okazję do odczuwania wdzięczności. Jest tak, ponieważ tego dnia przyszedłem na świat. Ponadto otrzymałem dobre ludzkie ciało, dzięki któremu mogę praktykować Dharmę. Jego źródłem jest dobroć moich drogich rodziców, dlatego jestem wdzięczny za ich życzliwość.
Później przeszedłem przez bramę prawdziwej Dharmy i nauczyłem się nieco odnośnie do tego, co powinienem robić, a czego nie. Stało się to dzięki dobroci mych wspaniałych duchowych przyjaciół, więc uważam, że tego dnia należy pamiętać i być wdzięcznym za ich życzliwość.
Podobnie, możliwość, by choć trochę pracować na rzecz buddyzmu i istot oraz rozwijać pragnienie tego, zawdzięczam moim przyjaciołom i towarzyszom, a także dobroci tych wszystkich istot, z którymi nawiązałem relację. Dlatego też jest to dla mnie dzień odczuwania wdzięczności dla wszystkich przyjaciół i wszystkich istot.
Ten rok, kiedy kończę 36 lat, jest dla mnie rokiem przeszkód. Klasztory męskie i żeńskie w Indiach, Nepalu i Bhutanie planowały wielkie uroczystości, lecz z powodu pandemii jedynym wyjściem było ich odłożenie. Jako, że jest to mój trudny rok, zarówno klasztory, jak i poszczególne osoby w Tybecie oraz Indiach, Nepalu i Bhutanie, a także na całym świecie, odprawiały rytuały i pudże przede wszystkim dla mnie, pojedynczo i zbiorowo. Czuję więc mnogość czystych intencji i całą miłość, jaką mi okazujecie, nawet jeśli nie mogę osobiście zobaczyć fizycznych i słownych jej dowodów. Czuję w głębi serca jak wielkie i piękne te intencje są. Chciałbym więc skorzystać z tej okazji i wszystkim wam podziękować.
Jednakże epidemia koronawirusa nadal trwa, tak na świecie, jak i w Indiach i Nepalu, więc jest ważne, byście dbali o swe zdrowie. Zwłaszcza mnisi i mniszki nie powinny tracić czujności i dbać o prewencję. Jeśli zaś pojawią się jakiekolwiek symptomy Covid-19, nie wstydźcie się i jak najszybciej poinformujcie odpowiedzialne osoby w klasztorze. Dzięki temu po pierwsze otrzymacie na czas leczenie, a po drugie zmaleje szansa na zarażenie innych.
Ta choroba jest wysoce zakaźna, lecz według lekarzy, w większości przypadków nie jest śmiertelna. W razie więc zarażenia się, nie należy panikować. Nie wolno jednak ignorować choroby. Zapewne pomoże odżywcze pożywienie, tradycyjne tybetańskie leki itp. Najlepiej kierować się radą specjalistów i urzędników odpowiedzialnych za ochronę zdrowia w waszych regionach.
Chcąc powiedzieć coś o mojej osobistej sytuacji, trudno jest mi opisać co czuję, gdy spoglądam wstecz na minione 36 lat. Kiedy pomyślę o tym, ile lat żyli poprzedni Karmapowie, średnio okazuje się, że nie przekraczali pięćdziesiątego roku życia. Choć ich żywoty nie były długie, pożytek, jaki przynieśli naukom i istotom jest tak wielki, że trudno to opisać. W porównaniu z nimi, odnoszę wrażenie, że bezowocnie i bezcelowo zmarnowałem 36 lat mego życia.
Pierwszych siedem lat spędziłem w ojczyźnie, prowadząc proste koczownicze życie, z rodzicami, rodzeństwem i innymi ludźmi. Obecnie trudno byłoby znaleźć takie środowisko, w jakim wówczas żyłem. Mieszkańcy miast dzisiaj nie mogą sobie nawet wyobrazić jak to było żyć wówczas, nie mówiąc już o tym, że nie mogą mieć takiego doświadczenia. Ale dla mnie był to zdecydowanie najszczęśliwszy i przepełniony wolnością okres życia. Przede wszystkim dlatego, że byłem z rodzicami i czułem, że jestem pod ochroną ich miłości.
Wciąż trudno jest mi wyrazić jak zmieniło się moje życie odkąd skończyłem siedem lat. Nagle powiedziano mi, że jestem wcieleniem Gjalłanga Karmapy i posadzono mnie na tronie. Naprawdę nie wiedziałem wówczas co to znaczy być Karmapą. Ale skoro ludzie mówili, że jestem Karmapą, to zacząłem żyć i kształcić się tak, jak bym nim był.
Od tamtej pory w moim życiu nastąpiły ogromne zmiany. Największą było to, że moje własne uczucia i opinie nie były już istotne, a ważniejsze stało się zdanie innych na temat tego, jaki powinienem być. Czasem więc miałem poczucie, że jestem aktorem i gram rolę, którą według innych ludzi powinienem grać, którą chcieli, bym grał. Tak się czułem. Jestem człowiekiem i naturalnie odczuwam szczęście i smutek. Ale zdawało mi się, że muszę własne uczucia ukrywać, albo, że nie ma nikogo, komu mógłbym o nich powiedzieć. Musiałem żyć jak jakaś ważna osobistość, zgodnie z oczekiwaniami innych. Zapewne nie jestem jedynym, który tak czuje. Myślę, że wielu innych tybetańskich tulku ma podobne odczucia.
Dopiero, gdy nieco dorosłem i odrobinę postudiowałem, powoli zacząłem rozumieć kim jest Karmapa i jakich działań dokonali moi poprzednicy. Dopiero wówczas moja własna odpowiedzialność stawała się stopniowo dla mnie jasna. Początkowo sądziłem, że muszę udawać. To się jednak zmieniło. Zacząłem myśleć, że powinienem być sługą aktywności Karmapów. Odtąd już nie martwiłem się tym, czy jestem Karmapą, nie odczuwałem też już dumy z powodu noszenia tego tytułu, ani niepokoju, że muszę udawać, że nim jestem.
Teraz więc sądzę, że Gjalłang Karmapa jest obecny nad moją głową, jak korona. Uważam, że konieczność, bym nosił tytuł Karmapy, jest współczuciem i błogosławieństwem poprzednich Karmapów, szczególnie Rangdziunga Rigpe Dordże, Jego Świątobliwości Dalajlamy i wielu innych wielkich istot. Bądź też uznali, że będzie to dobra okoliczność, aby umożliwić mi przyniesienie nieco pożytku istotom i buddyzmowi, więc mnie rozpoznali i obdarzyli tytułem. Noszę w sobie tę pewność do dziś.
Kiedy ludzie składają dary, chwalą mnie lub wierzą we mnie, myślę, że to wszystko jest dla Karmapy, który siedzi nad moją głową. Nigdy zapewne nie pomyślałem, że ci ludzie przynoszą dary dla mnie, chwalą mnie i wierzą we mnie. Poza tym również ja sam mam szczerą wiarę w Karmapę, podobnie jak inni. Medytuję, że przebywa nad moją głową, nie jest ode mnie oddzielony, modlę się do niego, jak tylko mogę i podobnie ofiarowuję swą wiarę i oddanie. Na ile potrafię. Jest to dla mnie mój własny sposób praktykowania guru jogi.
Ale, jak wszyscy wiecie, służenie aktywności Gjalłanga Karmapy nie jest ani proste, ani wygodne. O ile nie zgromadziło się wystarczającej zasługi, by mieć najwyższą inteligencję, nie ma możliwości, by tego tak naprawdę dokonać.
Nigdy tak naprawdę nie prowadziłem zwyczajnego życia i brakuje mi pełnego doświadczenia zwykłych ludzi. Ponadto, od momentu otrzymania tytułu Karmapy aż do chwili obecnej, nie miałem zbyt wielkiej kontroli nad tym, gdzie się udaję i co robię. Trudno jest mi nawet poczuć, że miałem przyjaciół. Możemy zaprzyjaźnić się tylko z kimś, kogo charakter, sposób działania i doświadczenia są podobne do naszych. Lecz moje życie różni się od wszystkich innych i nie mam wolności co do tego, gdzie się udaję i co robię. Trudno więc nawet jest mi znaleźć przyjaciół, z którymi odczuwałbym bliskość.
Również wiele sytuacji z mego życia wiązało się z politycznymi i społecznymi problemami i konfliktami. W naturalny sposób zawsze wpadałem w skomplikowane sytuacje. Nie miałem nad tym kontroli i nic na to nie mogłem poradzić. Wciąż jednak skupiam energię ciała i umysłu i robię, co mogę. Lecz nadal, choć się staram, nieraz odnoszę wrażenie, że trudności i przeszkody są większe i liczebnie przewyższają moje siły.
W takich momentach, prócz dodawania samemu sobie otuchy, odnoszę wrażenie, że jest bardzo niewielu ludzi, z którymi mogę dzielić się mymi odczuciami i którzy mogliby mnie dopingować. Lecz zawsze wiem, że nie byłoby w porządku przekazać trudności, które spotykają mnie, komuś innemu. Zawsze uważam, że powinienem unieść sam własne problemy i często sobie o tym przypominam.
Więc na ogół, kiedy napotykam problem lub odczuwam smutek, nie mówię o tym nikomu i nie usiłuję wyjaśniać. Po pierwsze, moja sytuacja jest inna niż życie zwyczajnych ludzi, a różnica jest tak ogromna, że innym trudno jest to pojąć. To jeden powód. Po drugie, kiedy opowiadam komuś o sytuacjach, które mnie cieszą i ekscytują, oni również są szczęśliwi i podekscytowani. Wówczas czuję się dobrze i tak jest najlepiej. Jeślibym natomiast opowiadał o udrękach i tym, co idzie źle, moi rozmówcy też by się zamartwiali i nie byłoby mi z tym dobrze. Nie ma to sensu.
Mówiąc krótko, niezależnie od tego ile mam problemów i jak osamotniony się czuję, na ogół myślę o sprawach, które mnie cieszą. Były ciężkie sytuacje, gdy się martwiłem i przechodziłem przez problemy, lecz nie rozmyślałem o nich zbyt długo.
Na przykład podczas Mynlamów Kagju mogłem spędzić kilka miesięcy, pracując z mnichami z różnych klasztorów i osobami z wielu krajów. Byłem wtedy bardzo zajęty, czasami nawet zapominając zjeść, ale za to bardzo szczęśliwy, ponieważ czułem, że robię coś sensownego. Kiedy mieszkałem w Indiach, najbardziej lubiłem te okresy, kiedy coś mogłem robić i pracowałem z wieloma przyjaciółmi w Dharmie. To sprawia mi największą radość. Dlatego też jedynie dzięki waszej pomocy i wsparciu mogłem czuć się szczęśliwy i spełniony i za to pragnę podziękować. Nie są to tylko słowa, lecz głębokie uczucie prosto z serca.
To było trochę o dotychczasowych doświadczeniach.
Teraz są moje kolejne urodziny i nie mam wam nic do powiedzenia poza podziękowaniem – nie przychodzi mi do głowy nic typu „proszę, zróbcie to” albo „nie róbcie tego”. Chciałbym jednak skorzystać z tej okazji i powiedzieć parę słów o mych zamierzeniach i kilku planach na przyszłość.
Według mnie, czy nazywamy siebie Tybetańczykami, buddystami tybetańskimi czy kagjupami, jesteśmy tacy sami w doświadczaniu radości i smutku. Nasze życia są ze sobą powiązane. Uważam, że jest to ważne. W szczególności, dzięki wielkim postępom w technologii, niezależnie od dzielącej nas odległości, możemy kontaktować się ze sobą natychmiast. Nieważne, gdzie na świecie coś się dzieje, czy jest to wydarzenie małe czy wielkie, dowiadujemy się o nim szybko, kiedy jest jeszcze świeżym newsem. Więc wszyscy czujemy, że świat robi się coraz mniejszy.
Wiele państw coraz bardziej się umiędzynarodawia, a ludzie z różnych krajów nawiązują więcej kontaktów. Tak obecnie się dzieje. W takim kontekście, niezależnie czy jesteśmy Tybetańczykami, buddystami tybetańskimi czy kagjupami, zasięg naszej wizji i myślenia musi być o wiele szerszy i głębszy niż kiedykolwiek wcześniej. Uważam, że jest to ważne.
Większość ludzi obecnie staje się obywatelami świata. Jeśli my sami nie dostrzegamy niczego poza własnym labrangiem, własnym klasztorem, własną linią przekazu, to według mnie jest to myślenie feudalne. Raczej, kiedy mówimy „buddyzm tybetański” albo „kagju”, w naturalny sposób powinniśmy pamiętać o punktach wspólnych lub o całości nauk. Jeśli nauki rozkwitają całościowo, jeśli się szerzą i są coraz doskonalsze, poszczególne osoby związane z jakimś labrangiem czy klasztorem, adepci buddyzmu, również będą rozkwitać i wzrastać. Uważam, że takie rozumienie i taka intencja są niezwykle istotne.
Jeśli nie przyjmiemy szerokiej perspektywy i dalekosiężnego myślenia, jeśli jedynie kilka z naszych klasztorów i labrangów będzie się dobrze miało, ogłupimy samych siebie. Lecz gdy wszystko układa się dla nich pomyślnie, gdy prosperują, sami się zdziwimy. Jeśli nie mamy pojęcia co dzieje się na świecie, to jest tak jakby słońce świeciło na ziemię, lecz my siedzimy w pokoju z zamkniętymi okiennicami. Dawno temu Tybetańczycy mieszkali w odległej części świata i żyli tam niczego nieświadomi. Wszyscy wiemy jak to się skończyło.
Tak więc my wszyscy – w szerokiej skali cały świat, w najwęższej my wszyscy Tybetańczycy, wszystkie linie przekazu, wszyscy kagjupowie – żyjemy w relacji, w której cokolwiek robimy ma wpływ na każdego z nas. Wzajemnie jesteśmy od siebie zależni i polegamy na sobie. Jeśli zamiast dzielić się na stronnictwa możemy połączyć siły, to jestem przekonany, ze uczynimy wszystkich nas szczęśliwymi i przezwyciężymy trudności.
W ciągu ostatnich lat miałem kilka okazji, by umożliwić stworzenie lepszych relacji między tradycjami kagju, a przede wszystkim przynieść zgodę w samym kamtsangu. Lecz głównie dzięki tym wszystkim, którzy mieli szeroki pogląd, dużo udało się poprawić. Te rezultaty nie spełniają jeszcze wszystkich moich nadziei. Pragnę więc konsekwentnie kontynuować starania i liczę na to, że moi przyjaciele w Dharmie i towarzysze będą mnie w tym wspierać i mi pomagać.
Harmonia jest niezwykle ważna. Zwłaszcza harmonia w Sandze jest fundamentem, na którym mogą rozkwitać nauki. Jeśli naprawdę zależy nam na tym, by nauki żyły, to według mnie nie jest to możliwe, jeśli pozwolimy narastać przywiązaniu, nienawiści i zazdrości do siebie nawzajem.
Najważniejsze jest, że niezależnie od tego, do której linii przekazu należymy, po pierwsze powinniśmy wiedzieć kim jesteśmy i jakie są nasze korzenie. Aby wiedzieć co należy robić, powinniśmy zrozumieć jaka jest historia naszej tradycji, poznać kluczowe nauki, praktyki itd. i studiować je. Gdy już je przestudiujemy, bardzo ważne według mnie jest staranie się, aby linia przekazu trwała oraz by była mocna i stabilna. Wówczas będziemy mieć pewność, że rzeczywiście jesteśmy uczniami linii przekazu i będziemy pewni, że nie utraciliśmy podstaw.
Również dobre poznanie historii, kluczowych nauk i praktyk naszej własnej linii przekazu umożliwi nam uwypuklenie jej szczególnych właściwości i pokazanie ich innym. Jeśli sami nie dbamy o własną tradycję, trudno będzie znaleźć kogoś innego, kto się o nią zatroszczy i uzna ją za ważną.
Podejście niesekciarskie jest bardzo ważne. Oznacza ono, że powinniśmy patrzeć na buddyzm w bardzo szerokim ujęciu, bez tworzenia stronnictw – jest to filozofia tego jak powinniśmy myśleć. To nie oznacza, że powinniśmy mówić: „należę do niesekciarskiego ruchu” i stworzyć oddzielną linię. Gdybyśmy tak uczynili, trudno byłoby uznać to za podejście niesekciarskie.
Niezależnie od tego czy jesteśmy w sakji, gelug, kagju czy w njingmie, w żadnym razie nie jest tak, że nie możemy, czy też nie mamy pozwolenia, by mieć podejście niesekciarskie. Nieważne jaka jest nasza linia przekazu, kiedy po raz pierwszy weszliśmy na ścieżkę Dharmy, nawiązaliśmy związek z konkretnym lamą i konkretną tradycją. Dla mnie ta relacja jest fundamentem i podstawą rozpoczęcia nauki. Należy ją pielęgnować. Bazując na tym fundamencie, powinniśmy też podążać za tyloma tradycjami i nauczycielami, ile zdołamy. Jeśli brak jest tej podstawy, jeśli tylko liznęliśmy Dharmę, która akurat została nam podsunięta, nie będziemy mieć solidnej bazy w Dharmie i żadna tradycja nie będzie dla nas źródłem. Uważam, że istnieje również niebezpieczeństwo, że w momencie śmierci nie będziemy mieć nikogo, komu byśmy się poświęcili i kogo moglibyśmy przywołać.
W tradycji kagju, na przykład, ojcowie linii przekazu pozostawili nam niezwykłą spuściznę: objaśnienia tantr Marpy i Ngokpy, męstwo i kluczowe instrukcje Milarepy, „Oczyszczanie esencji” Gampopy, „Wskazanie trzech kaj” oraz „Prana i umysł nierozdzielne” Karmapy, „Ostateczna najwyższa ścieżka” Lamy Szianga, „Szybka ścieżka mieszania i przeniesienia” szkoły barom, tajemna mantra Pakmodrupy, „Trzydzieści dziewięć wyzwoleń” szkoły taklung, „Jeden sens trzech ślubowań” linii drikung, „Jeden smak współzależności” Tsangpy Gjare, oddanie i odraza Lorepy i Gytsangpy itd. Każda z nich jest kompletna ze wszystkimi właściwościami, lecz są też liczne różnice, jak choćby sposób recytowania imion guru oraz opieka guru nad uczniami. Nie zatroszczyliśmy się jednak o wiele z tych wskazówek i zostały one utracone. Powinniśmy więc uznać troskę o naszą spuściznę za naszą główną odpowiedzialność i tu w pierwszej kolejności należy skupić siły.
Dlatego zakładam, że nasze kamtsangowe siedry w najbliższych latach będą studiować i omawiać „Trzy ślubowania” linii taklung, „Jedną intencję” drikungu, „Mahamudry skarbnicę zwycięzców” i inne, jeden tekst rocznie.
Ponadto, mowa była o pisaniu przeze mnie komentarza do „Ozdoby drogocennego Wyzwolenia”, a na początku tego roku nauczałem Czterech Dharm Gampopy. Dzięki temu miałem okazję przyjrzeć się wielu tekstom kagju. Uważam, że jeśli chcemy w pełni uchwycić kompletną myśl Marpy, Milarepy, Gampopy i innych ojców kagju, nie możemy pominąć wskazówek, komentarzy oraz pytań i odpowiedzi spisanych przez mistrzów wszystkich szkół kagju – czterech starszych i ośmiu młodszych. Nabrałem przekonania, że studiowanie i badanie ich na właściwym poziomie pozwoli nam wydobyć i jasno zrozumieć specyficzne cechy poglądu, medytacji i postępowania oraz podstawę, ścieżkę i owoc linii kagju. Z tych wszystkich powodów uważam za ważne, byśmy w tradycji kamtsang studiowali, nauczali i omawiali specyficzne cechy i tradycje komentatorskie innych szkół kagju. I takie jest moje zamierzenie.
Często mówimy, że od wielkiego Marpy Tłumacza pochodzą dwie tradycje: linia praktyki i linia wyjaśnień. Linia praktyki jest przekazywana nieprzerwanie od Milarepy i obecnie nazywamy ją dakpo kagju. Jeśli chodzi o linię wyjaśnień, istnieje kilka tradycji wywodzących się od Metyna, Tsurtyna i Ngokpy, lecz są one obecnie w stanie zaniku; sytuacja jest trudna. Pośród nich linie, w których nadal mamy przekazy abhiszek oraz tekstu, znane są jako „siedem mandal ngok”.
Istniały dwa główne przekazy linii wyjaśnień Ngoka Cieku Dordże: tradycje ram i ngok. Ponoć Kunkhjen Cieku Yser napisał tekst, w którym ustalił, że tradycje ram i ngok mają tę samą intencję. Tradycja ngok była kontynuowana przez syna Ngoka Cieku Dordże – Dode – i rozdzieliła się na dwie: tsangtsę i gjaltsę. Linia przekazu tsangsta została podtrzymana przez Treuszinga Rinpocze Dziangciupa Palłę, który, jak się zdaje, cieszył się wielkim szacunkiem Tsongkhapy, chwalącego go często jako osobę uczoną i przebudzoną w tradycji ngok. Do uczniów Dziangciupa Palły w tamtym czasie zaliczali się: Dziamjang Ciedzie Taszi Palden, Taklung Ngałang Drakpa, Gy Lotsała Sziennu Pal, Panczen Dziampa Lingpa i wielu innych uczonych. Dziangciup Palła nauczał tantry Hewadżry z rękopisu o nazwie Dordżema i za każdym razem coś w nim zaznaczał. Ponoć zrobił 182 oznaczenia.
W pewnym momencie linia wyjaśnień Wadżra Czatuhpithy została utracona i Tsongkhapa powiedział Dziangciupowi Palle, że musi ją koniecznie przywrócić. Dziangciup Palła udał się na spotkanie z z pewnym starym lamą w klasztorze Treuszing. Lama nazywał się Loppyn Tsulgyn i od niego Dziangciup Palła otrzymał przekaz tantry Wadżra Czatuhpithy. Następnie nauczał jej wielokrotnie.
Przede wszystkim Trimkhang Lotsała Sonam Gjatso otrzymał abhiszeki „siedmiu mandal ngok” i napisał kompletną nową sadhanę i rytualne teksty mandali do nich. Następnie przekazał abhiszeki Czwartemu Szamarowi Ciennga Ciedrakowi. Wówczas pojawiły się liczne cudowne znaki, np. na obrzeżach mandali ukazywały się tęcze. Panczen Sonam Drakpa napisał w swej historii kadam, że najważniejszą aktywnością Trimkhanga Lotsały było szerzenie tradycji mandal ngok.
Również Mahasattwa Lodro Gjaltsen z Dema Tangu udał się do Sziungu i otrzymał od Dziangciupa Palły wiele nauk Dharmy ngok. Według jego historii Wyzwolenia, za opiekuna Dharmy wziął Dhumanagariego. Także, gdy Druk Gjalłang Ciedzie przybył do Sziungu i spotkał Dziangciupa Palłę, ten powiedział mu: „Czekałem na ciebie. Teraz mogę oddać Dharmę jej właścicielowi”. Po czym przekazał mu wszystkie abhiszeki i kluczowe wskazówki mandal ngok, w tym pomniejsze nauki, zawierzając je w całości jemu.
Dwaj bardzo dobrze znani mistrzowie sziennga kagju – Pakpa Lha i Sziła Lha – udali się do Macien w Tsari, gdzie otrzymali „siedem mandal ngok” od Ciedzie Tsangcienpy, wraz z naukami pomocniczymi. Również biografie wielu tybetańskich mistrzów wspominają o otrzymaniu tych nauk i abhiszek. Biografia Gynpo Sonama Ciokdena autorstwa Piątego Dalajlamy wspomina jak ten otrzymał „siedem mandal ngok” od Ngoktyna Dziamjanga Ysera.
W późniejszych wiekach, gdy Pierwszy Dziamgon Kongtrul kompilował „siedem mandal ngok”, odwoływał się do starych rękopisów, w tym tych napisanych przez Trimkhanga Lotsałę, Szamara Cienngę Ciedraka, Dzietsyna Taranathę i Karmę Ciakme. Na szczęście większość z tych tekstów zachowała się do dziś.
Mówiąc krótko, „siedem mandal ngok” zawiera: Hewadżrę Dziewięciu Bóstw, jej formę-matkę Nairatmię Piętnastu Bóstw, Wadżra Pandżarę Czterdziestu Dziewięciu Bóstw, formę-ojca Wadżra Czatuhpithę Naldziora Namkhę, formę-matkę Dakini Mądrości, Mahamaję czyli Wielką Iluzję oraz Guhja Mandżuśriego. W naukach Piątego Dalajlamy wspomina on, że czasami zamiast Guhja Mandżuśriego umieszcza się Dhumanagariego jako jednego z siedmiu, lecz zauważa on, że jest to niewłaściwe. Nie ma jednak jasności co do tego, którzy mistrzowie włączają do tej liczby Dhumanagariego.
Obecnie z Tybetu otrzymujemy wiele starych rękopisów, w tym także z tradycji ngok. Są wśród nich manuskrypty, które wymieniłem, w tym teksty Trimkhanga Lotsały. Większość z abhiszek tych bóstw została w całości przekazana Situ Panczenowi Tsuglakowi Ciekji Nangle. Jego kolejna inkarnacja Situ Pema Njincie również uzyskał pełny przekaz i ponoć trafił on też w całości do Amcioka Gesze Tulku Kyncioka Tenpe Gjaltsena z gelugpy. Myślę, że będzie to pożyteczne w naszych dociekaniach.
Dziamgon Kongtrul zebrał pozostałe tantry Marpy Tłumacza oraz „siedem mandal ngok” i stworzył to, co nazywamy „trzynastoma tantrami Marpy”. To, że linie przekazu abhiszek i tekstu tych trzynastu tantr się zachowały, zawdzięczamy, jak wszyscy wiecie, przeogromnej życzliwości Dziamgona Kongtrula Lodro Thaje.
„Skarbnica tantr kagju”, stworzona przez Dziamgona Kongtrula, zawiera przede wszystkim tantry, nie sutry. Pośród tantr jest to przede wszystkim najwyższa tantra, a w jej ramach, głównie tantra z tradycji Marpy. Są to głównie przekazy tradycji Marpy, które zachowane zostały w kamtsangu i drikung kagju. Sam Dziamgon Kongtrul stwierdził, że wziął sobie do serca tantry Marpy i po prostu zapragnął ocalić ich przekaz dojrzewania i Wyzwolenia przed utratą. Jak powiedział, jest ważne dla nas wszystkich, będących uczniami Marpy Tłumacza, by pielęgnować tę spuściznę i ją praktykować. Tak mówili wielcy mistrzowie przeszłości i również ja nabrałem co do tego przekonania.
Niedługo po moim przybyciu do Indii zorganizowaliśmy w Waranasi konferencję karma kagju. Wówczas każdemu z klasztorów przydzielono jedną z trzynastu tantr Marpy i zasugerowałem, by co roku klasztory organizowały pudże tych tantr. Tak też się stało i każdy klasztor traktuje je jako swe szczególne bóstwa. Klasztory otrzymały abhiszeki i przekazy od Synów Serca, studiowały rytuały pod okiem Kjabdzie Wadżradhary Tengi Rinpoczego itd. W ten sposób okazały wielkie zainteresowanie nimi i po dziś dzień je praktykują.
Za czasów Situ Panczena w Dziangjulu stworzono indeks bóstw najwyższej tantry i namalowano dwadzieścia siedem thanek. Otrzymałem stare thangki z przekazu praktycznie ich wszystkich. Wydawało mi się, że klasztory organizujące pudże powinny były zobaczyć te thangki, więc byłem w stanie je im zaofiarować. Również kilka lat temu poinformowałem je, że będę mógł im częściowo pomóc w budowaniu ośrodków dla odosobnień tantr Marpy.
Mam również taki pomysł, aby być może stworzyć suplement do „Skarbnicy tantr kagju” Dziamgona Lodro Thaje. Jak już nadmieniłem, zawiera ona spośród czterech kategorii tantr przede wszystkim teksty najwyższej tantry. Nawet w ramach najwyższej tantry, kilka z nich należy do „Pięciu zbiorów pięciu bóstw” Dusuma Khjenpy. Nie wszystkie te bóstwa należą do najwyższej tantry, lecz Wadżrawarahi, Czakramsamwara i Hewadżra owszem. Mamy również nauki Gjalły Gjatso przekazywane od Reciungpy oraz inne ważne tantry, które nie zostały zawarte w „Skarbnicy tantr kagju”.
Mamy także teksty należące do niższych tantr, jak Akszobhję i Sarwawid oraz tantry uprzednio przekazywane w karma kamtsang, lecz teraz utracone, jak Abhisambodhi Wajroczany, Wadżradhatu i inne z czasów Szóstego Karmapy. Abhiszeki, przekazy, mandale i rytuały należą w większości prawdopodobnie do sakji i tradycji buton, pomyślałem więc, że gdybym mógł przywrócić przekaz tych abhiszek, moglibyśmy je dołączyć i w ten sposób mieć teksty wszystkich czterech kategorii tantr. Wówczas „Skarbnica tantr kagju” byłaby jeszcze bardziej kompletna niż obecnie, tak mi się wydaje.
Ktoś taki jak ja nie posiada koniecznych właściwości i nie nadaje się zupełnie do tego zadania, ale, jak mówi tybetańskie przysłowie: chodzić możemy jedynie na kolanach – jest to czas, kiedy powinniśmy robić, co w naszej mocy. Guru Wadżradhara Tai Situ Rinpocze, Gośri Gjaltsab Rinpocze, Khencien Thrangu Rinpocze, Kjabdzie Sangje Njenpa Rinpocze i inni wielcy nauczyciele wciąż żyją i nadal możemy uzyskać nauki na temat tekstów pisanych przez lamów przeszłości. Poza tym przekazy wielu zewnętrznych i wewnętrznych tantr nadal istnieją w innych liniach przekazu.
W przeszłości doskwierał mi totalny brak odpoczynku, przebywałem w nerwowym otoczeniu i to przesłaniało sporo spraw. Lecz obecnie mam nieco czasu, by móc pozostać z dala od tamtego środowiska. Więc rozpocząłem zbieranie jak największej liczby tekstów z linii praktyki karma kamtsang. Postaram się przywrócić linie ich abhiszek i przekazów. Jeśli wszystko potoczy się pomyślnie, ostatecznie chciałbym zgromadzić tyle abhiszek, przekazów i kluczowych instrukcji, ile tylko będzie możliwe, z innych tradycji kagju. Chciałbym, aby „Skarbnica tantr kagju” była ogólnym zbiorem tantr kagju. Jeśli mi się to uda, kiedy w przyszłości lamowie kagju będą udzielać abhiszek ze „Skarbnicy tantr kagju”, będziemy mogli otrzymać abhiszeki, przekazy i nauki z większości szkół kagju. Uważam, że pomoże to również zachować na długi czas tradycję tekstów.
W przeszłości w Tybecie było ogromne bogactwo wyjaśnień do tantr, abhiszek, przekazów i nauk Marpy i jego uczniów, lecz większość została utracona. W karma kamtsang chociażby, poza uczeniem „Dogłębnych wewnętrznych zasad”, tantry Hewadżry oraz „Najwyższego kontinuum”, nie ma raczej zwyczaju nauczania tantr.
Latem tego roku, jak już wcześniej ogłaszałem, zorganizujemy nauki, skierowane przede wszystkim do mnichów i mniszek w tantrycznych sekcjach klasztorów. Moim podstawowym celem jest ożywienie nauczania i studiowania tantr. Pomyślałem, że w tym roku przekażę krótką historię tantr tajemnej mantry. Następnie, od przyszłego roku, idąc śladem praktyk z czasów Ósmego Karmapy Mikjo Dordże, rozpoczniemy od studiowania „Pięćdziesięciu strof o guru” oraz wyjaśnień co do głównych upadków według tekstu Trzeciego Karmapy Rangdziunga Dordże „Ocean samaja”. Po czym przejdziemy do nauk na temat kriji, czarji, jogi i najwyższych tantr, we właściwej kolejności. W podobny sposób zajmiemy się przedstawieniem ścieżek i poziomów oraz układem rytuałów. Jeśli będziemy mogli się spotkać i okoliczności będą sprzyjające, pomyślałem też o studiowaniu wielkich tantr Czakrasamwary, Hewadżry i Guhjasamadży.
Kilka lat temu udało mi się uzyskać przekaz i wyjaśnienia do komentarza Dzie Tsongkhapy do tantry Guhjasamadży od Jego Świątobliwości Dalajlamy. Moim głównym celem było móc szerzyć w kagju nauki Guhjasamadży według tradycji Marpy. Chciałbym także otrzymać abhiszeki i przekazy Czakramsamwary, Hewadżry, Czatuhpithy itd., ile tylko zdołam. Mam nadzieję, że będę mógł nauczać ich innych.
Zmarnowałem już dziś sporo waszego czasu, rozwodząc się nad tym wszystkim, więc nie ma potrzeby, bym mówił więcej. Na zakończenie pragnę jeszcze raz wyrazić wdzięczność wszystkim wam ze wszystkich linii przekazu oraz wszystkim moim przyjaciołom za świętowanie moich urodzin. Przede wszystkim chciałbym podziękować wszystkim klasztorom kagju w Tybecie i za granicą, które zorganizowały sadzenie drzew, zbieranie śmieci w swoich regionach, praktykowanie wegetarianizmu, wykupywanie zwierząt przeznaczonych na rzeź, datki dla potrzebujących oraz wiele innych działań mających na celu porzucanie negatywności i praktykowanie pozytywnych czynów. Jest to pełen znaczenia i bardzo wzruszający sposób świętowania moich urodzin. Pragnę wam wszystkim za to podziękować.
Kiedy przebywałem w Indiach, mieszkałem w klasztorze Gjuto. Co roku mnisi tam świętowali moje urodziny, odmawiając modlitwy aspiracji i organizując ceremonie. Nawet w tym roku, pomimo dodatkowych trudności spowodowanych pandemią, odbyła się ceremonia i recytowano modlitwy. I za to chciałbym im szczególnie podziękować.
Teraz pragnę wyrazić modlitwę w intencji długiego życia Jego Świątobliwości Dalajlamy i by wszystkie jego życzenia spontanicznie się spełniały. Również oby wielcy lamowie wszystkich tradycji – sakja, kagju, gelug i njingma – żyli długo i oby ich aktywność kwitła. Oby dzierżyciele nauk dakpo kagju żyli długo, a ich działania rozkwitały, oby ich życzenia spełniały się spontanicznie. Dziękuję.