Warsztaty dla mniszek z klasztoru Tilokpur
19 października 2014Gjalwang Karmapa złożył hołd Buddzie w Stupie Mahabodhi
5 listopada 201427 października 2014 r.
Jego Świątobliwość Siedemnasty Karmapa był głównym gościem całodniowego sympozjum poświęconego pieśniom Milarepy – najbardziej czczonego jogina Tybetu. Wydarzenie to zorganizowała Międzynarodowa Konfederacja Buddyjska (IBC) wraz z Akademią Sahitya i było ono niejako przedłużeniem wykładów Jego Świątobliwości o życiu Milarepy organizowanym przez IBC w kwietniu tego roku.
Karmapa rozpoczął swoją mowę od recytacji wersów oddających cześć Buddzie Śakjamuniemu i Milarepie. Uprzedził również, że choć gospodarze poprosili go o wykład na temat stylu poezji Milarepy, on sam nie dysponuje wystarczającą wiedzą na temat tej dziedziny sztuki, by wygłaszać tego rodzaju nauki. Jednak jako wieloletni czytelnik pieśni Milarepy, może podzielić się własnymi wrażeniami z obcowania z tą poezją.
„Pieśni Milarepy towarzyszą mi od dzieciństwa, więc znam je dość dobrze i mogę podzielić się odczuciami, jakie one we mnie wywołują.
Najbardziej wyróżniającym się aspektem życia Milarepy była jego relacja z Marpą, duchowym nauczycielem. Ta relacja odznaczała się wielką miłością ale zarazem była dla Milarepy bardzo poniżająca. Jak wiemy, Marpa przez długi czas odmawiał przekazania mu jakichkolwiek instrukcji do praktyki Dharmy a zamiast tego zmuszał go do ciężkiej pracy polegającej na wznoszeniu różnych budowli. Cierpliwość i wytrwałość, z jakimi Milarepa znosił te trudy, nieustannie wywołuje niedowierzanie i podziw. Mnie zaś jeszcze bardziej porusza to, jak potem Milarepa podążał za wskazówkami Marpy i nie myśląc o tym, czy będzie miał co jeść i w co się ubrać – medytował niestrudzenie, by w ciągu jednego życia osiągnąć ostateczny cel.
Milarepa nie miał nic wartościowego do zaoferowania Marpie poza swoją intensywną praktyką. Stała się ona najcenniejszym darem, jaki ofiarował swemu Guru, najlepszym wyrazem oddania i wdzięczności.
W jednej z pieśni Milarepa opowiada o miejscach, w jakich praktykował medytację – jałowych, odludnych pustkowiach, gdzie towarzyszył mu tylko wiatr i dzikie zwierzęta. Nie miał z kim porozmawiać, a przecież był tylko człowiekiem i czasami musiał czuć osamotnienie i smutek. Wiedział też, że ten smutek go nie opuści. Śpiewał, że pory roku mijają jedna za drugą a on nie słyszy nic poza szumem wiatru i odgłosami zwierząt. Kiedy jednak przywołuje wspomnienie swego wszechwiedzącego Guru i łączy się z nim w duchu, to poczucie jedności staje się źródłem wielkiej radości i szczęścia.
Widzimy więc, skąd Milarepa czerpał swą siłę i wytrwałość, by stawiać czoła trudom odosobnienia. Czytając jego pieśni, czujemy jego oddanie i zaufanie do Guru Marpy oraz duchową strawę, jaka rodziła się z więzi ich umysłów.
Przykład tego znajdziemy w pieśni zatytułowanej „Sześć wspomnień o życzliwym Guru”. Na pewnym etapie swej pełnej wyrzeczenia praktyki Milarepa zaczął się zastanawiać, czy nie popadł w skrajność. Nie miał nic do jedzenia i musiał wyjść daleko poza jaskinię, by poszukać drewna na opał. Jego odzienie dawało wiele do życzenia – to było kilka szmatek utrzymywanych na ciele dla przyzwoitości. Gdy pochylił się, by zebrać chrust, silny wiatr porwał je ze sobą. Gdy pobiegł, by je złapać, chrust wypadł mu z rąk, po czym stracił z oczu niesione wiatrem łachmany. Pomyślał wtedy: Oto jak bezowocne są samsaryczne zmagania.
Z początku uznał to za znak, że powinien wrócić do jaskini i zanurzyć się w medytacji. Ale zaraz potem przypomniał sobie o rozwianych kawałkach chrustu, których potrzebował, by rozpalić ogień. Gdy zaczął je zbierać, wiatr złamał gałąź, która spadła z drzewa wprost na niego, powalając na ziemię. Osłabiony długim okresem niedojadania, stracił przytomność. Leżał tak przez kilka godzin do zachodu słońca, kiedy narastający chłód pomógł mu się ocknąć. Spojrzał na ostatnie promienie zachodu, gdzieś tam przebywał teraz jego Guru, silne wspomnienie wypełniło jego serce.
„Jak dobrze byłoby zobaczyć teraz Marpę” – zaśpiewał. Byłby szczęśliwy nawet, gdyby Marpa kazał mu teraz wznosić kolejną kamienną wieżę. Milarepa pomagał też żonie Marpy, Dagmemie, w oporządzaniu domu i choć był bardzo słaby, marzył by znowu wyręczać ją w gospodarstwie.
Pieśni Milarepy dalekie są od intelektualizowania i prawienia morałów. Nie o ładne słowa tu też chodzi. Są one przede wszystkim wyrazem głębokiego związku, niezachwianego oddania i niezłomności. Siła poezji Milarepy wzrusza nas tak bardzo, gdyż widzimy jak bezwarunkowe było jego oddanie, niezależne od dobrych czy złych chwil. Szczęśliwe czy smutne, w każdych okolicznościach, serce Milarepy tętniło oddaniem i niezachwianym zaufaniem do Marpy. Nawet wiele wieków później jego wiersze nie tylko przywołują obrazy dawnych zdarzeń – wywołują również wiele poruszających emocji.
To nie jest poezja filozoficzna. To nie wiersze sklecone z ładnych słów i idei. To poezja, która przekazuje głębokie znaczenie. Porusza nas i inspiruje do dziś.”