Z pełnym przekonaniem popieram postawę „Drogi Środka”, propagowaną przez Dalajlamę
3 kwietnia 2014Gjalłang Karmapa wraca do klasztoru Gjuto
6 kwietnia 20144 kwietnia 2014 – New Delhi, Indie
Międzynarodowa Konfederacja Buddyjska (The International Buddhist Confederation) poprosiła Jego Świątobliwość Karmapę o wygłoszenie wykładu na temat życia Milarepy, wielkiego jogina Tybetu. Miejscem wykładu była piękna i kameralna sala teatru Śri Sathya Sai International Center. Na ścianie za fotelem Karmapy powieszono thankę Milarepy przyozdobioną bukietami kwiatów. Mowę powitalną wygłosił Locien Tulku, a tuż po nim Vidja Rao, znana pieśniarka buddyjska, odśpiewała w sanskrycie Sutrę Serca.
W pierwszych zdaniach Karmapa podkreślił, że dziś niezwykle trudno jest naśladować styl życia Milarepy, ale nadal możemy brać przykład z jego doskonałych przymiotów: całkowitego wyrzeczenia, szczerych intencji i wielkiej determinacji. Historii tego wielkiego jogina nie można pozostawić na kartach książek, trzeba czerpać z niej inspirację, uczynić ją częścią naszego własnego życiowego doświadczenia.
Następnie Jego Świątobliwość podjął temat naukowych rozważań nad dokładnymi datami życia Milarepy i wyjaśnił, że oblicza się je na podstawie dat życia Gampopy – które z kolei są pewne i nie budzą wątpliwości. Dzieląc życie Milarepy na dwa etapy – świecki i duchowy – Karmapa najpierw opowiedział o wczesnych latach przyszłego jogina, kiedy to wuj i ciotka odebrali mu spadek. W rezultacie jego matka i siostra zmuszone były usługiwać w swym własnym domu, on zaś nauczył się czarnej magii i spowodował śmierć wielu ludzi, czego później bardzo żałował. Karmapa wspomniał, że matka Milarepy, wysyłając go na naukę czarnej magii, podążała za powszechnym obyczajem nakazującym wspieranie przyjaciół i rodziny i krzywdzenie wrogów. Milarepa spełnił swój rodzinny obowiązek i życzenia matki. Później zaś, dzięki głębokiemu oddaniu, niezłomnej pewności i wytrwałości, osiągnął swój duchowy cel – całkowite Przebudzenie.
Legendarna determinacja Milarepy pomogła mu trzymać się wyznaczonego celu nawet wtedy, gdy napotykał wielkie trudności. Pewnego dnia jego siostra, Peta, odwiedziła go w jego jaskini. Jego wygląd i warunki, w jakich przebywał, wywoływały w niej poczucie wstydu. Milarepa jednak nie przejmował się tym, co pomyślą inni – wiedział co musi zrobić i był nieugięty. Nikt nie był w stanie odwieść go od wyznaczonego celu. My powinniśmy czynić podobnie – musimy zrozumieć istotę życia i podążać swoją ścieżką, nie bacząc na nic.
W przeciwnym razie zaczniemy przypominać parę staruszków, która miała jednego osła. Najpierw oboje dojeżdżali osła, ale ludzie to krytykowali: „Biedny stary osioł! Spójrzcie, jak oni go męczą”. Potem na ośle jeździł tylko staruszek, a żona szła obok, lecz ludzie mówili: „Spójrzcie, sam jedzie na ośle a żonie każe iść pieszo!”. Więc oboje przestali dosiadać osła, a wtedy narażali się na śmiech: „Co za głupcy! Idą za osłem, zamiast jechać na nim”. Mieszkając wśród ludzi musimy się z nimi liczyć, ale jeśli będziemy zadowalać każdego, nigdy nie zaczniemy żyć własnym życiem.
Duchowa podróż Milarepy rozpoczęła się z chwilą, gdy poczuł żal za zbrodnie, jakich się dopuścił, i zapragnął je oczyścić. Najpierw udał się do nauczyciela tradycji njingma, ale nie był w stanie osiągnąć korzyści z jego nauk. Nauczyciel ten powiedział Milarepie o jego karmicznym związku z Marpą Lostałą i polecił mu go odszukać. Gdy to uczynił, Marpa nie przywitał swego nowego ucznia z otwartymi ramionami, wręcz przeciwnie – obarczył go ciężkim zadaniem budowy kilkunastu wież i beształ go nieustannie. Dziś trudno sobie nawet wyobrazić takie fizyczne i emocjonalne upokorzenia. Gdyby nas coś takiego spotkało, pewnie wynajęlibyśmy prawnika i zaciągnęli Marpę do sądu. Tylko niewzruszona wiara i oddanie Milarepy pozwoliła mu zaakceptować sposób, w jaki Marpa go traktował.
Poranna część wykładu zakończyła się serią pytań i odpowiedzi. Jedna z osób na sali zapytała: „Mówi się, że umysł jest wszędzie a także że umysł nie istnieje. Jak to pogodzić?” Karmapa odpowiedział, że z jednej strony mądrość (tyb. jeszie) Buddhy jest wszechogarniająca. Nie ma takiego zjawiska, którego by ona nie obejmowała. Dodał po angielsku: „Buddha nie jest osobą, jednostką. Jest swego rodzaju jakością lub mądrością”. Z drugiej zaś strony, umysł (tyb. sem) przyjmuje to, co postrzegają nasze zwyczajne zmysły. Kiedy mówimy, że nie ma umysłu, nie oznacza to, że nic się nie dzieje i nic się nie przejawia. Chodzi o to, że te zjawiska nie istnieją w realny sposób. My – za sprawą pomieszania – przyjmujemy to, co się pojawia – umysł i jego przedmioty – za rzeczywiste. Ale tak naprawdę postrzegamy tylko iluzoryczne przejawiania, prawdziwie istniejącego umysłu nie ma.
Po przerwie na ekranie teatru wyświetlono film Netena Cieklinga „Milarepa”, po czym Karmapa zainaugurował wydanie dwóch książek: „The Kangra Valley, My Spiritual Journey” Rinczena Łangciuka oraz „Northern Frontiers of Buddhism” Benoyi K. Behl.
Po południu Jego Świątobliwość powrócił do tematu wiary i oddania. Milarepa przeżywał chwile załamania i smutku, ale jego oddanie nigdy nie osłabło, nigdy się nie poddawał. Zadawał też sobie pytania: Czy Marpie brakuje współczucia? A może moje cierpienie jest wynikiem okrucieństwa, jakiego się dopuściłem?
Niektórzy określają buddyzm tybetański mianem „lamaizmu”, ponieważ przywiązuje on wielką wagę do oddania dla nauczyciela. Należy jednak pamiętać, że cechą charakterystyczną buddyzmu tybetańskiego jest łączenie wszystkich trzech buddyjskich ścieżek: hinajany, mahajany i wadżrajany, które praktykuje się jedna po drugiej. Zatem rola nauczyciela jest niezwykle istotna i musimy pamiętać, jakie są ku temu powody. Słowo „lama” jest tybetańskim tłumaczeniem sanskryckiego terminu „guru”, który dosłownie znaczy „ciężki od przymiotów”, niczym drzewo uginające się pod brzemieniem dojrzałych owoców. Krótko mówiąc „lama” to mistrz, przewodnik duchowy.
Ale miano przydawane nauczycielowi nie jest tak istotne jak sposób, w jaki doświadczamy nawiązanej z nim relacji. Czy teraz czujemy się blisko Buddhy czy daleko? Czy jest dla nas mitologiczną postacią z dalekiego kraju? Buddha urodził się ponad 2500 lat temu. Ważne jest, aby o tym pamiętać, ale też wiedzieć, że nawet jeśli nie możemy już spotkać Buddhy, nasz nauczyciel może być jego żywym przedstawicielem – jesteśmy w stanie dostrzec jego przymioty i zaufać temu, że pragnie naszego dobra.
W języku tybetańskim oddanie jest określane terminem „mogu”, który składa się z dwóch wyrazów: „mo pa” znaczy „tęsknota, utęsknienie”, zaś „gu pa” to „szacunek” lub „gorliwość” i odnosi się do tego, że nie tylko umysł, ale także ciało i mowę dedykujemy osiągnięciu pełnego Przebudzenia. To nie jest takie beznamiętne myślenie w stylu: „Jeżeli osiągnę Przebudzenie, będzie fajnie, a jeśli nie, to też nie będzie źle”. Powinniśmy za tym tęsknić nieustannie, z taką samą odwagą, jaką okazywał Milarepa. Nie wystarczy zapalić kliku kadzideł przed posągiem Buddhy – naszym celem powinno być bycie Buddhą.
Aby rozwijać się na ścieżce, musimy wiedzieć, jacy naprawdę jesteśmy. Czy jesteśmy dobrymi ludźmi czy złymi? Możemy mieć co do tego pewne wątpliwości. Udawanie, że wiemy, kim jesteśmy, podczas gdy tak naprawdę nie znamy siebie zbyt dobrze, stwarza wiele problemów. Być może wydaje nam się, że jesteśmy dobrą osobą, ale tak faktycznie nie jest. Człowiek podlewający kwiaty z daleka wygląda, jakby robił coś pożytecznego, ale być może w rzeczywistości zalewa je wrzątkiem. Dla nas samych, jak i dla innych ludzi, udawanie kogoś dobrego jest bardziej niebezpieczne niż przyznawanie się do tego, że mamy w sobie, czy też w jakiejś części jesteśmy, skażeni złem. Przyglądajmy się sobie bardzo uważnie.
Jego Świątobliwość zakończył swój wywód krótkim podsumowaniem. Nie musimy żyć jak Milarepa, ale swoją praktyką powinniśmy rozwijać jego właściwości: wytrwałość (determinację), dyscyplinę, cierpliwość i zrozumienie. Dzięki temu jego historia nie pozostanie w sferze fikcji, lecz stanie się nieodłączną częścią naszego życia. Takie jest wewnętrzne znaczenie, esencja biografii Milarepy.