Wizyta Karmapy w ośrodku Bodhicharya
5 czerwca 2014Buddyzm a środowisko naturalne – życie w zgodzie z Ziemią
6 czerwca 20146 czerwca 2014 r.
Berlin, Estrel Convention Ceter
Drugiego dnia wizyty Karmapy w Berlinie wykłady przeniesiono do większej sali, mieszczącej 1600 osób.
To były kolejne nauki Siedemnastego Karmapy, podczas których podkreślał on fakt, że wszyscy posiadamy dobre wrodzone właściwości. W każdym z nas drzemie wielki potencjał. Każdy nosi w sobie „małego Buddhę” i tylko od nas zależy, czy pozwolimy mu rosnąć.
Rozpoczął od omówienia roli miłości i troski. Wszyscy ludzie od urodzenia polegają na dobroci i trosce okazywanej przez innych. Od tego zależy nasze przetrwanie. Najpierw dbają o nas rodzice, więc winniśmy im wdzięczność nie tylko za dar cennego ludzkiego ciała, lecz także za dar miłości i czułości. Dzieci, którym nie dane było ich doświadczyć, są często ułomne i ciężko im się żyje. Są zestresowane, samotne, nieszczęśliwe i niekochane.
Karmapa z czułością opowiadał o swoich rodzicach: „Dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności, mam bardzo dobrych rodziców”. Jednak żadne z nich nie otrzymało wykształcenia. Jego tata potrafi czytać, ale mama jest niepiśmienna. Mimo tego Jego Świątobliwość uważa ich za swoich pierwszych nauczycieli. „Okazali mi wiele miłości i dobroci, a co ważniejsze nauczyli mnie, jak okazywać miłość i dobroć innym” – wyjaśnił. Określił ich jako swoich „duchowych przyjaciół”, którzy pokazali mu, jak z miłością i współczuciem traktować inne istoty, nawet najmniejsze owady. Brakuje im wykształcenia w filozofii buddyjskiej, co jednak nie przeszkadza im w tym, by być dobrymi buddystami. Ich wiara nie wypływa z logiki i rozumowania, lecz z głębi serca. Jego Świątobliwość zauważył: „Rodzice pomogli mi rozpocząć moją duchową podróż. Uczyłem się na ich przykładzie, obserwując jak żyją.”
Tematem tego wykładu był „trening umysłu”, ale Karmapa ostrzegł, że w tej praktyce nie chodzi o ćwiczenia intelektualne. Wymaga ona również „inteligencji emocjonalnej”, w przeciwnym razie popadniemy w przesadne intelektualizowanie, które samo nie wywołuje w nas przemian. Jak mówi tybetańskie powiedzenie: „Przybyło wiele myśli, ale mądrości nie przybywa”.
Istoty ludzkie rodzą się obdarzone przymiotami takimi jak dobroć. Niektórzy mają jej mniej, inni więcej, na co często ma wpływ otoczenie i okoliczności. Jego Świątobliwość powołał się na przykład z własnego dzieciństwa. Jesienią społeczność nomadów zabija jaki i owce. W Tybecie żyje się bardzo ciężko, przetrwanie jego rodziny zależało od hodowli zwierząt, które dostarczały sera, masła, jogurtu i mięsa – nie rosły tam bowiem żadne warzywa, ryż czy ziemniaki. Tradycyjnie zwierzęta zabija się tam przez uduszenie, które często trwało nawet całą godzinę. Karmapa miał wtedy trzy czy cztery lata a widok umierających zwierząt wywoływał w nim rozpacz, biegał jak oszalały prosząc ludzi, by zatrzymali rzeź. Ale, przyznał także, kiedy mięso było gotowe do spożycia, jadł ze smakiem wraz z innymi. Tak nie powinno wyglądać prawdziwe współczucie. „Przestałem jeść mięso sześć lat temu” – powiedział. „Ale pytany o ulubione potrawy, nadal odpowiadam, że jest nim mięso. Co zaś najbardziej lubię jeść teraz, kiedy jestem wegetarianinem? Nie ma takiej rzeczy…”
Miłość do pewnych ludzi, zwierząt, szczególnie małych, pojawia się w nas naturalnie. Nasze zadanie polega więc na tym, by to uczucie czułości rozszerzyć na innych. „To najważniejsza sprawa – należy rozwinąć tę naturalną właściwość tak, by zaczęła obejmować coraz więcej istot.”
Konsekwencje ich braku są zatrważające. „Niemcy to wielki naród”, powiedział Karmapa, ale w XX wieku doprowadzili do I wojny światowej, II wojny światowej i holokaustu. W tym czasie wszyscy nadal posiadali wrodzony potencjał miłości i współczucia, ale uczuć tych nie okazywali. Dlaczego? Gdyż my, ludzie, potrafimy je włączyć i wyłączyć, kiedy nam się podoba. Potrafimy być całkowicie obojętni na cierpienie innych. Nabieramy dystansu, robimy się apatyczni i mówimy sobie, że to nie nasza sprawa.
Zazwyczaj mówiąc o największych zagrożeniach ludzkości mamy na myśli epidemie malarii, zanieczyszczenie wody, powietrza i tym podobne. Ale gdy się nad tym głębiej zastanowić, brak współczucia i apatia są jeszcze groźniejsze. „Bez miłości i współczucia społeczność ludzka nie może się obyć” – stwierdził Karmapa.
Deficyt tych uczuć bierze się z egocentryzmu. Nikt nie chce być zagrożeniem dla ludzkości, ale takie niebezpieczeństwo istnieje. Czasami, zaślepieni przez własne potrzeby i samolubną postawę, chcąc nie chcąc stajemy się postrachem dla innych ludzi.
Karmapa użył takiej analogii. Starsze małżeństwo ma tylko jedno dziecko. Chłopak jednak wpadł w tarapaty, ściągnął na siebie policję i trafił do więzienia. Pozbawionych syna rodziców ogarnęło głębokie przygnębienie, pochorowali się i zmuszeni byli udać się do szpitala. Bardzo potrzebowali opieki syna, ale ten tkwił za kratkami i nie mógł ich wesprzeć.
Nasz egotyzm przypomina takie więzienie, wyjaśnił Karmapa, w którym zamykamy się sami, a wszystkie istoty – nasze matki – czekają poza jego murami. Utkwiwszy w swojej celi, nikomu nie jesteśmy w stanie pomóc. Musimy zburzyć jej ściany poprzez rozwijanie wrodzonych właściwości, naszej naturalnej dobroci i współczucia.
Żyjąc we współzależnym świecie, nie możemy bezkarnie ignorować cierpienia innych istot. Jedyną drogą postępu jest praca na rzecz wspólnego dobra wszystkich.