Kluczem jest współczucie i pustość
21 maja 2017Wizyta w Kagju Samje Dzong
22 maja 201721 maja 2017 – Battersea Evolution, Londyn
Tego ranka Jego Świątobliwość powrócił do czwartej strofy tekstu „Osiem strof o treningu umysłu”:
Kiedykolwiek napotkam ludzi z natury podłych
lub tych, których przygniata cierpienie lub ciężar winy,
otoczę ich opieką jak niebywałą rzadkość,
jakbym znalazł bezcenny skarb.
Praktyka, o której mowa w tej strofie, dotyczy trzech typów ludzi: tych o negatywnym, złym charakterze, tych, którzy dopuszczają się bardzo negatywnych czynów oraz tych, którzy przytłoczeni są cierpieniem.
Jeśli chodzi o pierwszy typ, mamy tu na myśli osoby, które na skutek bardzo silnych negatywnych emocji tracą kontrolę nad sobą. Ich umysły przepełniają duma, agresja, zazdrość itp. Niewykluczone, że w tę kategorię wpisze się ktoś z naszych najbliższych, zachowujący się nieracjonalnie lub łatwo wybuchający złością i irytacją. Być może są to na ogół bardzo dobrzy ludzie, ale w najgorszych chwilach emocje przejmują nad nimi kontrolę, a nieraz dodatkowo pogarszającą sprawę okolicznością jest alkohol.
Możemy spotkać się z tym typem ludzi wszędzie. Na przykład, może to być nasz duchowy nauczyciel, który nie jest złym człowiekiem, nie możemy powiedzieć, że nie posiada Dharmy lub że nie możemy się od niego uczyć, ale być może ma jakieś problemy z osobowością. Weźmy chociażby Marpę, który od wczesnej młodości miał wybuchowy charakter. Jego ojciec bał się, że syn może kogoś zabić, albo zostać zabity. Jeśli mamy być szczerzy, to nie potrafilibyśmy przecież tolerować zachowania Marpy w stosunku do Milarepy. W życiu przychodzi nam zetknąć się z różnymi cechami charakteru i typami zachowań.
Drugi typ osób, które szczególnie powinniśmy wziąć w opiekę, to ktoś popełniający bardzo negatywne czyny, na przykład terrorysta zabijający przy pomocy bomby. Tego rodzaju brutalność możemy zaobserwować dziś w wielu miejscach świata. Jeśli zastanowimy się głębiej, zobaczymy, że umysły tych ludzi przepełnione są złością, niegodziwymi intencjami i zazdrością. Również oni nie mają nad sobą kontroli, poddani są negatywnym emocjom. Powinni stać się obiektami naszego współczucia.
Ostatnia kategoria to osoby przytłoczone ciężkim cierpieniem wynikającym z trudnej sytuacji lub poważnej choroby. Naszą zwyczajową reakcją jest odsuwanie się. Nie chcemy być świadkami tak wielkiego cierpienia, gdyż jest to za trudne dla nas do udźwignięcia. Poza tym nie wiemy co zrobić, jak pomóc, a więc raczej unikamy kontaktu. Poważne cierpienie może dotknąć również członków naszej własnej rodziny. Z jednej strony odczuwamy współczucie i bliskość z osobą, która cierpi, ale z drugiej czujemy się wobec tego cierpienia całkowicie bezsilni. I ponieważ poza odczuwaniem współczucia nie za bardzo wiemy co myśleć i co robić, umysł próbuje od tego cierpienia uciec.
Chodzi więc o to, że na ścieżce Bodhisattwy spotkamy przeróżnych ludzi. Jeśli napotkamy któryś z tych trzech typów, być może będziemy chcieli trzymać się z daleka. Jeśli nie mamy jeszcze wyrobionego nawyku trenowania umysłu, trudno będzie nam zmierzyć się z ich sytuacją.
Jego Świątobliwość opisał takie omijanie w kategoriach doświadczenia.
Trening współczucia polega na zmniejszaniu dystansu, jaki zwykle odczuwamy między nami, znajdującymi się w korzystnej sytuacji i posiadającymi współczucie, a innymi, będącymi w trudnym położeniu, którzy są obiektami współczucia. Jeśli zaangażujemy się w pełni, pojawi się uczucie, że podmiot odczuwający współczucie i obiekt współczucia nie są niczym oddzielnym. Tak naprawdę, odczuwając prawdziwe współczucie, będziemy potrafili postawić się w sytuacji osoby cierpiącej i zaakceptować jej cierpienie.
Jeśli nie będziemy odpowiednio go trenować, wówczas skupiony na sobie umysł znajdzie wymówki, dlaczego nie należy się z takimi osobami zadawać. ‘Przez nich będę źle się czuł. To za dużo dla mnie, nie chcę w to wchodzić.’ Jeśli jednak spojrzymy na te wywmówki, zrozumiemy, że to wcale nie są prawdziwe powody odsuwania się od cierpienia doświadczanego przez innych. Trening we współczuciu pomaga zmniejszyć odległość między nami i innymi.
Piąta strofa:
Kiedykolwiek inni, powodowani zazdrością
krzywdzą mnie swą napastliwością albo poniżają,
odstąpię im swoje zwycięstwo,
porażkę zatrzymam dla siebie.
To jest trudna praktyka. Na ogół, gdy ktoś nas poniża i obraża, nie bierzemy winy na siebie. Ktoś wskazuje palcem na nas, a my wskazujemy palcem gdzie indziej. Trudno jest nam zaakceptować, że coś stało się z naszej winy. Emocjonalna reakcja przytłacza nas tak bardzo, że nie potrafimy spojrzeć w siebie. Patrzymy więc na zewnątrz, przenosząc winę na kogoś innego.
Aby przeciwdziałać nawykowej reakcji unikania, praktykujmy przyjmowanie winy na siebie i oddawanie zwycięstwa innym. Jest to znana rada przekazywana przez mistrzów kadampy.
Jego Świątobliwość przestrzegł jednak, że ta rada bywa źle rozumiana. Słyszymy te słowa tak często, że nieraz powtarzamy je bezmyślnie. Jeżeli na przykład pozwolimy pokonać się w każdej sytuacji i myślimy, że to dobry trening umysłu, popełniamy błąd zbyt dosłownego rozumienia wskazówek.
Prawdziwą intencją tej porady jest oddanie zwycięstwa innym i przyjęcie porażki na siebie. Nie chodzi tu o jakieś określone postępowanie, a raczej o skierowanie uwagi do wewnątrz zawsze, gdy wini się nas o coś, nawet jeśli tego czegoś nie zrobiliśmy. Zwyczajna reakcja to wybuch złości, a te instrukcje mówią, aby się rozluźnić i spojrzeć w siebie. Przeanalizowanie stanu umysłu w takiej sytuacji pozwoli nam zareagować w wyważony sposób.
Tak naprawdę chcemy tu wyeliminować nawyk skupienia na samych sobie, gdyż powodem angażowania się w tę praktykę jest chęć zredukowania przywiązania do ego, które uważamy za coś realnego.
Jeśli okaże się, że nawykowo jesteśmy silnie skoncentrowani na samym sobie, to właśnie jest stan umysłu, który chcemy osłabić w ramach tego treningu. Oto nawyk, który pragniemy usunąć.
Szósta strofa mówi:
Nawet jeśli ktoś, komu wcześniej pomogłem
lub w kim pokładałem wielkie nadzieje
źle i niesprawiedliwie mnie potraktuje,
dostrzegę w nim prawdziwego duchowego przyjaciela.
Tę strofę łatwo zrozumieć, lecz trudno praktykować jej przekaz.
Kiedy pomagamy komuś, a następnie oczekujemy czegoś w zamian, zaś ta osoba odwraca się od nas, odczuwamy to bardzo boleśnie. W umyśle pozostaje blizna. I właśnie ta strofa mówi o treningu, który przygotuje nas na takie sytuacje. Trudno jest nagiąć rzeczywistość do naszych oczekiwań. Wielokrotnie to, co nas spotyka, nie ma nic wspólnego z naszymi nadziejami.” Jego Świątobliwość podał przykłady z własnego życia. Gdy miał siedem lat, powiedziano Mu, że jest Karmapą. Oczekiwał, że teraz będzie miał więcej zabawek i towarzyszy zabaw. Gdy przybył do Indii, myślał, że będzie mógł swobodnie podróżować. W obydwu przypadkach rzeczywistość nie spełniła oczekiwań. „Gdyby sprawy poszły po mojej myśli, dzisiejsza wizyta nie byłaby pierwszą, ale jedną z wielu.
Obecnie nie mam zbyt wielu oczekiwań. Robię, co mogę, by kochać innych i przynosić im pożytek. Ludzie będą mogli pamiętać, że jest ktoś, kto ich kocha i czerpać z tego odwagę. Jeżeli nawet nie jestem w stanie pomagać na szeroką skalę, to przynajmniej wciąż mam w sobie to pragnienie niesienia pomocy. Dla mnie to wystarcza, aby kontynuować pracę.