Karmapa mówi wybitnym naukowcom, że szczęście jest prostsze niż nam się wydaje
5 maja 2015Podczas ostatniego wykładu w USA Karmapa mówi o rozumieniu pustości jako sposobu kultywowania współczucia
9 maja 20158 maja 2015 r. – Lynnwood, Seattle
Podczas ostatniego, ósmego już, spotkania ze społecznością tybetańską zamieszkującą Amerykę Północną Siedemnasty Gjalłang Karmapa udzielił abhiszeki Amitajusa i przekazał nauki zgromadzeniu liczącemu 1350 osób. Wydarzenie to, zorganizowane przez Stowarzyszenie Tybetańskie Stanu Washington, rozpoczęły tradycyjne tańce tybetańskie i oficjalne przemowy organizatorów i członka Parlamentu Tybetańskiego.
Iście królewskie powitanie zgotowały Karmapie dzieci. Jedną z odśpiewanych przez nie piosenek członkowie społeczności tybetańskiej, w tym lamowie klasztoru Sakja, skomponowali specjalnie na tę okazję. Większość małych śpiewaków była w wieku szkoły podstawowej i pomagała sobie licznymi gestami. Ich entuzjazm rozbawił całą widownię jak i Karmapę, który po występie udzielił im indywidualnych błogosławieństw.
Przed udzieleniem abhiszeki Amitajusa Jego Świątobliwość przekazał kilka wstępnych wyjaśnień dotyczących inicjacji długiego życia. Gdy był młodszy – wspominał – przez wiele lat wykonywał jedynie abhiszeki Amitajusa i Czenrezika, gdyż jego nauczyciele nie mogli przyjechać do Tybetu, by udzielić mu pełnego przekazu linii. Marzył wtedy o tym, by móc wreszcie wykonywać bardziej imponujące abhiszeki – a teraz śmiał się z tamtego dziecinnego nastawienia. Karmapa nawiązał do pewnej pozornej sprzeczności pomiędzy udzielaniem abhiszek długiego życia a buddyjskimi naukami o nietrwałości i śmierci.
Niektórzy myślą, że ta tybetańska wadżrajana jest bardzo dziwna, gdyż przedłuża życia i obiecuje nieśmiertelność.
Tak naprawdę, wyjaśnił, praktyka udzielania abhiszek długiego życia opiera się na całkowitej pewności co do nauk o nietrwałości. Pomaga zrozumieć i zaakceptować nieuchronność śmierci oraz zachęca do tego, abyśmy nadali temu życiu większość wartość.
Jeśli chcemy zapewnić sobie długie życie i witalność, dodał Karmapa, powinniśmy zadbać o wiele czynników: zdrowo się odżywiać, ćwiczyć ale też czynić dobro i rozwijać właściwe nastawienie do życia. Nakłaniał zgromadzonych, by dbali o swoje zdrowie. Zauważył, że ludzie zaczynają zwracać uwagę na dietę dopiero wtedy, gdy zapadają na jakąś chorobę.
Powinniśmy traktować pożywienie jak lekarstwo – powiedział. To lek, który przyjmujemy każdego dnia.
Zaznaczył przy tym, że stan psychiki ma równie duży, jeśli nie większy wpływ na nasze zdrowie. Podkreślił szkodliwe skutki stresu i przestrzegał przed popadaniem we frustrujące, negatywne stany umysłu. Starajmy się rozwijać pozytywne myślenie – napominał – które w połączeniu z dobrymi warunkami fizycznymi pozwoli nam cieszyć się dobrym zdrowiem – a to rzecz ważna nie tylko dla nas ale i dla naszej rodziny i całej społeczności.
Istotne też jest poszerzanie swojej motywacji, dodał Jego Świątobliwość. Musimy utrzymywać pełną świadomość odpowiedzialności za innych, nie tylko za siebie.
Jeśli przyjmiemy abhiszekę długiego życia tylko po to, by żyć dłużej, nie doświadczymy wszystkich pożytków płynących z tej praktyki. Jeśli zaś przyjmiemy ją po to, by móc dłużej pomagać innym, to nasze pobudki wydadzą prawdziwe owoce.
Karmapa podkreślił, iż długie życie samo w sobie wiąże się z pewnym zagrożeniem:
Nieskończenie wielką ilość zwierząt zabija się dla podtrzymania naszego życia – jakże wiele z nich cierpi lub ginie tylko po to, abyśmy mogli dalej żyć, cieszyć się zdrowiem i wygodą. To powinno nam uświadamiać, że spoczywa na nas wielka odpowiedzialność. Musimy sprawić, by nasze życie służyło również innym, nie tylko nam.
Po tym wstępie Jego Świątobliwość udzielił abhiszeki Amitajusa, Buddhy Nieskończonego Życia, a następnie zwrócił się ponownie do społeczności tybetańskiej. Rozpoczął od podkreślenia tego, jak ważne jest podtrzymywanie języka tybetańskiego i wyraził swą wdzięczność Stowarzyszeniu Tybetańskiemu Stanu Washington za wysiłki czynione w tym zakresie.
Przypomniał wszystkim zgromadzonym o współzawodnictwie i wrogości, które przewijały się przez historię Tybetu, podkreślając przy tym wartość obecnego poczucia jedności i wspólnej tożsamości Tybetańczyków, osiągniętej za sprawą zręcznego przewodnictwa Jego Świątobliwości Dalajlamy. Niezwykle istotne jest to, by Tybetańczycy dobrze rozumieli powody, dla których Jego Świątobliwość jest właściwym obiektem ich oddania – zaznaczył Karmapa – i aby szczerze doceniali i pielęgnowali wszystko, co od niego otrzymują.
Gjalłang Karmapa przyznał, że różnorodność opinii to dobra i zdrowa sytuacja, ale powinno się je wyrażać nie zamykając oczu na to wszystko, co jednoczy Tybetańczyków.
To co nas łączy jest ważniejsze od tego, co nas dzieli – powiedział stanowczo.
Podkreślił też, jak ważna jest świadomość faktu, że wszyscy adepci buddyzmu tybetańskiego podążają za naukami tego samego nauczyciela: Buddhy.
Wyrażanie Dharmy w różnorodny sposób przynosi wiele pożytku – dodał. Kiedy jednak udajemy się po Schronienie, wszyscy tak samo przyjmujemy je w Buddzie, Dharmie i Sandze. Nie ma „naszego Buddhy” i „ich Buddhy”. Nie ma też podziału na „naszą Dharmę” i „ich Dharmę”, „naszą Sanghę” i „ich Sanghę”.
Podczas każdego spotkania z Tybetańczykami w Ameryce Karmapa przypominał o ostrzeżeniu przekazanemu przez Buddhę, że konflikty pomiędzy jego naśladowcami mogą całkowicie zniszczyć przekazane przez niego nauki.
Myślimy zazwyczaj, że zagrożenie może nadejść tylko z zewnątrz i zewnętrzne siły obarczamy winą za wszelkie zło. Powinniśmy jednak spojrzeć wewnątrz siebie, czy aby na pewno nie osłabiamy Dharmy od środka.
Jego Świątobliwość rozmawiał z Tybetańczykami do późnych godzin wieczornych, a gdy wyjechał wszyscy po kolei podchodzili do tronu, by jeszcze raz przyjąć jego błogosławieństwo. Wielu z nich czekała długa podróż powrotna do domu – do Vancouver w Kanadzie, Portland, Oregonu czy Olympii.
W Seattle i otaczającym je okręgu King County mieszka około 350 Tybetańczyków. Ich historia sięga pierwszej połowy XX wieku, gdy pięć czy sześć rodzin tybetańskich przybyło tu, by przyjąc posady drwali. W 1960 roku, tuż po tym jak Tybetańczycy zaczęli masowo uciekać z Tybetu, Jego Świątobliwość Dzigdal Dagcien Sakja Rinpocze, głowa Phuntsok Phodrang, przybył do Seattle w towarzystwie Jego Eminencji Dezhunga Rinpocze. Wsparcie Fundacji Rockefellera pozwoliło im rozpoczęcie pracy na Uniwersytecie Washington poświęconej kulturze i religii tybetańskiej. W ten sposób Seattle stało się uchodźczą siedzibą Phuntsok Phodrang – jednej z dwóch gałęzi klanu Khyn, które dzielą odpowiedzialność za utrzymanie tradycji sakja buddyzmu tybetańskiego. Gdy uchodźcy tybetańscy w latach 90. zaczęli otrzymywać wizy do Stanów Zjednoczonych, kolejnych pięćdziesięciu przybyło do Seattle, co pozwoliło stworzyć kwitnącą społeczność, która teraz gościła Siedemnastego Karmapę.
Kolejnym przystankiem podróży Jego Świątobliwości był klasztor sakja założony przez Dzigdala Dagciena Rinpocze. Zdjęcia: Lama Sam.