Znaczenie praktyki Wadżrasattwy w tym roku
27 grudnia 2014Hołd dla dziedziców linii szangpa kagju
30 grudnia 201429 grudnia 2014 r., Pawilon Mynlamu, Bodhgaja
Sutra trzech zbiorów
Podczas pierwszej sesji pierwszego dnia Mynlamu w Bodhgai Jego Świątobliwość udzielił zwięzłego wyjaśnienia do modlitwy, którą recytuje się w trzynastej części dwudziestu „gałęzi Mynlamu” – wyznaniu szkodliwych czynów. Głównym celem tej praktyki jest oczyszczenie naruszeń ślubowań, zwłaszcza zobowiązań bodhisattwy.
Historia tej sutry związana jest z grupą trzydziestu pięciu mnichów, która w trakcie zbierania jałmużny zabiła przypadkiem dziecko. Przerażeni, poprosili Upaliego, jednego z najbliższych uczniów Buddhy [który był odpowiedzialny za utrzymywanie nauk winai], co robić. Ten zaś zapytał Nauczyciela, w jaki sposób mogą oni wyznać i oczyścić ten uczynek. W odpowiedzi ciało Buddhy zaczęło roztaczać światło, a wokół pojawiało się trzydziestu czterech innych Buddhów. Mnisi skłonili się, przyjęli Schronienie, złożyli dary i wyznali przewinienie, odnawiając swoje ślubowania.
Gjalłang Karmapa wyjaśnił, że w niepoliczalnych odrodzeniach w czasie bez początku popełnialiśmy nieprzebrane niegodziwości. W rzeczy samej – za sprawą skłonności – było ich więcej niż czynów prawych. Jeśli ich nie wyznamy, będą się mnożyć. Jak z długiem. Pożyczywszy sto rupii i nie zwróciwszy ich bezzwłocznie, musimy spłacać je z odsetkami – najpierw dwieście, potem pięćset, i tak dalej.
Występki najcięższe to złamania ślubowań – za sprawą wagi przyrzeczenia. Jeśli czynimy coś, obiecawszy tego nie robić, szkoda jest większa o przekreślone zobowiązanie. W tradycji mahajany najpotężniejszą metodą oczyszczania jest recytacja „Sutry trzech zbiorów”, która ma moc puryfikacji najohydniejszych czynów.
Wykonując tę praktykę, co polega na recytowaniu raz po raz owej Sutry, trzeba przywołać cztery siły. Pierwszą z nich jest żal. Nie pamiętamy każdej przewiny nawet z obecnego życia, cóż więc mówić o poprzednich, niemniej możemy przywołać na świadków wszystkich Buddhów i Bodhisattwów. Musimy spowiadać się przed nimi – ze wszystkiego, nawet z tych zdarzeń, które już wypadły z pamięci.
Po wtóre, trzeba nam mocy determinacji. Bez niej nie ma mowy o oczyszczeniu. Choć zdajemy sobie sprawę, że może się nam zdarzyć popełnić kiedyś ten sam błąd, w chwili wyznawania go musimy podjąć stanowcze postanowienie. A jeśli zdarzy się powtórzyć uchybienie, trzeba je ponownie wyznać i oczyścić.
Królowa modlitw, czyli wzniosłe dążenie do szlachetnego postępowania
Nazywana także „modlitwą Samantabhadry”, pochodzi ona z Gandawjuha Sutry i jest recytowana w trzeciej sesji pierwszego i drugiego dnia Mynlamu Kagju.
Gjalłang Karmapa przypomniał, że modlitwa ta była główną praktyką Mynlamu, ustanowionego w Bodhgai przez Kalu Rinpocze w 1983 roku. Celem tamtych zgromadzeń było ofiarowanie jej stu tysięcy recytacji.
Postępy na ścieżce prowadzącej do wyzwolenia wymagają nagromadzenia zasługi i usunięcia zaciemnień. Bez tego nie ma mowy o urzeczywistnieniu. Oba te aspekty zawierają różnorodne formy siedmioczęściowej modlitwy, a jej źródłem najczystszym, zdaniem uczonych, jest „Królowa modlitw”. Jego Świątobliwość podkreślił, że ta modlitwa stanowi korpus naszej praktyki.
Wrażenie jej prostoty jest złudne – w rzeczy samej to praktyka wszystkich Bodhisattwów dziesięciu kierunków. Obejmuje pokłony, składanie darów, błaganie Buddhów o obracanie Kołem Dharmy i nieodchodzenie w nirwanę, oraz kompletowanie dwóch nagromadzeń. Wyznanie jest oczyszczeniem, natomiast rozradowanie i dedykacja przysparzają nam zasługi.
Prócz tego zawiera antidota na wszystkie główne splamienia:
pokłony przeciwdziałają dumie,
ofiary – brakowi szczodrości,
wyznanie – zaciemnieniom jako takim,
rozradowanie – zawiści,
dedykacja – błędnym poglądom,
zaś proszenie o obrót Kołem Dharmy jest lekiem na niewiedzę.
Wyjaśniwszy jej znaczenie, Jego Świątobliwość przestrzegł przed mechanicznym recytowaniem modlitw i mantr, co zdarza się wchodzić w nawyk wielu ludziom. Wszyscy dawni nauczyciele nieodmiennie podkreślali, że należy być świadomym znaczenia powtarzanych słów.
„Jako dziecko – powiedział – nie zastanawiałem się nad treścią tekstów. Znałem je na pamięć, lecz nie rozumiałem znaczenia. Nauczyciele jednak pouczali mnie, że mam o nim pamiętać. Wziąłem to sobie do serca. Podczas recytacji zazwyczaj o czymś myślimy. Wtedy wydawało mi się, że wystarczy myśleć o współczuciu, miłości do innych, ich pożytku. Znałem wiele tekstów na pamięć, umiałem je recytować, ale nauczyciele powtarzali: zastanawiaj się nad znaczeniem”.
Jeśli ciałem jesteście na pudży, ale duchem bujacie na zakupach, przed telewizorem albo na boisku, nie poświęcacie się temu, co trzeba. W ten sposób stopniowo pogłębia się przepaść między tym, co macie na ustach, a praktyką Dharmy, aż wreszcie wasz umysł oderwie się od niej całkowicie. Wtedy też spełzną na niczym wszystkie wasze aktywnością związane z Dharmą.
Są ludzie, zwłaszcza starsi, którzy – nieobecni umysłem – całymi dniami powtarzają mani. Robią to coraz szybciej i coraz bardziej bełkotliwie. Dobywające się z nich dźwięki nie mają nic wspólnego z ich znaczeniem.
Tybetańskie przysłowie powiada: więcej jest pożytku w myśleniu o prawości niż w bezmyślnym mantrowaniu.
„Weźcie to sobie do serca”, poprosił Karmapa, dając sygnał rozpoczęcia recytacji.