Audiencja dla „przyjaciół” Mynlamu Kagju
15 lutego 2017Czwarty dzień wykładów o „Długiej rozmowie z samym sobą”
16 lutego 201715 lutego 2017 – Pawilon Mynlamu, Bodhgaja, Indie
Po przywitaniu wszystkich Gjalłang Karmapa zacytował tekst Gesze Potoły:
Mówię sobie, że trzeba się wydobyć z cierpienia samsary, które trzeba usunąć. Musimy zgromadzić niezliczoną ilość zasług i mądrości, by osiągnąć ostateczny cel – doskonały Stan Buddhy. Zatem powinniśmy praktykować cokolwiek, co przyniesie jak największą zasługę. Myślę, że nawet sprzedając swoją wełnę, jeśli ukradkiem dorzucimy komuś kilo czy dwa, to przyniesie wiele dobrego.
Karmapa zauważył, że potrzebny jest nam jak największy dystans do świata samsary. W ten sposób będziemy mogli zakończyć cierpienie. Dotychczas doświadczaliśmy nieszczęść, nawet gdy próbowaliśmy ich uniknąć. Kto nas oszukuje? Winowajcą jest nasz własny umysł, a ściślej mówiąc przywiązanie do przyjemności i życiowych osiągnięć. Wszystkiemu winne jest nasze zafiksowanie na obecnym życiu. To tak jak z wędką zakończoną ostrym metalowym haczykiem. Jesteśmy jak ryba, która złapała się na przynętę życiowych przyjemności. Takie przywiązanie pociągnie nas jedynie ku kolejnemu odrodzeniu z samsarze wraz ze wszystkimi jego cierpieniami.
Na marginesie Jego Świątobliwość zauważył, że niektórzy mówią jakoby porzucili to życie. Ale jeśli się dobrze przyjrzymy, zobaczymy, że to nieprawda. Ktoś może nosić mnisie szaty, aby cieszyć się szacunkiem, jednak nie rozwija cech, które faktycznie zdobyłyby mu ów szacunek. W końcu porzuca więc mnisi stan, zapuszcza włosy i zakłada ubranie jogina, ogłaszając się jako ten, który prowadzi proste życie. Tacy ludzie są wszędzie, a ich potrzeba zdobycia szacunku jest sygnałem, że nie odwrócili się od tego życia.
Po wskazaniu, co należy porzucić, Karmapa powiedział, co należy zgromadzić: dużo zasługi, koniecznej do osiągnięcia całkowitego Przebudzenia. Powinno to się stać jak najszybciej, byśmy mogli czym prędzej zabrać się za pomaganie innym. Jak należy to zrobić? Mistrz Potoła ilustruje to przykładem sprzedawania wełny. Jeśli dołożymy kupującemu trochę więcej, nic mu o tym nie mówiąc, zgromadzimy większą zasługę.
Jego Świątobliwość przeszedł do dalszej części tekstu:
Gdy o tym mówię, inni nazywają to bezsensowną stratą. Mówią, że lepiej byłoby to po prostu dać. Ale praktykujący Dharmę nie powinni oczekiwać niczego w zamian i cieszyć się, gdy inne istoty, niczym ich własny ojciec czy matka, zyskają coś ich kosztem. W przeciwnym razie nigdy nie osiągną Przebudzenia. Zaprzeczałoby to medytowaniu nad czterema niezmierzonościami.
Jego Świątobliwość skomentował, że gdybyśmy byli skrycie hojni, inni myśleliby o nas jak o idiotach. Jaki sens ma takie postępowanie? Przecież tylko na tym tracimy, nic nie dostając w zamian. Gdybyśmy przynajmniej wyjawili naszą szczodrość, inni będą nam wdzięczni. Na to Gesze Potoła stwierdza, że jesli myślimy tylko o obecnym życiu, to tak rzeczywiście jest. Ale prawdziwy praktykujący nie ma żadnych oczekiwań co do nagrody za swoje działania. Nie szuka niczego w zamian.
Na przykład, jeśli rodzice mają ukochanego syna, będą pragnęli, aby znalazł się na szczycie. Ważniejsze będzie dla nich szczęście syna niż ich własne. Podobnie jest z dążeniem do Przebudzenia. Praktykujący wolą, aby zasługę zdobyli inni. I takie podejście powinnismy rozwinąć. Nie tylko w stosunku do naszych najbliższych, ale także nieskończonej liczby istot, wrogów i przyjaciół. Bez takiej motywacji jak moglibyśmy osiągnąć Przebudzenie? Powtórzmy dwie pierwsze niezmierzoności: Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście i jego przyczyny. Oby były wolne od cierpienia i jego przyczyn. Nie powinniśmy tylko wypowiadać tych słów. One mają odzwierciedlać nasze myślenie.
Gjalłang Karmapa zacytował dalszą część tekstu:
Aby osiągnąć Stan Buddhy, musimy być gotowi oddać swe życie i ciało, o ile przyniesie to pożytek istotom, nie wspominając już o posiadanych rzeczach. Jak ktoś, kto kilka nocy nie śpiąc opłakuje małą stratę na sprzedawanym towarze, miałby nieść pomoc innym istotom? Ci ludzie czynią sobie wielką krzywdę.
Dla przykładu, pewni ludzie jednego poranka w jednym klasztorze ofiarowali mnichom herbatę i ktoś mógłby pomyśleć, że stworzyli wielką zasługę, że zrobili coś bardzo szlachetnego. Ale przecież ludzie ci mieszkają w jakiejść dolinie czy przy klasztorze zamieszkiwanym przez dużą społeczność i skupują wszystko podczas urodzaju, a sprzedają w czasie, kiedy wszystkiego brakuje. I nie sprzedają za godziwe stawki, nie trzymają się ustalonych miar jak kilogramy czy litry, targują się tak długo aż dostaną to, czego pragną. Nie traktują tak jednej czy dwóch osób. Traktują tak wszystkie istoty dziesięciu kierunków. Nie robią tego przez jeden dzień, miesiąc czy rok. Spędzają na tym całe swoje życie. Innymi słowy, czują się dobrze zrobiwszy coś dobrego jednego ranka, ale zarazem nie czują żadnego zażenowania spędzając całe życie na gromadzeniu niegodziwości. Zastanawiam się, co nimi kieruje. Na co liczą?
Gjalłang Karmapa stwierdził, że jeśli pragniemy pomagać innym, powinniśmy być gotowi oddać nie tylko posiadane dobra, ale nawet własne życie, jeśli jest ku temu dobry powód. Ale handlarz jest zatroskany, że straci połowę towaru, którym obładowane jest jego zwierzę. Jak ktoś taki miałby osiagnąć Stan Buddhy? Tacy ludzie są jak puste, wypchane kukły. Na zewnątrz wyglądają dobrze, ale w środku naprawdę nie ma nic wartościowego. Ten ktoś może nosić tytuł lamy, khenpo, mistrza itp., ale wszystkie te określenia to tylko zewnętrzna maska, za którą nic się nie kryje. Dzięki swoim podstępom mogą uzyskać tymczasowe korzyści, ale ostatecznie poniosą ciężką stratę.
W wiosce, gdzie zebrało się dużo ludzi, jedna osoba ofiaruje mnichom z doliny śniadanie. Inni patrzą na to i myślą, że sponsor uzyskał w ten sposób wielką zasługę. Podobnie myśli sam sponsor i nawet chwali się tym, obiecując powtarzać te akty szczodrości w przyszłości. Następnie musi się udać do miejsca, gdzie jest mnóstwo towarów, nabyć je po niskiej cenie, a później sprzedawać z ogromnym zyskiem, gdy panuje niedostatek. Nie trzyma się przy tym przyjętych na rynku cen, lecz obstaje przy swoich wygórowanych żądaniach i korzysta z rozmaitych sprytnych wybiegów, by uzyskać to, co chce. Inni są przy tym nieszczęśliwi. Do tego jeszcze powtarza sobie: „Nie robię tego dla siebie, ale dla pożytku lamów i klasztorów.” Takich osób jest dużo i nie robią tak jeden raz, lecz przez całe życie. Nie jest to właściwe postępowanie.
Podobnie niektóre osoby modlą się i wykonują praktykę rano, co sprawia, że dobrze się czują, ale przez resztę dnia lub życia popełniają niegodziwe czyny bez żadnego poczucia żalu. Można by się zastanawiać co jest w ich sercach. Jaką mają pewność co do przyszłości?
Jego Świątobliwość przeczytał:
Sądząc po tym, jak łatwo padli ofiarą samolubstwa i pożądania, nie ma mowy, by mogli osiągnąć wyzwolenie poprzez świadomość tego, że niegodziwości pozbawione są niezależnego bytu. Po pierwsze, najprawdopodobniej nie słyszeli nawet o tym, że takie działania doprowadzają do odrodzenia w niższych światach. A jeśli słyszeli, nie myślą o tym. Wręcz przeciwnie, narażając się na złą reputację i przyszłe cierpienie, gotowi są poświęcić wszystko – ciało, życie i Dharmę – jeśli tylko przyniesie im to jakiś zysk. Zasługują na nasze współczucie. To najlepszy przykład pomnażania przyczyn cierpienia.
Karmapa skomentował, że w czasach Gesze Potoły (1027-1105) oraz za życia Mikjo Dordże (1507-1554) istniało wiele tytułów dharmicznych praktykujących: ciedzie (pan Dharmy), drubthob (urzeczywistniony mistrz, siddha), dzietsyn (pan), kynkhjen (wszechwiedzący) czy też gjalłang (pan zwycięzców). Jego Świątobliwość uczynił rozróżnienie między innymi dwoma tytułami: inkarnacją (kukje lub jangsi) oraz emanacją (tulku) ciała, mowy i/lub umysłu. Istniały też godności uczonych, na przykład pandita (uczony) lub rabdziampa (osoba o głębokiej wiedzy). Czasami tytułowało się kogoś zgodnie z tym, czego nauczył się na pamięć – na przykład uczony, który zapamiętał 300 tysięcy strof bądź uczony, który zapamiętał 3 miliony strof. Istniało wiele tytułów.
Tym niemniej, niezależnie od tego, jakich tytułów ludzie używają, jeśli lgną do ego i uważają zjawiska za prawdziwe, to nie ma możliwości, by uzyskali wyzwolenie przez ujrzenie, że rzeczy nie istnieją realnie, a negatywne uczynki są puste. Przede wszystkim, nie słyszeli nawet o tym, że niegodziwości dojrzewają jako odrodzenie w trzech niższych światach. Jeśli nawet gdzieś o tym słyszeli, to nie myślą o tym.
Tą przestrogą Jego Świątobliwość zakończył poranną sesję. Po naukach nadszedł czas na medytację przy dźwięku grającej misy. Karmapa poprosił zebranych o medytowanie na dźwięk, czasem głośniejszy, czasem cichszy. W ten sposób możemy zauważyć, że umysł staje się coraz subtelniejszy.
Na koniec Gjalłang Karmapa wyjaśnił, że gdy recytuje dedykacje dla żywych i zmarłych (z dzieł zebranych Pierwszego Karmapy), mówi w imieniu wszystkich. Dlatego powinniśmy pamiętać o tej samej modlitwie, życząc wszystkim istotom, tak licznym, że wypełniają całą przestrzeń, a w szczególności wszystkim związanym z Kagju Mynlam, by były szczęśliwe. Oby żywi pozostali w pomyślności, a ci, którzy odeszli, mieli dobre odrodzenie.