Rozwijanie oddania
25 kwietnia 2013Uczniowie serca Karmapy
28 kwietnia 2013Teraz przechodzimy do głównych wyjaśnień nauk zawartych w modlitwie do linii przekazu mahamudry. Tekst mówi, iż zniesmaczenie [samsarą] jest stopami medytacji, oddanie jest głową medytacji, a nierozproszenie jest główną praktyką medytacji.
Powiedziano, że zniesmaczenie samsarą jest stopami medytacji.
Wielcy medytujący są wolni od przywiązania do pożywienia czy majątku
i zrywają więzy z tym życiem.
Pobłogosławcie mnie, bym nie lgnął do bogactwa ani sławy.
Tybetański termin „szen lok” jest tłumaczony jako obojętność, awersja, obrzydzenie, zniechęcenie – i na wiele innych sposobów. Ja nie mam tak dobrego wyczucia języka angielskiego, żeby stwierdzić, które z tych określeń jest najlepsze, ale mogę wyjaśnić znaczenie tego słowa pewnym przykładem. Otóż „szen lok” jest tym, co czujemy, kiedy idąc ulicą nieopatrznie wdepniemy w psie gówno. Pewnego rodzaju wstręt, odraza. Obojętność (detachement), jak przetłumaczono ten termin na angielski w Księdze Mynlamu, chyba nie jest najwłaściwszym słowem, gdyż może ono oznaczać pewną ułomność psychiczną, która pozbawia nas wszelkich uczuć – a nie o to tutaj chodzi.
Jeden z największych joginow Tybetu, Dzietsyn Drakpa Gjaltsen, mistrz szkoły Sakja, w tekście zatytułowanym „Usuwanie czterech aspektów przywiązania” – naukach przekazanych mu bezpośrednio przez Mańdziuśriego – pisze:
Jeśli jesteś przywiązany do tego życia, nie praktykujesz w autentyczny sposób.
Jeśli jesteś przywiązany do samsary, nie rozwinąłeś wyrzeczenia.
Jeśli jesteś przywiązany do siebie, nie jesteś Bodhisattwą.
Jeśli czujesz jakiekolwiek lgnięcie, nie posiadasz właściwego poglądu.
Te wersy o usuwaniu czterorakiego przywiązania i cztery dharmy Gampopy mówią w istocie o tym samym. Aby całkowicie wyzwolić się z samsary powinniśmy poczuć zniesmaczenie – rodzaj stóp (podstawy) – oddanie, symbolizujące głowę oraz nierozproszenie, czyli to, co należy praktykować pomiędzy kierującym nas na ścieżkę uczuciem zniechęcenia, a najwyższym oddaniem. Te trzy czynniki są nieodzowne.
„Szen lok”, czyli zniesmaczenie, obrzydzenie samsarą przez niektórych rozumiane jest połowicznie. Kiedy poczęstujemy garścią siana mięsożernego drapieżnika, na przykład lwa, to oczywiście, nie będzie tym zainteresowany i odwróci głowę z niechęcią. Zaś trawożerny jeleń podobnie zareaguje na ułożone przed nim mięso. Można powiedzieć, że te zwierzęta nie czują przywiązania do podawanego im pożywienia, podobnie jak większość ptaków, które nie potrafią gromadzić zapasów, by spożyć je później. Jednak obojętność tego typu wypływa z naturalnych predyspozycji tych istot do jedzenia tylko określonych rodzajów pożywienia i tylko w określony sposób i bynajmniej nie znaczy, że są one wolne od przywiązania. Można powiedzieć, że tego rodzaju wyrzeczenie nie jest całkowite.
Czym jest zatem prawdziwe zniesmaczenie samsarą [i wynikające z niego] prawdziwe wyrzeczenie? Posiada ono trzy poziomy, odpowiadające trzem rodzajom potencjału. Na podstawowym poziomie widzimy próżność przywiązania do przyjemności tego życia. Na bardziej zaawansowanym poziomie pozbywamy się przywiązania nie tylko do przyjemności obecnego życia, ale też do całej samsary. Czujemy wtedy niechęć, odrazę do każdej formy samsarycznej egzystencji. Zaś na najwyższym poziomie zanika przywiązanie do spokoju, który jest pośrednim stanem wyzwolenia [stan Arhata]. Dlatego ludziom o różnym potencjale zaleca się praktykowanie różnego rodzaju wyrzeczenia.
Co oznacza brak przywiązania do obecnego życia? Zrozumienie tego sformułowania jest bardzo ważne, gdyż łatwiej o tym mówić, niż faktycznie to poczuć. Powiem wam zatem, jak ja rozumiem te wersy modlitwy. Otóż Dharmę praktykuje się nie dla korzyści doświadczanych w tym życiu, lecz dla pożytku wszystkich kolejnych żywotów. Jeżeli naszym głównym celem jest dostatnie, dobre życie tu i teraz, bez względu na to, co stanie się później, to trochę za mało. Takie podejście jest krótkowzroczne. Dużo bardziej opłaca się dbałość o to wszystko, co czeka nas w dalszej przyszłości i żywotach, które są jeszcze przed nami. Trzeba zadbać o coś więcej niż tylko radość z chwili obecnej. Musimy robić dalekosiężne plany, obejmujące przyszłe życie. Zastanówmy się zatem, co wtedy będzie nam potrzebne, i nie mam na myśli tylko pożywienia i ubrania. Wszystko sprowadza się do właściwego określenia priorytetów. Nie chodzi oczywiście o to, by teraz przestać o siebie dbać. Musimy przecież coś jeść, jakoś się odziać, gdzieś mieszkać – to jest ważne, ale nie najważniejsze. Dbanie o dalszą przyszłość powinno mieć dla nas większe znaczenie. Natomiast podejście odwrotne – przypisywanie większej wartości szczęściu życia doczesnego kosztem dobra mogącego pojawić się w przyszłości – nie jest właściwą praktyką Dharmy.
Nie namawiam przy tym do tego, abyśmy wszyscy za przykładem Milarepy rzucili wszystko, co mamy, i przenieśli się do jaskiń na ośnieżonych szczytach gór, bez ciepłego okrycia, pożywienia i jakiegokolwiek towarzystwa. Myślę, że w takich warunkach szybko umarlibyśmy z głodu, wyziębienia i samotności. Wyrzeczenie, o którym mówię, nie wymaga takich skrajności. Chodzi raczej o to, by dbać o swoją przyszłość, o to, by dobro przyszłych żywotów określić jako główny priorytet.
Dla przykładu, jeżeli prowadzimy jakieś interesy, to naturalnie czasami idą one lepiej, a czasami gorzej; lecz mniejsze zyski nie powinny wpływać ani na to, jak postrzegamy swoje życie, ani na nasze zdrowie psychiczne. Przecież zawsze możemy zająć się czymś innym, a obecny dostatek nie jest aż tak istotny, jak troska o pożytki mogące się pojawić w przyszłości. Tym właśnie jest porzucanie przywiązania do obecnego życia.
Nie wszyscy wierzą w reinkarnację, w istnienie życia po życiu. Ale nawet tacy ludzie mogą rozwinąć zniechęcenie wobec spraw doczesnych. Ten podstawowy poziom wolności od przywiązania ma bowiem również trzy poziomy: początkowy, pośredni i wyższy. Posłużę się przykładem Kagju Mynlam. Uczestniczy w nim wielu mnichów i wiele mniszek z tradycji tybetańskiej, z innych tradycji buddyzmu oraz wielu ludzi świeckich. Pośród nich wszystkich są szczerzy, autentyczni członkowie wyświęconej Sanghi oraz tacy, którzy się tylko pod nich podszywają – tak przynajmniej nam się wydaje, pewności mieć nie możemy. Podczas Mynlamu, zgodnie z obyczajem, serwujemy wszystkim chleb, herbatę, a osobom w szatach również rozdajemy pieniądze. Zdaje się, że niektórzy pojawiają się na sesjach tylko w czasie, kiedy dystrybuujemy datki, potem zaś się rozchodzą. Jeżeli głównym powodem uczestnictwa w modlitwach jest napełnianie brzuchów i zbieranie pieniędzy, to takie uczestnictwo w Mynlamie mija się z celem i nie ma większego sensu. Przecież zbieramy się tu głównie po to, by modlić się o pokój – to szansa zrobienia czegoś dobrego, zebrania jakiejś zasługi. Ona zaś jest nam potrzebna bez względu na to, czy wierzymy w reinkarnację czy nie. De facto samo zrozumienie reinkarnacji wymaga zebrania wielkiej ilości zasługi.
Większość z nas ma przeświadczenie, że szczęście polega na posiadaniu rzeczy, że jego źródłem są otaczające nas przedmioty. Ale jak się głębiej nad tym zastanowić, to nie dają nam one prawdziwego szczęścia. Mieszkańcy bardziej rozwiniętych krajów zaczynają rozumieć, że dobrobyt materialny nie zawsze przysparza radości i spokoju, za to przywiązanie do niego dostarcza wielu trosk i problemów. Zdobycze materialne jako takie nie mogą być źródłem radości i kiedy to zrozumiemy, zaczynamy szukać szczęścia w sobie samych – czerpać je z wewnętrznej satysfakcji i zadowolenia. Zatem rozczarowanie materializmem – nawet pozbawione wiary w reinkarnację – jest pierwszym krokiem do wyzbywania się przywiązania do tego życia.
Dlatego powiada się, że zniesmaczenie jest stopami medytacji. Mówi się również, że nauki medytacji nie powinno się przekazywać byle komu, gdyż osoba zainteresowana tylko i wyłącznie szczęściem w tym życiu wykorzysta medytację jedynie do osiągnięcia tego celu. Dlatego instrukcji do praktyki należy udzielać ludziom, którzy zrobią z nich właściwy użytek. Prawdziwą odrazę do samsary, autentyczne wyrzeczenie, rozwinęła ta osoba, która praktykuje Dharmę, by osiągnąć coś więcej niż radość doczesną, coś, co zaprocentuje w dalszej przyszłości. Dlatego właśnie wielcy mistrzowie powiadali, że medytacji nie wyjaśnia się byle komu.
Odrazę do samsary porównuje się do stóp, czy też nóg, gdyż bez niej nie bylibyśmy w stanie kroczyć ścieżką ku wyzwoleniu. Z drugiej strony, mając autentyczne doświadczenie tego zniesmaczenia, każda wykonywana przez nas praktyka będzie zbliżać nas do tego celu. Aby iść naprzód potrzebujemy zdrowych, sprawnych, silnych nóg – i takie też musi być nasze wyrzeczenie.
Posłużę się anegdotą. Gjalła Jangdampa, który był uczniem Gotsungpy, podczas odosobnienia wykonywał rytuał ofiarowania wody. Pewnego dnia podczas tej praktyki na wodzie pojawiły się dwa bąbelki, które zaczęły rosnąć i wyłonił się z nich Żółty i Czarny Dzambhala. Bóstwa wnet przemówiły do niego: Przychodzimy, by obdarzyć cię tym, czego zapragniesz. Czego sobie życzysz? Jangdampa odparł: Ależ ja niczego nie potrzebuję, w tym odosobnionym miejscu niczego mi nie brakuje, o niczym więcej nie marzę. Jeżeli zatem macie coś do zaoferowania, podzielcie się tym z żebrakami.
Zazwyczaj ludzie składają dary Dzambhalom, by coś zyskać. Gdyby takie bóstwo im się ukazało, poprosiliby o mnóstwo różnych rzeczy. Ale mistrz medytacji rozwija wewnętrzną satysfakcję i wewnętrzne poczucie spełnienia, materialne korzyści przestają się dla niego liczyć.
Inna anegdota opowiada o Urgjenpie. On również był uczniem Gotsungpy oraz Drugiego Karmapy Karma Pakszi. Mówi się, że Urgjenpa dorównywał swemu nauczycielowi w praktyce ćwiczeń jogicznych. Dwa razy odwiedził on Indie, a podczas pierwszej z tych podróży dotarł do Bodhgai, gdzie w wizji ukazał mu się Ganeśa, który zaoferował mu swoją opiekę. Powiedział do Urgjenpy: Jeżeli przez trzy lata pozostaniesz w Bodhgai i będziesz praktykował moją sadhanę i składał mi dary, to uczynię cię władcą dwóch trzecich całego świata. Nie wiem, czy chodziło o cały świat, czy też Ganeśa miał na myśli tylko Indie, niemniej w grę wchodziła jakaś spora część kraju. Urgjenpa zaś odpowiedział: Nie będę ci składał darów, bo nie składam ofiar ze zwierząt. Poza tym nie potrzebuję żadnego opiekuna, bo jestem dobrze chroniony. Sam zadecyduję, jak długo zostanę w Bodhgai, nie muszę ciebie słuchać. Nie potrzebuję też dwóch trzecich świata, co ja bym z tym robił, przecież jestem zwyczajnym mnichem…!
Wszyscy pragniemy wolności. Człowiek wolny jest szczęśliwy, człowiek zniewolony doświadcza cierpienia. Zbytnie przywiązanie do luksusów i przyjemności życia odbiera nam poczucie wolności i niezależności. Czyni z nas niewolników materializmu. Takie przywiązanie porównywane jest do uzdy, którą zakłada się bydlęciu trzymanemu na wodzy, jest równoznaczne z utratą swobody.
Wiąże się z tym jeszcze jedna historia. Pewien bogaty człowiek mieszkał w sąsiedztwie żebraka. Wszystkie wieczory spędzał on na liczeniu swych pieniędzy, podczas gdy żebrak co wieczór nucił z zadowoleniem piosenki. Bogacz zaczął się nad tym zastanawiać: Dlaczego on jest taki szczęśliwy, a moje życie wypełniają troski i zmartwienia. Czy bogactwo jest tego przyczyną? Postanowił to sprawdzić i następnego dnia, gdy żebrak wyszedł z domu, bogacz podłożył w nim kawał złota, wielki jak głowa kozy. Wieczorem biedak wrócił do domu i je znalazł. N początku pomyślał: Och, chyba ktoś to musiał zgubić, powinienem to oddać. Ale zastanowił się chwilę i doszedł do wniosku, że nikt nie mógł niczego przypadkiem zgubić w jego domu, więc złoto musiało do niego trafić umyślnie, zesłane z litości przez Buddhów i Bodhisattwów. Zaczął więc snuć plany, co zrobi, jak sprzeda to złoto, jak je zainwestuje i jaki dom sobie wybuduje, i zaprzątnięty tymi myślami zapomniał o swojej wieczornej piosence. Bogaty człowiek obserwował go przez swoje okno i zrozumiał, że bogactwo nie dało żebrakowi wielkiego szczęścia, odebrało mu za to zdolność odczuwania radości i zadowolenie.
Wielu z was ciężko pracuje na życie i z wielkim wysiłkiem gromadzi bogactwo po to, by zaznać szczęścia. Ale z czasem zapominamy o tym pierwotnym zamierzeniu i jedynym celem całej naszej pracy staje się zdobywanie coraz większej ilości pieniędzy. W końcu poświęcamy temu całe swoje życie i tracimy z oczu perspektywę szczęścia. Niektórzy tak bardzo przywiązują się do pracy i zarobków, że straciwszy je, popełniają samobójstwo. Utrzymywanie właściwej perspektywy jest bardzo ważne; potrzebujemy pewnych rzeczy, by doświadczyć szczęścia i zadowolenia, ale zdobywanie tych rzeczy nie powinno odbierać nam radości życia i wewnętrznej wolności.
przekład: BS