Długa rozmowa z samym sobą: sesja druga – sprawdzanie i porzucanie
1 marca 2018Praktyka medytacji z J. E. Mingjurem Rinpocze, dzień trzeci: ścieżka
3 marca 201828 lutego 2018 – Pawilon Mynlamu, Bodhgaja
Kolejny fragment tekstu Gesze Potoły podkreśla tymczasowość obecnego życia, zniechęcenie samsarą i konieczność praktykowania Dharmy natychmiast.
W porównaniu z przyszłymi żywotami obecne życie jest tymczasowe
Jedną z kluczowych spraw pierwszego odczytanego przez Jego Świątobliwość tego dnia fragmentu tekstu jest unikanie nierozsądnych porad, które sprawiają, że praktykujący zbaczają na złą drogę. Gesze Potoła mówi:
Gdy spotkasz dobrego Guru, twój umysł najpewniej przemieni się w Dharmakaję. Czas więc, byś znalazł takiego Guru, ale inni mówią: „Co dobrego ci to przyniesie? Lepiej siedź i udawaj, że medytujesz”. Wielu ludzi tak myśli. Aby spotkać dobrego Guru, trzeba zgromadzić niezliczenie wiele zasługi i mądrości, więc czyż nie lepiej zacząć szukać już teraz, zamiast wciąż coś udawać? Dzięki błogosławieństwu Guru rozwiniesz samadhi. Dzięki temu z kolei rozpoznasz swój umysł i przebudzisz Stan Buddhy. Niektórzy jednak woleliby nie narażać się na to, że stracą twarz, niż przebudzić Stan Buddhy.
Gesze Potoła napomina, byśmy nie wchodzili w zawody o to, kto jest bardziej ambitny, stanowczy, czy sprytniej oszukuje, ale byśmy kierowali umysł ku Dharmie. Co więcej, są i tacy, którzy uważają, że duchowy przyjaciel okazuje współczucie tylko wtedy, gdy daje nam coś materialnego i krytykują wszystkich, którzy poszukują guru w celu otrzymania wskazówek.
Jego Świątobliwość wyjaśnił znaczenie tego fragmentu, podkreślając, że są ludzie, którzy zawsze mówią, że chętnie pomogą nam w sprawach tego życia, lecz bardzo nieliczni będą nas wspierać, jeśli chodzi o przyszłe odrodzenia. „Przecież w istocie, w porównaniu z przyszłymi żywotami, jeśli chodzi o czas, obecne życie jest tymczasowe. Natomiast gdy mówimy o następnym życiu i kolejnych, to nie ma temu końca”. Niezwykle ważne jest zrozumienie tego, ale też bardzo rzadkie.
Z całą pewnością umrę
Kolejne części tekstu przypominają nam, że w pewnym momencie przyjdzie nam zostawić wszystko i nie ma w tym żadnej przesady: Jednak ci sprytni, stanowczy i ambitni zdają się tego nie widzieć. W komentarzu Gjalłang Karmapa zauważył, że przecież nie zabierzemy przyjemności tego życia ze sobą po śmierci. Dodał również:
Jeżeli wiemy jak być zadowolonym, nawet jeśli żyjemy jako żebracy bez rąk i nóg, w rowie przy drodze, nadal możemy udźwignąć ciężar życia. Zaś niezależnie od tego jak wielką posiadamy władzę i fortunę, na końcu będzie to przypominało wyciąganie włosa z masła. Będziemy musieli wyruszyć sami, bez możliwości zabrania majątku, rzeczy i władzy.
Jego Świątobliwość podał przykład kogoś cierpiącego na nieuleczalną chorobę, kto próbuje wywinąć się śmierci. Nawet takie osoby nie mają tego intensywnego poczucia: umrę, przecież z całą pewnością umrę. Co więcej, teraz bardzo ciężko pracujemy, aby na starość nie mieć wielu wyzwań. Gdy się zestarzejmy, nasz stan fizyczny się pogorszy i będziemy nieszczęśliwi aż do śmierci. Ale kolejne wcielenia będą dokładnie takie same. „Dlatego jeśli całe życie spędzimy jedynie pracując, aby realizować ambicje tego życia i od wczesnej młodości poświęcimy się pracy dla tego życia, nie zaznamy szczęścia w następnym”.
W chwili śmierci umysł powinien być spokojny
Nauki Gesze Potoły odnoszą się do myśli poświęcanych temu życiu: Dzisiaj zrobię to, a jutro tamto. Za to zaś zabiorę się w przyszłym roku. A tym zajmę się na starość. Ale mówi: Praktykujący Dharmę powinni czynić inaczej. Ich rozmowy nie powinny sprawiać wrażenia, że są nieśmiertelni. Wówczas mogą przygotować się na śmierć. Powtarza to kilka razy, gdyż w momencie, kiedy będziemy musieli zostawić za sobą to życie, w chwili śmierci powinniśmy być spokojni.
Jego Świątobliwość skomentował, że według niektórych nie ma sensu mówić: umrę. Bo to tylko wywołuje lęk. Ale jako praktykujący Dharmę powinniśmy przygotować się na śmierć, robiąc rzeczy, które nam pomogą w momencie odejścia. Karmapa podkreślił: „Powinniśmy mówić: umrę. Nie wiem kiedy to się stanie i nie wiem, co będzie przyczyną”. Takie myślenie pozwoli nam uzyskać spokój i pewność w momencie śmierci. W przeciwnym razie „może spędziliśmy całe życie na praktyce Dharmy, ale jeśli nie odczuwamy spokoju i satysfakcji umierając, to znaczy, że nie było z tego wielkiego pożytku”.
Mnich to ktoś, kto czuję odrazę do samsary
Wracając do tekstu, Jego Świątobliwość przeczytał:
Sam fakt, że nie żenimy się nie wystarczy. Musimy odwrócić się od ośmiu samsarycznych dharm. Nagromadzenie zasługi oznacza, że umysł miesza się z Dharmą, nie zaś, że inni zaczynają nas szanować lub że zaczynamy nosić lepsze ubrania. Możesz być trędowaty, ślepy, pozbawiony nóg czy rąk, odziany w łachmany, których nikt wolałby nie dotykać, ale jeśli Twój umysł przemienia się w Dharmę – to nazywam nagromadzeniem zasługi.
Jego Świątobliwość zauważył, że pierwsze zdanie w tym fragmencie przypomina nam, że „mnich, to ktoś, kto odczuwa odrazę do samsary i kto powziął zamiar wyzwolenia się z niej”. Wyjaśnił, że w Dharmie dla praktykujących w górach Karmy Ciakme powiedziane jest, że Tybetańczycy mają tylko jedno ślubowanie – jeżeli mnich nie spotka żony, wówczas jego śluby są czyste. Karmapa dodał jednak: „Nie możemy mówić, że samo tylko nie wchodzenie w związek małżeński czyni nas mnichem lub mniszką”, bo wcale nie tak jest zapisane w winai. „Wyświęceni mnisi i mniszki mają cztery główne nakazy: nie zabijać, nie zabierać, co nie jest nam dane, unikać współżycia i nie kłamać, że posiada się nadzwyczajne zdolności. Jeżeli dobrze znamy winaję, utrzymanie tych ślubów wcale nie jest trudne”. Jest tak, gdyż Buddha ma ogromne współczucie i nikogo do niczego nie przymusza. Dlatego, jeśli mnich lub mniszka napotka wielkie trudności w utrzymaniu ślubowań, może je zwrócić, mówiąc o tym odpowiedniej osobie. Tak więc się robi, a jeśli w przyszłości ponownie będziemy chcieli przyjąć ślubowania, możemy to uczynić. Ale z drugiej strony, jeżeli złamiemy ślubowania, wówczas nie będziemy mogli przyjąć ich ponownie, nawet jeżeli wciąż mamy dobrą motywację.
Wejdź na ścieżkę i idź
Jego Świątobliwość podkreślił, że kolejny fragment sprowadza się do porady: „Jakąkolwiek masz robić praktykę, należy ją zrobić już dzisiaj”. W „Długiej rozmowie…” powiedziano:
Twierdząc, że rozumiesz Dharmę, mówisz, że znasz metody osiągnięcia Stanu Buddhy. Ale nie chodzi przecież o słowa. Zamiast przekonywać o tym, jak dobrze znasz drogę, lepiej wejdź na nią i idź. Jeśli nie zaczniesz praktykować już teraz, możesz zacząć się łudzić, że będziesz medytować po dokonaniu odpowiednich przygotowań, ale taki czas może nigdy nie nadejść. Całe życie spędzisz na tych przygotowaniach.
Gjalłang Karmapa wyjaśnił, że jest różnica między wiedzą o Dharmie, a rozumieniem Dharmy:
„Różnica polega na tym, że jeżeli naprawdę znamy winaję i rozumiemy ją tak, jak powinna być rozumiana, to będziemy ją w stanie praktykować. Aby ją zrozumieć, musisz ją poznać – nie można zrozumieć czegoś, czego się nie zna. Jest jednak tak wiele spraw, które znamy, ale których nie rozumiemy… lepiej jest zwyczajnie wkroczyć na ścieżkę i nią pójść”.
Nieraz mówimy sobie, że będziemy praktykować, po czym zwlekamy, gdyż musimy poczynić przygotowania. Ale w ten sposób możemy spędzić nawet całe życie, ciągle się przygotowując. Jego Świątobliwość stwierdził wprost: „Musimy rozwinąć zrozumienie w nas samych. Jeżeli rozwiniemy zrozumienie znaczenia, wówczas będziemy potrafili przekuć je na praktykę”.
Porzucenie zaciemnień
Dalej w tekście powiedziano: Niektórzy twierdzą, że tantra i winaja wykluczają się nawzajem, ale to nieporozumienie. Jego Świątobliwość wyjaśnił: „To po prostu znaczy, że nie rozumiemy o co chodzi”. Gesze Potoła, mówi bowiem, że jeśli pojawia się coś, co nie jest odpowiednią podstawą dla mantry, nie należy to do winai. Jeśli zaś zdarzy się coś, co narusza zasady winai, to najlepszy dowód, że nie mamy do czynienia z tajemną mantrą.
Analogicznie jest z obsiewaniem pola. Czasem należy je nawodnić, a czasem zaorać. Jeśli połączymy wszystkie wysiłki, uzyskamy dobre plony. „Podobnie, czy praktykujemy winaję czy tantrę, należy zastosować je do zaciemnień… nie ma bowiem takiej praktyki, w której nie wyrzucalibyśmy z umysłu obecnego życia. Nie ma praktyki, która nie polegałaby na porzucaniu zaciemnień”.
Gesze Potoła stawia dwa pytania: Na co komu nauczyciel wykształcony w takiej dharmie, która nie stanowi antidotum na pięć trucizn? Co może usunąć chorobę, a nie mogłoby być uleczone lekarstwem? W odpowiedzi Karmapa stwierdził: „Są czasami tacy gesze i khenpo, którzy dużo wiedzą o Dharmie i uwielbiają dużo mówić… ale ich motywacja jest niewłaściwa od samego początku”. A może ich celem jest sława. Dla takich osób, takich gesze i khenpo, nie ma wyzwolenia z samsary”.
Odnośnie drugiego pytania: „Jakąkolwiek Dharmę praktykujemy, musi ona być antidotum na cierpienie. Jeżeli nie uczynimy jej antidotum, to samo wyuczenie się jej i wyjaśnianie ludziom nie będzie pomocne. Dharma jest przecież lekarstwem na chorobę zaciemnień”. Jeśli odrzucimy lekarstwo Dharmy, „strumień umysłu stanie się tak nieokiełznany, że nikt nad nim nie zapanuje”. Ale jeśli lekarstwo Dharmy nie pomaga, to na cóż się zda sława i reputacja? Jeśli masz się odrodzić w niższych światach, sława za tobą nie podąży. Udawanie czcigodnego też na nic się nie zda. Możesz kogoś nawet zwieść, ale „Pan Śmierci trzyma lustro i każda sytuacja, prawda i fałsz, wszystko się w nim ukaże”. Przede wszystkim prawdziwy duchowy przyjaciel pomaga innym odwrócić się od popełniania negatywnych czynów i ich gromadzenia. Niezwykle rzadko zdarzają się tacy medytujący, lamowie, khenpo, gesze, którzy „robią wszystko, co w ich mocy, by pomóc uczniom unikać złych czynów i cierpienia, i by zachęcić ich do czynienia dobra”.
Na zakończenie Jego Świątobliwość przeczytał:
Czynienie z życia najważniejszej sprawy i praktykowanie Dharmy na jego obrzeżu nie zda egzaminu, ale nikt nie chce o tym słyszeć. Jeśli nie zaczniesz przypominasz sobie o śmierci, twoje działania skupią się tylko na tym, co przynosi najwięcej doraźnych korzyści. I wtedy może nawet okażesz nieposłuszeństwo swemu Guru, gdy jego nakazy przestaną przystawać do twoich ambicji. A może, gdyby tak było korzystniej, zaczniesz udawać wielką wiarę i oddanie dla Guru? W głębi duszy bardzo mnie to irytuje.
Podsumowując, Jego Świątobliwość powiedział, że ten ostatni fragment mówi o tym, że jeżeli czynimy rozróżnienie między nami, a innymi, to z pewnością nie rozwinęliśmy jeszcze bodhiczitty. Co więcej, popełnianie negatywnych czynów dla własnego interesu jest błędną ścieżką dla każdego.
Związek między nami
Kończąc wyjaśnienia tego dnia, Jego Świątobliwość odniósł się do własnego doświadczenia dawania nauk w tym roku. Opisał to jako zupełnie inne doznanie, kiedy mówi tylko do kamery i nie widzi zgromadzonych słuchaczy. „To zupełnie inne uczucie. Staram się jednak wyobrazić sobie was wszystkich… Dzięki temu czuję, że jest między nami związek. Kiedy udzielam wyjaśnień, to nawet jeśli nie możemy od razu tego wszystkiego przełożyć na praktykę, przynosi to jednak pożytek. W szczególności pozwala nam dostrzec wiele własnych błędów”. Podkreślił jeszcze raz jak ważne jest uzyskanie pewnego zrozumienia, uczynienie go częścią strumienia umysłu i ciągłe wznawianie wysiłków, by się zmieniać. Jeśli to będziemy potrafili zrobić, wyniesiemy z Dharmy wielki pożytek.