Gjalłang Karmapa poprowadził Guru Jogę Karma Pakszi (Pakszi Ladrup) po parinirwanie Kunziga Szamara Rinpocze
13 czerwca 2014Gjalłang Karmapa spotkał się z Sikjongiem Lobsangiem Sangej
30 czerwca 20148 czerwca 2014 r.
Berlin, Estrel Convention Center
Ostatnim publicznym wystąpieniem Gjalłanga Karmapy w trakcie jego pierwszej wizyty w Europie było spotkanie z młodymi ludźmi z różnych krajów. Jego Świątobliwość jest dziś najmłodszym przywódcą religijnym, toteż organizatorzy stworzyli okazję do tego, aby młodzi ludzie mogli zadać mu bezpośrednio pytania o nurtujące ich sprawy.
Wstęp był darmowy, lecz zarazem ograniczony do osób do dwudziestego dziewiątego roku życia. Przedział wiekowy okazał się jednak szeroki: od małych dzieci w towarzystwie rodziców po ludzi całkiem dorosłych. Gdy sala napełniała się uczestnikami, na ekranie wyświetlono teledysk z rapową wersją mantry Karmapa Cienno, a młodzi ochotnicy przystroili scenę flagami zrobionymi przez dzieci z całego świata. Na flagach widniały odciski dłoni, rysunki i wypisane aspiracje.
Jego Świątobliwość wszedł lekkim krokiem na scenę i zasiadł w fotelu. Zaczął mówić o sobie, stwierdzając, że jest dość „dziwnym młodym człowiekiem”. Wyjaśnił, że choć nie ma jeszcze trzydziestki, przejął obowiązki przywódcy na bardzo wczesnym etapie swojego życia i w związku z tym doświadczył już tak wiele, że w środku czuje się znacznie starszym człowiekiem.
Wezwał młodych ludzi, aby z odwagą stawili czoło wyzwaniom swego pokolenia:
W XXI wieku my, młodzi, żyjemy pod wielką presją. Odczuwamy presję, żeby się dobrze uczyć, żeby odnosić sukcesy w życiu, a te naciski nadchodzą ze wszystkich stron, bo dzisiejszy świat bardzo się skurczył. Sprawy toczą się tak szybko, że wydaje się, iż nie potrafimy nadążyć za zmianami, a co dopiero znaleźć chwilę wytchnienia. Jeśli jednak utrzymamy to tempo i zachowamy dotychczasowy styl życia – oparty w tak dużej mierze na zaspokojeniu płynącym z konsumpcjonizmu i przedmiotach zewnętrznych – wtedy z pewnością wyczerpiemy zasoby świata. A zatem ponosimy dużą odpowiedzialność i zarazem mamy okazję, żeby coś zrobić dla szczęścia przyszłych pokoleń.
Gdy mówimy o zmianach lub chronieniu świata z myślą o przyszłości – ciągnął Karmapa – to musimy zrozumieć, że przyszłość nie jest tylko tym, co wydarzy się jutro albo innego dnia czy roku. Przyszłość zaczyna się w tej właśnie chwili.
„Jak stać się Buddhą?” – spytała dziesięcioletnia dziewczynka, gdy przyszedł czas na zadawanie pytań. Karmapa roześmiał się i pokręcił głową. Odparł, że to ważne pytanie.
Bycie Buddhą to jak rozkwitanie kwiatu. Oznacza to także przebudzenie i pozostawanie w stanie przebudzenia. Stanie się Buddhą nie jest czymś, co przydarza się nam nagle, jakby ktoś coś nam wstrzyknął do krwi albo zmodyfikował nasze geny, abyśmy zyskali moc nadprzyrodzoną. Jeśli podarujesz coś komuś lub wywołasz uśmiech na jego twarzy, wówczas już stałaś się małym Buddhą, bo wiedziałaś, jak uszczęśliwić drugiego człowieka, i go uszczęśliwiłaś.
Dwunastolatek z Berlina zapytał: „Jak udaje się udźwignąć te wszystkie obowiązki związane z byciem Karmapą? Czy to zaszczyt, czy raczej brzemię?”. Jego Świątobliwość odpowiedział:
Imię Karmapa niesie ze sobą mnóstwo oczekiwań. Ludzie spodziewają się, że Karmapa będzie kimś doskonałym, że nigdy nie popełni żadnego błędu. To przekracza moje możliwości. Zamiast więc postrzegać tytuł Karmapy jako coś, co nadaje mi jakąś szczególną moc czy władzę, patrzę na to jako na sposobność do działania. Dzięki temu mam więcej możliwości pomagania innym ludziom. Powtarzam sobie, że to bardzo dobra okazja, że muszę ją wykorzystać jako możliwość niesienia pomocy, a wtedy łatwiej to udźwignąć.
Odpowiadając na pytanie nastolatki z Madrytu, jak wykorzystać swoje życie, aby pomóc światu, Karmapa odparł:
Kiedy przyjrzymy się degradacji ekologicznej, zobaczymy, że możemy zaangażować się w ochronę środowiska naturalnego. Chroniąc środowisko, pomagamy nie jednej osobie, ale wszystkim ludziom żyjącym na tej Ziemi.
Dwudziestosześciolatek z Austrii poprosił Siedemnastego Karmapę o wyjaśnienie, jak postrzega relacje między religią, duchowością i kulturą. Czyniąc rozróżnienie między religią a duchowością, Jego Świątobliwość rzekł:
Wydaje mi się, że religia to przyjęcie systemu wierzeń i działanie zgodnie z tradycją, rytuałem i obyczajem, które temu systemowi towarzyszą. Duchowość nie musi dotyczyć obyczaju, dotyczy raczej głębszego poziomu ludzkich przeżyć. Wiąże się ściśle z tym, jak przeżywamy swoje życie, obejmuje także pogłębianie mądrości i współczucia. Wydaje mi się, że wszystkie wielkie tradycje religijne tego świata zaczęły się jako duchowość – zaczęły się od autentycznych przeżyć, a nie jako obyczajowość, tradycja czy system wierzeń. Weźmy Buddhę, na przykład: już w dzieciństwie zadawał sobie ważne pytania o sens życia, a potem zaczął na serio szukać tego sensu, szukać tej rzeczywistości. W tym celu porzucił życie księcia, udał się do głuszy i wciąż zgłębiał tę kwestię. W końcu znalazł odpowiedź, docenił ją, zadowolił się prawdą, którą odkrył. Potem wielu ludzi poszło za tym systemem czy ideą, choć sami tego nie przeżyli, nie doświadczyli tej prawdy, nie spotkali się z nią. Dlatego sądzę, że na wyznawców religii czyha pewne niebezpieczeństwo. Ludzie praktykujący daną religię powinni mieć autentyczne przeżycia, a nie tylko przyjmować wierzenia czy wiedzę. Ale znalezienie właściwej odpowiedzi nie jest proste, więc może niektórzy muszą wybrać łatwiejszą drogę. Dlatego uważam, że duchowość jest bardziej efektywna niż przekonania religijne czy wiara.
Odpowiadając na pytanie młodej kobiety dotyczące wdzięczności, Karmapa odpowiedział:
Gdy rodzimy się w rozwiniętym kraju, w zamożnej rodzinie, gdy mamy dostęp do wielu udogodnień i oświaty, wtedy warto pogłębiać w sobie wdzięczność i doceniać nasz stan posiadania. Powinniśmy pamiętać, że na świecie żyje mnóstwo dzieci, które nie mają możliwości uczenia się w szkole, brakuje im nawet żywości, czystej wody i dostępu do opieki zdrowotnej. Gdy o tym myślimy, gdy dostrzegamy, że w porównaniu z nimi jesteśmy zamożni, wówczas uświadamiamy sobie, jak bardzo dopisało nam szczęście. A to poczucie, zamiast wbijać nas w dumę, powinno być przypomnieniem, że spoczywa na nas odpowiedzialność niesienia pomocy tym, którzy nie mają takich możliwości jak my. Wdzięczność napełnia nasz umysł spokojem i pokorą, inspiruje nas też do działania na rzecz tych, którzy są w gorszej sytuacji.
Dwudziestotrzyletnia kobieta z Austrii powiedziała, że jej babcia jest chora i stara. Spytała, jak może pomóc babci, zbliżającej się do kresu życia.
Najważniejsze jest zaakceptowanie śmierci – odparł Karmapa. – Jako ludzie jesteśmy nierealistycznie samolubni i pragniemy przechytrzyć naturę. Nie chcemy się zestarzeć ani umrzeć. Ale skoro się rodzimy, to naturalne jest, że pewnego dnia umrzemy. Jeśli tego nie akceptujemy, powodujemy tylko więcej cierpienia. Śmierć tak czy owak nadejdzie. Jest mniej kłopotliwa, gdy ją zaakceptujemy.
Potrzebujemy jednak praktyki, pewnego treningu, żeby zaakceptować śmierć. Jest wiele sposobów, a jeden z nich polega na traktowaniu każdego dnia jako całego życia. Gdy się rankiem budzimy, możemy pomyśleć, że wstanie z łóżka jest jak narodziny, a pod koniec dnia, gdy idziemy spać, to tak, jakbyśmy umierali. Gdy rozwiniemy w sobie nawyk takiego myślenia, z czasem w naturalny sposób zaakceptujemy śmierć, bo wiemy, że pod pewnym względem ona następuje każdego dnia i wcale nie jest ostatecznym końcem. W ten sposób możemy się wprawiać, żeby się nie bać i nie martwić z powodu śmierci. Możemy się nauczyć patrzeć na śmierć jako na zaśnięcie i przebudzenie się w nowym życiu.
Spotkanie zakończyło się serią występów, którą rozpoczęła Kesang Marstrand piosenką ze swojej najnowszej płyty. Córka Tybetańczyka i Europejki, Kesang akompaniowała sobie na gitarze, napełniając aulę swoim przepięknym głosem i przejmującymi słowami.
Z wyraźną czcią i wzruszeniem Lobsang Dargye, tybetański pieśniarz mieszkający w Poczdamie, stwierdził, że Tybetańczycy postrzegają Siedemnastego Karmapę jako schronienie i szczególnego strażnika tybetańskiej kultury. Wyjaśnił, że słowa pieśni, którą zamierza wykonać, wyrażają właśnie to przekonanie. Wśród innych występów znalazł się monolog po niemiecku z kukiełkami ze skarpet w wykonaniu Captaina Penga.
W pożegnalnych słowach organizatorzy spotkania ponowili zaproszenie dla Karmapy do następnych wizyt w Berlinie. Na koniec Karmapa – po pozowaniu do zbiorowej fotografii z uczestnikami, którą sam zaaranżował przy salwach śmiechu – wyszedł powoli z sali, zatrzymując się tu i ówdzie, aby w milczeniu podtrzymać więź z młodymi ludźmi, szczęśliwymi z tego niezwykłego spotkania.