Ofiarowanie lampek w intencji zaginionych pasażerów lotu MH370
12 kwietnia 2014Dwie prawdy
25 kwietnia 2014Z reguły patrzymy na samsarę bardzo powierzchownie. Weźmy pojęcie czasu. Rok wydaje się nam jednostką stałą, kiedy jednak poddamy go analizie, nie znajdziemy w nim nic samoistnego, konkretnego. To samo dotyczy innych jednostek – miesiąca, dnia, chwili – które wydają się istnieć realnie. Jeśli zbierzemy wszystkie te momenty, złożą się one na rok. Ale poddając badaniu naturę chwili, nie znajdziemy żadnej samoistnej, realnej jednostki czasu, żadnego konkretnego, namacalnego bytu, który da się zobaczyć. Prawdziwa natura zjawisk nie pojawia się dlatego, że ktoś ją urzeczywistnił, ani dlatego, że ktoś ją odkrył na nowo. Pustość jest obecna od zawsze, ponadczasowo.
Tomy buddyjskiego kanonu, Kangjuru i Tengjuru, opierają się na naukach Buddhy i jego następców – uczonych i mistrzów medytacji. Wykładają filozofię, która tłumaczy naturę pustki, czyli czystą rzeczywistość. Praktykując medytację, z reguły najpierw używamy rozumowania, aby dokonać analizy – czy to przedmiotu zewnętrznego, na przykład czegoś, co uznajemy za swoją własność, czy wewnętrznego, takiego jak „ja”, za które się uważamy. Pozwala nam to odkryć pustość. Posługujemy się różnymi rodzajami rozumowania, aby poddać owe przedmioty analizie najwyższego zrozumienia i przekonać się o ich pustce.
Różni się to jednak od bezpośredniego urzeczywistnienia pustki przez medytację. Najpierw używamy najwyższego zrozumienia do przekonania się, czym jest pustość. Ten proces przynosi refleksje: „Tym jest pustość. Wszystkie zjawiska są z natury puste. Żadne zjawisko nie powstaje samo z siebie, ani z innego” i tak dalej. Pustkę opisuje się na wiele sposobów, wykorzystując do tego różne rodzaje rozumowania. Dzięki inteligencji tworzymy w naszym umyśle idee pustości, które – jako wytwory rozumu – nie są jednak pustością faktyczną.
Kiedy analizujemy, słuchając i rozmyślając, pustość jest przedmiotem. W trakcie medytacji nad nią nie prowadzi się żadnych analiz ani badań, ponieważ umysł musi spoczywać spokojnie. Do analizy trzeba przenikliwego, bystrego intelektu, ale jeśli pojawia się on podczas medytacji, zakłóca praktykę. W czasie medytacji nie musimy niczego badać – tu znaczenie pustości pojawia się w umyśle zupełnie spontanicznie, a jej natura ujawnia się wraz z kolejnymi etapami praktyki. Najpierw, jako że nie znamy prawdziwej natury pustości, musimy ją zrozumieć; następnie należy się do tego zrozumienia przyzwyczaić. Dopiero wtedy medytacja może wyzwolić w nas blask pierwotnej mądrości.
Umysł musi urzeczywistnić pustość bezpośrednio. Nie poznamy natury zjawisk, zdając się wyłącznie na rozumowanie, ponieważ w ten sposób nie pozwalamy im spocząć w ich pustej naturze. Niezależnie od tego, ile przeprowadzimy analiz, natura zjawisk pozostaje taka, jaka jest. Możemy na przykład patrzeć na stół i rozmyślać o jego pustości, wznosząc się na wyżyny logiki. Choć stół nie ma samoistnego bytu, nie zniknie za sprawą naszego rozumowania. Samym intelektem nie pokonamy skłonności do brania wszystkich zjawisk za realnie istniejące. Co nam pozostaje? Musimy oczyścić przywiązanie do myślenia pojęciowego. Tylko tak poznamy prawdziwą naturę zjawisk. Trzeba skierować się do wewnątrz i medytować na własny umysł. To najważniejsze.
Kiedy to zrobimy, przekonamy się, że natura wszystkich zjawisk jest nie tylko pusta, lecz ma również aspekt promiennej świetlistości. Samo pojęcie pustki mogłoby oznaczać całkowite nieistnienie. Od czasu, który nie ma początku, zjawiska nie istnieją realnie, mimo iż większości ludzi takimi się jawią. Ten zakorzeniony nawyk postrzegania zjawisk jako realnych nie wytrzymuje próby, jaką jest analiza ich pustej natury. Nie wolno jednak brać pustości za próżnię czy nicość. Umysł cechuje również świetlisość, która jest związana z jego zdolnością poznawania i przejawiania się. Choć widzimy pustą naturę jakiegoś zjawiska, przejawia się ono przecież wyraźnie. Można więc powiedzieć, że świetlistość i pustość powstają jednocześnie i są nierozdzielne. Myślę, że gdyby tak nie było, nie moglibyśmy ujrzeć pustości.
Zaczerpnięte z książki: Muzyka na niebie