Abhiszeka tormy pięciu bóstw Gjalły Gjatso
19 stycznia 2019Wieczorne debaty w zachodnim stylu
20 stycznia 201914 stycznia 2019 – Pawilon Mynlamu, Bodhgaja
Każdy dzień Mynlamu Kagju rozpoczyna się o godzinie szóstej rano przyjęciem ślubowań sodziongu. W pierwszym dniu tegorocznego Mynlamu udzielił ich Jego Eminencja Gjaltsab Rinpocze. Po porannych modlitwach Rinpocze skierował naszą uwagę na bodhiczittę – umysł Przebudzenia.
Jego Eminencja przypomniał, że jeżeli praktykujemy ścieżkę mahajany i przyjmujemy ślubowania, czy to jako nowicjusz w klasztorze, czy jako osoba świecka, należy to robić z nastawieniem bodhiczitty. Rinpocze podkreślił, że w praktyce nauk tajemnej wadżrajany każdą abhiszekę przyjmujemy z umysłem Przebudzenia.
Buddha przekazywał nauki odpowiednio do możliwości uczniów, jednak dzisiaj trudno jest znaleźć lamę, który mógłby stwierdzić czy jakiś uczeń ma odpowiednie kwalifikacje. Dlatego podstawą do udzielania nauk jest raczej pragnienie ucznia, aby rozwinąć w sobie dużą umiejętność przyjęcia wskazówek. Do każdej praktyki potrzebna jest silna motywacja i duże pragnienie. Tylko wówczas będziemy mogli stać się ucieleśnieniem praktyki.
Nawet jeśli wzbudzimy w sobie bodhiczittę, nie możemy na tym poprzestać. Należy ją wciąż rozwijać. W tym celu rozważamy jak drogocenne są inne istoty i nie stawiamy naszego własnego pożytku na pierwszym miejscu.
Jeśli na przykład – stwierdził Rinpocze – na drodze praktyki uzyskamy sławę i bogactwo, powinniśmy je przyjąć tylko po to, by przynosiły pożytek wszystkim istotom. W przeciwnym razie, gdyby miały one służyć egoistycznym celom, nie powinniśmy o nie prosić. Inny przykład to aspiracja, by odrodzić się w światach piekielnych, jeśli tylko przyniesie to pożytek istotom. Ponadto w praktyce Dharmy należy wzbudzić w sobie motywację osiągnięcia ścieżki widzenia, dzięki czemu rzeczywiście będziemy mieli możliwość pomagania istotom. Jeśli nie miałoby to przynieść pożytku, nie ma sensu do tego dążyć. W ten sam sposób Maitreja osiągnie stan Buddhy dopiero wtedy, gdy będzie to najbardziej pożyteczne dla istot, nie wcześniej.
Być może teraz, nawet jeśli wzbudziliśmy w sobie bodhiczittę, brakuje nam hartu ducha. Jest tak dlatego, że przez niezliczone wcielenia myśleliśmy tylko o własnym pożytku i dokonywaliśmy negatywnych czynów przez setki tysięcy żywotów. Stąd taki silny nawyk, by dbać tylko o siebie.
Szantidewa powiedział, że kiedy nawet pragniemy szczęścia, postrzegamy przyczyny szczęścia jako wroga. Poszukując szczęścia, angażujemy się w działania, które tak naprawdę są negatywne i ostatecznie doświadczamy cierpienia. Chcemy szczęścia, ale dążymy do niego w niewłaściwy sposób. Następnie, gdy już doświadczamy tego cierpienia, podejmujemy jeszcze więcej działań dla własnego pożytku, błędnie sądząc, że doprowadzi to do szczęścia. Lecz znowu okazuje się, że są to czyny negatywne. Tym sposobem cierpienie narasta. Jest tak dlatego, że nie mamy czystej wizji, zaślepia nas niewiedza. Wchodzimy na niewłaściwe ścieżki i stosujemy niewłaściwe metody, by zaspokoić pragnienie własnego szczęścia.
Rinpocze dał kilka przykładów. Myślimy o jakimś pysznym posiłku, co prowadzi nas do zabicia zwierzęcia, a w konsekwencji odrodzenia w światach piekielnych. Innym razem napotykamy na swej drodze coś, czego pragniemy uniknąć i dajemy upust niechęci i zazdrości, co stwarza przyczyny kolejnego cierpienia w przyszłości. Aby więc porzucić taki sposób myślenia, należy wzbudzić w sobie współczucie i miłość. Buddha nauczał tego Maitreję, który następnie przekazał nauki Atiśi. Dzięki wielkiej życzliwości Atiśi, nauki rozprzestrzeniły się w całym Tybecie, a ponieważ mamy to ogromne szczęście, że je otrzymaliśmy, powinniśmy wcielić je w praktykę.
Po tych głębokich pouczeniach na temat bodhiczitty, Jego Eminencja Gjaltsab Rinpocze, zgodnie z prośbą Gjalłanga Karmapy, przeszedł do objaśniania tekstu Geszie Ciekały Jeszie Dordże „Siedem punktów treningu umysłu: ustne pouczenia mahajany”. Nauki te przekazał Dzioło Atiśa Dzie Gampopie. Podczas pierwszej sesji Rinpocze skoncentrował się na pierwszym punkcie, czyli praktykach wstępnych oraz na jednym aspekcie drugiego punktu, faktycznej praktyce.
Jeśli chodzi o praktyki wstępne, powinniśmy wzbudzić w sobie owoc praktyki, aby zakorzenił się w nas. Aby to mogło się stać, musimy otrzymać błogosławieństwo lamy. Rinpocze zwrócił uwagę, że dawno temu, kiedy Buddha po raz pierwszy zakręcił Kołem Dharmy i nauczał swych pierwszych pięciu wielkich słuchaczy, gdy nauki trafiły do ich uszu, przesycone błogosławieństwem i współczuciem Buddhy, w jednej chwili osiągnęli stan arhata.
Dlatego właśnie, kiedy rozpoczynamy sesję, pierwszym krokiem w medytacji jest przyjęcie pozycji lotosu oraz wyobrażenie sobie nad głową siedzącego na lotosowym tronie i dysku księżyca guru. Zwracamy się do guru, który spoczywa we współczuciu bez żadnego obiektu. Guru jest Buddhą Śakjamunim i Buddhą Maitreją, którzy połączyli się w jedno. Modlimy się do guru, po czym wyobrażamy sobie, że w naszym sercu rozbłyska światło, a guru spływa z czubka głowy do serca właśnie. Prosimy go o błogosławieństwo, by nasze umysły się połączyły się w jeden.
Po tych wstępnych modlitwach przechodzimy do medytacji nad cennym ludzkim życiem, śmiercią i nietrwałością. Rozmyślamy: nie ma takiej istoty i nigdy nie będzie, która w przeszłości nie była naszą matką, synem, córką itd. Od niezliczonych narodzin tak właśnie jest: wszystkie istoty były naszymi rodzicami. To przeświadczenie powinno znaleźć się u podstawy każdego doświadczenia. Gdy widzimy ptaki, owady i inne istoty, pamiętajmy, że każda z nich była dla nas niezwykle życzliwa.
Podobnie sprawa ma się z naszymi dziećmi. Ciężko pracujemy, aby zapewnić im wszystko, co najlepsze i żywimy wobec nich wielkie nadzieje. Chcemy dla nich dobrego wykształcenia i dobrej pracy. Czy są to nasi faktyczni synowie i córki, czy też nasze dzieci z poprzednich wcieleń, powinno być oczywiste, że gdy pomyślimy głęboko o ich nieskończonej liczbie, pomoże nam to wzbudzić w sobie bodhiczittę.
Rinpocze zwrócił uwagę następnie na faktyczną praktykę. Przy tych konkretnych naukach powinniśmy medytować na ostateczną i na względną bodhiczittę. Najpierw, zaczynając od praktyki ostatecznej bodhiczitty, siadamy na odpowiednim miejscu i obserwujemy dwadzieścia jeden oddechów, nie myląc się w liczeniu. Jeśli się pomylimy, jest to znak, że wciąż nie mamy pod kontrolą pojęciowego myślenia. Jeżeli uda nam się skupić na dwudziestu jeden oddechach, jest to znak, że możemy przystąpić do medytacji. Niech umysł spocznie w praktyce wstępnej.
Wszystkie zjawiska traktuj jak marzenia senne.
Rinpocze podkreślił, byśmy medytowali, że wszelkie formy i zjawiska są jak sen, a wszystko, co się przejawia, jest zależne od przyczyn i okoliczności.
W każdej chwili, w każdym momencie, wszystko się zmienia. Gdy patrzymy na kawałek papieru i stwierdzamy, że jest stary, jest tak właśnie dlatego, że zmienia się z chwili na chwilę. Dlatego właśnie mówimy, że wszystkie zjawiska są jak sen.
Dlaczego zjawiska takie są? Czy ten wewnętrzny umysł naprawdę istnieje? Nie, ten wewnętrzny umysł również nie istnieje naprawdę. Gdybyśmy próbowali ustalić skąd ten umysł się wziął, gdzie się znajduje i gdzie będzie potem, nie uda nam się to, gdyż on nie istnieje naprawdę.
Spoglądamy następnie na zjawiska wokół nas i również postrzegamy je jako marzenia senne. Jest to jedno z antidotów na lgnięcie. Powinniśmy więc spocząć w samej naturze umysłu. Jeśli zaś nie jesteśmy pewni jak tego dokonać, powinniśmy zrobić, co jest obecnie w naszej mocy.
Na zakończenie sesji Rinpocze poprowadził krótką sesję medytacji.