
38. Kagju Mynlam Cienmo
14 sierpnia 2023
Arja Kszema 2023 – Dzień szósty: Niebezpieczeństwo dharmicznych sporów wypływających z przywiązania
27 sierpnia 20238 kwietnia 2023
Nadszedł ostatni dzień wiosennych nauk, które miały być udzielone podczas Arja Kszema. Tym niemniej Jego Świątobliwość zamierzał kontynuować, aż zakończy omawianie tekstów. Jako że w Waranasi zaczynało się lato, pogoda wkrótce miała stać się gorąca nie do zniesienia. Lepiej więc było, aby mniszki zgodnie z planem rozjechały się do swych macierzystych klasztorów.
Punktem odniesienia tego dnia był komentarz Sangje Paldrupa do strofy dwudziestej siódmej i dwudziestej ósmej Dobrych czynów. Obie strofy stanowią część drugą i trzecią sekcji mówiącej o tym, jak Mikjo Dordże podążał ścieżką praktykujących o większych zdolnościach. Opisują, jak Ósmy Karmapa oczyścił własny strumień umysłu, po czym wzbudził w sobie intencję rozwinięcia bodhiczitty, jak medytował na dwa rodzaje bodhiczitty – aspiracji i zastosowania – oraz jak ćwiczył się w zasadach owych dwóch rodzajów bodhiczitty.
Jak ćwiczył się w oczyszczaniu własnego strumienia umysłu
Póki nie pożegnasz się z krnąbrnym usposobieniem,
Nie poskromisz umysłów uczniów.
Skupiłem się więc na własnym gromadzeniu i oczyszczaniu,
Aby pomóc w tym swoim podopiecznym.
Mam to za jeden z mych dobrych czynów. (27)
Gjalłang Karmapa sparafrazował słowa Sangje Paldrupa. Po pierwsze, Sangje Paldrup krytykuje tych wszystkich lamów, którzy nie potrafią sprostać temu, co niesie ze sobą tytuł lamy. Ci tak zwani lamowie, którzy twierdzą, że nie mają sobie równych w sprawianiu, by ludzie służyli Trzem Klejnotom, w uszczęśliwianiu bezbronnych i nauczaniu ścieżki prowadzącej do doskonałości, powinni być w stanie rozpoznać co jest prawe, a co nie jest. Mówi się o nich „duchowi przyjaciele” i słyną z przynoszenia istotom pożytku. Ale w rzeczywistości ich tytuł, to puste słowo. Kiedy już osiągną określoną pozycję, nie nauczają więcej z czystą intencją, a nawet wiodą swych uczniów na manowce. Uczą ich jak praktykować negatywne działania, a nie prawość. Częścią problemu jest to, że im samym brak jest pewności co do tego, co stanowi negatywne działanie, więc nie potrafią rozpoznać w nim błędu.
W przeciwieństwie do nich Mikjo Dordże uważał, że aby móc okiełznać istoty, po pierwsze sam musi oczyścić i oswoić własny strumień umysłu.
Jeszcze innym błędem popełnianym przez tych lamów jest nieprzejmowanie się przyszłymi żywotami, lecz zaabsorbowanie jedynie szczęściem i krótkotrwałymi pożytkami obecnego życia. Być może wydaje się, że wykonują działania bodhisattwy, mające przynosić innym korzyść, lecz ich krótkowzroczność zamienia ich poczynania w pseudo-korzyści i pseudo-czyny bodhisattwy. Sangje Paldrup użył porównania: ich działanie przypomina trędowatego, który naucza sadhany garudy. Jego Świątobliwość wyjaśnił, że w tradycyjnej medycynie tybetańskiej trąd jest uważany za chorobę sprowadzaną przez nagów, a antidotum na nią jest sadhana garudy. Nauczanie przez trędowatego sadhany garudy nie ma sensu, gdyż w pierwszej kolejności nie byłby on trędowatym, jeśli wiedziałby jak ją prawidłowo wykonywać. Ludzie więc patrzyliby na taką osobę z podejrzliwością. Nie jest również możliwe okiełznanie innych, jeżeli nie oswoiliśmy własnego strumienia umysłu.
Ponadto Mikjo Dordże rozumiał niezwykle istotny fakt: aby przynieść ogromny pożytek innym istotom i praktykować autentyczną Dharmę, jeżeli tego pragniemy, musimy myśleć o następnym i kolejnych żywotach. Mógł w jasny sposób nauczać co ludzie powinni robić, a co odrzucić, ponieważ sam to praktykował i tym samym uzyskał doświadczenie i pewność. Miał doskonałe zrozumienie istoty Dharmy, której nauczał. Kiedy sam zrozumiał tę istotę, nie zadowolił się jedynie tym, lecz wprowadził to zrozumienie w życie i rozwinął doświadczenie. Wówczas, jako że posiadł absolutną pewność co do Dharmy, mógł z sukcesem nauczać jej innych.
Jego Świątobliwość ostrzegł, że zbyt wielu nauczycielom brakuje nawet elementarnego pojęcia o istocie Dharmy, a co tu dopiero mówić o jej praktycznym zastosowaniu. Są zbyt pewni siebie. Udzielają abhiszek, dają przekazy, nauki i organizują odosobnienia, lecz w rzeczywistości nie rozwinęli żadnego doświadczenia, czy nawet częściowego zrozumienia Dharmy. Otrzymują wiele darów, zliczają swych uczniów, widzą, jakim są darzeni szacunkiem itd., lecz nie potrafią ocenić czy w rezultatach ich nauczania i udzielanych abhiszek jest jakaś wartość. Czy zmieniły one uczniów? Czy uczniowie złączyli je ze swym życiem? Czy przyniosły im pożytek? To jest prawdziwa miara sukcesu nauczyciela Dharmy.
Mistrz Gampopa przewidział: W przyszłości, kiedy nauczycielom brak będzie doświadczenia, a uczniom oddania, kiedy instrukcje będą dawane zwyczajnie, jak przekazy, moje nauki znikną.
Gjalłang Karmapa stwierdził, że jest tu mowa o sytuacji, kiedy lama nie praktykował Dharmy, nie ma więc doświadczenia ani urzeczywistnienia, a uczniowie nie mają zaufania i oddania do nauczyciela. Mimo to taki lama udaje, że przekazuje wskazówki i udziela przekazów. W takiej sytuacji mamy wyraźny znak, że nauki dakpo kagju zaginęły.
Przeciwieństwem jest guru, który ma doświadczenie nauk i uczynił je częścią własnego życia. Jest to więc nauczyciel posiadający błogosławieństwa, którego uczniowie mają oddanie, a Dharma jest dobra na początku, w trakcie i na końcu. Jest to znak, że prawdziwe nauki dakpo kagju nadal są wśród nas.
Dokładnie to mówili Dusum Khjenpa, Pakmodrupa, Gotsangpa oraz ich uczniowie. Wedle słów Gotsangpy:
Nigdy nikogo nie nauczałem ani jednego słowa Dharmy, której bym nie praktykował i w której nie miałbym doświadczenia.
To świadczy o tym, że ci guru nauczali Dharmy wypływającej z doświadczenia, nie zaś suchych słów. Mikjo Dordże w rozmowach zawsze podkreślał, że to jedyny sposób przekazywania Dharmy. Ósmy Karmapa nauczał Dharmy, którą sam praktykował, aż rozwinął doświadczenie i zrozumienie. Miał też pewność, że przyniesie to pożytek uczniom w tym i kolejnych żywotach. Dlatego uczniowie uważali, że każde ze słów jego nauk czy porad jest niezwykle ważne. Zalecał uczniom praktykować nagromadzenie i oczyszczanie, aby stali się dobrymi odbiorcami Dharmy, lecz również on sam ciężko pracował nad tymi praktykami, by móc pomagać istotom. Stanowił dla uczniów potężny przykład i przejawiał ogromne oddanie dla Trzech Klejnotów we wszystkich aktywnościach, na przykład przy pokłonach czy ofiarowaniu mandali. Wywarło to na nich wielki wpływ. Mikjo Dordże uważał, że największym zmartwieniem lamów powinno być to, czy uczniowie potrafią okiełznać negatywne stany umysłu i uczynić swe umysły elastycznymi. Martwienie się o codzienny dobrobyt i doczesne szczęście nie powinno być zadaniem lamy.
W odpowiedzi uczniowie powinni całkowicie zawierzyć nauczycielowi i mieć pewność, że jest to ktoś, kto może być stałym źródłem schronienia i nadziei na to i kolejne wcielenia, i może nadać im kierunek w tym i w przyszłych życiach. Bez takiej perspektywy uczeń nie jest prawdziwym uczniem, niezależnie od tego, jak wiele składa darów, czy jak dużo otrzymuje nauk, abhiszek lub przekazów.
Jego Świątobliwość przypomniał wszystkim, że aby Dharma była autentyczna, „musi być praktykowana z myślą o następnym i kolejnych żywotach.
Mikjo Dordże nie przywiązywał się do przyjemności zmysłów. Nigdy się nie rozpraszał. Nie interesowały go sprawy świata. Nigdy nie usiłował nikogo oszukać ani ogłupić. Nie zachowywał się, jak szarlatan. To się po prostu działo i w naturalny sposób kończyło. Nigdy nie kłamał, że posiada ponadludzkie zdolności i nie mylił Dharmy. Jeżeli popełniał błąd, przyznawał się do niego. Następnie go żałował. Jego Świątobliwość przytoczył przykład, jak to Mikjo Dordże przyznał, że pewne jego stanowiska w debacie były błędne. Wyznał to bezpośrednio i bardzo jasno, nie uciekając się do wyszukanych usprawiedliwień. Czasami jego działania były krytykowane i błędnie rozumiane. Nie nauczał czegoś, w czym nie rozwinął zrozumienia i urzeczywistnienia. Interpretowano to jako oznakę kiepskiego wykształcenia i nieznajomości Dharmy. Przekazywał głęboką Dharmę i udzielał abhiszek jedynie osobom o odpowiedniej zasłudze. Jego krytycy brali to za braki w treningu i nieumiejętność udzielania nauk i abhiszek.
Ale ci szczęśliwcy, którzy zostali jego uczniami, czerpali inspirację i pragnienie wyzwolenia z samsary oraz wiarę w Trzy Klejnoty z każdego jego słowa. Wiedzieli, jak precyzyjnie wybierać działania, jeśli chodzi o karmiczne przyczyny i skutki, umieli ćwiczyć się w bodhiczitcie oraz w ścieżkach i poziomach. Inspirował ich pewnością, że jest kimś, komu mogą zaufać, kto pokaże im ścieżkę do stanu Buddhy. Wielu uczniów było tego pewnych.
Mikjo Dordże okazywał autentyczną miłość i współczucie wobec swych uczniów. Gdy ludzie pokładali w nim nadzieje, czy to w sprawach Dharmy czy w kwestiach materialnych, bez oszukiwania i podstępów, on traktował ich dobrze i robił dla nich, co mógł.
Nawet kiedy szedł spać, myślał o tym, jak pomagać istotom – jak nauczać tych, którzy prosili o Dharmę lub obdarować tych, którym brakowało rzeczy materialnych, jak choćby jedzenia i ubrań. Byli i tacy, którzy przychodzili do niego, udając, że pragną Dharmy i prosili o przekazy, lecz ich prawdziwą motywacją było uzyskanie prestiżu otrzymania ich od tak ważnego lamy. W takich wypadkach starał się ich udobruchać, lecz dawał w ograniczonym zakresie. Jeśli natomiast spotkał kogoś, kto naprawdę bardzo pragnął praktykować Dharmę i miał zadatki na dobrego adepta, takim osobom poświęcał dużo uwagi, spędzał z nimi czas i robił co mógł, by je wspierać. Mógł w ich obecności być bardzo nieformalny. Czasem tylko rozmawiał i żartował, lecz zawsze mając na celu przyniesienie im pożytku i rozwinięcie ich umysłów za pomocą różnych metod.
Jak ćwiczył się w postępowaniu wszystkich bodhisattwów
Skoro nie sposób pojąć wszystkich aktywności
Wkraczania na ścieżkę Przebudzenia,
Modliłem się, by podążać krok w krok
Za czynami wszystkich Bodhisattwów.
Mam to za jeden z mych dobrych czynów. (28)
Jego Świątobliwość przeszedł do strofy dwudziestej ósmej. Wyjaśnił, że ćwiczenie się w postępowaniu wszystkich bodhisattwów oznacza, iż przyjmujemy ich czyny i aktywność za wzór i staramy się dążyć do tego samego. Mikjo Dordże zauważył w innym tekście, że aby móc okiełznać inne istoty, najpierw musimy okiełznać samych siebie. Aby oczyścić i uszlachetnić strumienie umysłów innych istot, po pierwsze należy oczyścić i uszlachetnić strumień własnego umysłu. Należy również rozpoznać własne niedociągnięcia, uznać je za takie, a następnie uznać własne dobre właściwości jako takie. Jeżeli chodzi o błędy, trzeba zrobić wszystko, by je ograniczyć. Dobre właściwości należy natomiast pomnażać. Taka jest właściwa ścieżka.
Jeśli chodzi o błędy i dobre właściwości innych, należy być tu ostrożnym.
Na ogół widzimy wady innych ludzi, lecz własnych nie dostrzegamy. Winimy innych za ich błędy, ale nigdy nie przyznajemy się do własnych i nie bierzemy za nie odpowiedzialności. Myślimy o sobie, jako o pełnych dobrych cech, jako o kimś, kto nigdy nie popełnia błędów. Gjalłang Karmapa podkreślił, jak niebezpieczne jest takie myślenie, szczególnie, że nie rozumiemy jak wspaniałych czynów dokonują bodhisattwowie, by pomagać istotom. Zaślepieni błędnymi poglądami możemy nieumyślnie skrytykować jakiegoś bodhisattwę. Wówczas zniszczymy wszelkie korzenie dobra, jakie zgromadziliśmy. Dopóki nie posiądziemy zdolności jasnowidzenia i będziemy potrafili naprawdę zrozumieć jak myśli drugi człowiek, jakie ma cele i motywacje, dopóty będziemy błędnie sądzić, że nasze pięć zmysłów przekazuje nam wiarygodny obraz i będziemy oceniać na podstawie zewnętrznych przejawień. Wielokrotnie pięć zmysłów nie jest wiarygodnymi źródłami informacji. Dlatego należy skupić się jedynie na własnych błędach i zawsze starać się widzieć dobre cechy w innych. Należy pamiętać, że wszystkie istoty posiadają naturę Buddhy, która jest święta. Istoty są drogocenne i stanowią niewyczerpane źródło dobrych właściwości.
W Stu krótkich instrukcjach Mikjo Dordże powtórzył te rady.
Nie należy mówić o światowych wadach, np. o niepełnosprawności, ani też o błędach Dharmy, jak choćby o pogwałceniu dyscypliny. Mówiąc krótko, nie powinniśmy w ogóle myśleć o błędach innych. Jeżeli zauważymy w kimś wadę, powinniśmy gorąco się modlić, aby nie pojawiła się ona więcej i byśmy nigdy już jej nie widzieli. Należy oczyszczać te wady, które w nas samych są najsilniejsze. Jeżeli guru zapyta nas, jaką mamy największą wadę, powinniśmy ją wyjawić. Guru powinien też nauczać wszelkiej Dharmy, jako antidotum na tę wadę. Na przykład, kiedy, jak to bywa również w świecie, zdarza się, że musimy iść na wojnę. Jakkolwiek będziemy walczyć, należy otoczyć wady naszymi własnymi siłami na zewnątrz i doprowadzić do ich wewnętrznej rewolty. Podobnie, gdy praktykujemy Dharmę, na zewnątrz powinniśmy atakować błędne stany umysłu za pomocą armii guru kagju i nauk Dharmy, a od wewnątrz wzniecić rewoltę antidotów w strumieniach umysłów uczniów. Należy uczynić wszystko, co się da, aby Dharma pojawiła się poprzez determinację, oddanie i wysiłek uczniów.
Tak jak nie należy pogardzać kimś niepełnosprawnym, podobnie nie należy oceniać z pogardą osób, które popełniły błędy w praktyce Dharmy, np. złamały dyscyplinę. Należy natomiast wzbudzić w sobie życzenie, aby ta osoba nigdy więcej nie popełniła tego samego błędu i byśmy już takiego błędu nie napotkali.
Jeżeli w drugim człowieku widzimy wady, jest tak z powodu naszego związku karmicznego z tą osobą, naszych karmicznych śladów, stanów umysłu i pomieszania. Ktoś inny może nie widzieć tej samej wady. Jego Świątobliwość porównał to do sytuacji, kiedy sto osób patrzy na kolor niebieski i inaczej go postrzega. Buddhowie i bodhisattwowie, jako że wyczerpali karmę i usunęli błędne stany umysłu, nie widzą innych w sposób negatywny, jak my. Jeżeli więc widzimy coś negatywnego w innej osobie, może to być jej wada, lecz jednocześnie jest to również wada w nas samych. I dlatego właśnie powinniśmy modlić się, by nie widzieć więcej tej skazy.
Jako praktykujący po pierwsze powinniśmy pracować, aby usunąć nasz dominujący błędny stan umysłu. Nie należy ukrywać go przed nauczycielem. Wobec lamy powinniśmy być całkowicie otwarci. Dopiero wówczas guru może nauczyć nas potrzebnej nam Dharmy i skutecznych antidotów.
Mikjo Dordże porównuje bitwę z negatywnymi stanami umysłu do strategii wojennej. Jest to atak dwutorowy. Jedna siła atakuje z zewnątrz, zaś druga pracuje w środku, podburzając do rebelii i destabilizując kraj. Siła zewnętrzna to guru i Dharma. Wewnątrz konieczna jest rebelia w strumieniu umysłu, która rozpozna błędne stany jako coś negatywnego, nie jako pozytywną cechę. Połączenie tych dwóch strategii daje nam siłę, by przezwyciężyć negatywne stany umysłu.
Niektórzy mają wątpliwości: postrzeganie czegoś dobrego jako złe jest rzeczywiście niewłaściwe. Ale jeżeli błąd, który widzimy, jest faktycznie wadą, czy niewskazanie go nie będzie czymś niewłaściwym.
Jego Świątobliwość zauważył, że są ludzie, którzy popełnili wiele błędów, lecz musimy być w stanie odróżnić człowieka od jego win. Ludzie gromadzą też dobre działania, nie można więc ich niesłusznie krytykować. Byłoby to okazaniem braku szacunku. Można to porównać do zniszczenia glinianej figurki Buddhy. Oczywiście, figurka nie jest kają Buddhy, lecz mówi się, że jej zniszczenie pociąga za sobą zniszczenie niestworzonej kai Buddhy.
Nie posiadając mocy jasnowidzenia, naprawdę trudno jest wiedzieć, jakie będą skutki tego, co postrzegamy jako pozytywne lub negatywne czyny. Czasami jest tak, że kiedy dobra osoba dokonuje czegoś, co wydaje nam się bardzo złym działaniem, może ono być pożyteczne dla istot. Kiedy zła osoba robi coś dobrego, może to stać się karmą zniszczenia nauk Buddhy. Bardzo trudno jest nam szybko zdecydować czy coś jest złe, czy dobre. A jeżeli osoba, która wykonuje działanie, jest bodhisattwą, my zaś odczuwamy wobec niej złość i nienawiść, i krytykujemy ją, dokonujemy bardzo złego uczynku.
Szlachetna sutra mahajany „Pieczęć istot określonych i nieokreślonych” stwierdza:
Mandziuśri, w porównaniu z synem lub córką szlachetnej rodziny, który by wyłupał oczy wszystkim istotom świata w dziesięciu kierunkach, syn lub córka szlachetnej rodziny, który w gniewie spojrzy z pełnym złości umysłem na bodhisattwę, nagromadzi nieskończenie większą negatywność.
Gjalłang Karmapa ostrzegł: Musimy być bardzo ostrożni. Nie wiemy kto jest bodhisattwą. Może nim być na przykład jakaś mrówka. Być może jest to jakiś kot albo pies. Wcale nie jest powiedziane, że bodhisattwa może być tylko człowiekiem. Więc nie powinniśmy na żadną istotę patrzeć z negatywnym nastawieniem. Jeżeli to możliwe, powinniśmy nawiązać z nimi dobre, pozytywne relacje. Jeśli to nie wchodzi w grę, to przynajmniej nie powinniśmy ich oceniać. Jeśli chodzi o przywiązanie i niechęć, nie jest dobrze pielęgnować stronnicze nastawienie.
Jak powiedział mistrz kadampy, gesze Neu Zurpa:
W dzisiejszych czasach wszyscy ciągle mówią, że już im brakuje Dharmy do praktykowania i starają się zdobyć wszelką Dharmę, jaką tylko mogą. Ale wcale nie myślą: „W tej praktyce uzyskałem doświadczenie, a w tej nie”. Pośród tych wszystkich ludzi nie widziałem nikogo, kto by, wypowiadając słowa „Udaję się po schronienie w Trzech Klejnotach”, jednocześnie nie krytykował khenpo, nauczycieli, sanghi itd. Te zatrute usta mogą nas zepchnąć do piekieł. Jeśli ktoś się o mnie troszczy, powinien zamknąć je na kłódkę i oddać klucz komuś innemu, a otwierać je tylko, gdy piję i jem. Jego Świątobliwość skomentował, że ludzie gromadzili tyle nauk Dharmy, ile tylko mogli, prosząc o przekazy i abhiszeki, lecz nigdy ich nie praktykowali. Tak, jakby to, że lama położy im wazę na głowie, już wystarczało. Kiedy nauczyciel daje nam abhiszekę, przekazuje nauki, udziela przekazu, należy to praktykować. Jeśli nie będziemy praktykować, to niezależnie od tego, jak wiele nauk, abhiszek i przekazów otrzymamy, wszystkie będą puste i pójdą na marne. Co więcej, ludzie przyjmowali schronienie, po czym krytykowali osoby, które im tego schronienia udzielały – sanghę, lamów, khenpo itd. To, co mówili, kwalifikowało ich do odrodzenia się w piekłach, więc lepiej byłoby, gdyby mieli zaklejone usta i otwierali je tylko na czas posiłków.