Arja Kszema 2022 – Dzień drugi: Praktyka wymiany siebie na innych
31 marca 2022Arja Kszema 2022 – Dzień czwarty: Przyjmowanie krzywdy jako ścieżki oraz wady postawy sekciarskiej i podziałów
7 kwietnia 2022Jego Świątobliwość Siedemnasty Karmapa komentuje autobiograficzne dzieła Ósmego Karmapy Mikjo Dordże
Wiosenne nauki Dharmy Arja Kszema
22 marca 2022
„Wczoraj przede wszystkim mówiłem o wymienianiu siebie na innych” – Jego Świątobliwość rozpoczął trzeci dzień wiosennych nauk na temat autobiograficznych strof Ósmego Karmapy Mikjo Dordże. Tego dnia kontynuował ten sam wątek.
Kupowanie cierpienia i sprzedawania szczęścia
Mówiąc ogólnie, praktyka wymiany siebie na innych nie jest czymś nietypowym dla naszego codziennego życia. Na przykład, jeśli nasi rodzice, partnerzy czy dzieci są drodzy naszemu sercu, jesteśmy w stanie poświęcić się dla nich. Kiedy napotykają trudności, myślimy: „Lepiej, żebym to ja cierpiał”. Odczuwamy ich ból i robimy, co w naszej mocy, by im pomóc. I dokładnie na tym polega wymiana siebie na innych. Bylibyśmy szczęśliwi, mogąc zająć ich miejsce. Jest to jeden ze sposobów wymiany siebie na innych. To coś, co odczuwają wszyscy ludzie. Nic niewyobrażalnego.
Ale wymiana siebie na innych, jakiej naucza lodziong – trening umysłu, nie przychodzi w sposób naturalny. Jej intencja i cel są całkiem inne. Obiekt skupienia jest szerszy, a motywacja o wiele większa. Musimy bowiem robić to dla wszystkich istot. Uczucia, jakie żywimy do naszych ukochanych, tu powinniśmy rozszerzyć na wszystkie istoty. Intencja musi zostać rozszerzona. Jest to pierwszy i niełatwy krok.
Czy odczuwamy pragnienie wymiany siebie na ludzi, z którymi nie mamy na ogół związku, ludzi, których nie znamy, kiedy stoją w obliczu trudności? To ogromne pytanie. Jest to mało prawdopodobne. Oni nie mają ze mną żadnego związku. Dlaczego miałbym dla nich ryzykować? Dlaczego miałbym się dla nich poświęcać? To zrozumiałe, że tak będziemy myśleć. Jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni do dbania o samych siebie, że w naturalny sposób to jest tok naszego myślenia.
Jeszcze trudniej zrobić to wobec wrogów. Dlaczego miałbym odczuwać wobec nich miłość? Dlaczego miałbym się dla nich poświęcić? Czujemy się od nich odłączeni. Na początek powinniśmy zrozumieć cierpienie tej osoby. Dlatego Gesze Langri Tangpa mówi w Ośmiu strofach treningu umysłu, że pierwszym etapem jest tak intensywny trening, by umożliwił nam postrzeganie wszystkich istot jako spełniającego życzenia klejnotu. Bez istot nie ma możliwości osiągnięcia stanu Buddhy, nie ma sposobności oczyszczenia się. Wszystkie istoty są nie tylko w równym stopniu tak ważne, jak my. Są nawet ważniejsze. Tak naprawdę są niezbędne.
Sposób gromadzenia zasługi przypomina model biznesowy. Kiedy mamy okazję wejść w spółkę z jakąś grubą rybą i zarobić dużo pieniędzy, upewniamy się, że taka szansa nas nie minie. Zbieranie zasługi jest takie samo. Różnica polega na tym, że zwykle pracujemy dla kogoś innego, by zarobić pieniądze, ale kiedy praktykujemy Dharmę, bierzemy czyjeś cierpienie na siebie, by zgromadzić zasługę. Cierpienie istot nie ma kresu, więc i możliwości zgromadzenia zasługi są nieograniczone. Zyski z praktyki Dharmy nie przestają więc do nas spływać. Kupujemy cierpienie innych, sprzedajemy im nasze szczęście.
Podobnie, jak potrzebne nam są pieniądze, gdyż musimy kupić niezbędne do życia pożywienie, potrzebne nam są dobre warunki, by prowadzić dobre dharmiczne życie. A w tym celu trzeba nazbierać nagromadzenia. Uzyskanie cennego ludzkiego ciała i spotkanie prawdziwego guru nie wydarzą się bez podstawy, jaką jest zebrana zasługa. Tak samo jest z zarabianiem pieniędzy.
Obecnie po prostu wydajemy zasługę zebraną w poprzednich żywotach i jeśli nie nazbieramy nowej, pewnego dnia zasługa, jak pieniądze, wyczerpie się. Musimy ją znacząco uzupełniać. Zbieranie nagromadzeń jest stabilniejsze niż zarabianie pieniędzy. Pieniądze nie są nieskończone, natomiast zasługa nie ma żadnych ograniczeń. Waluta dwóch nagromadzeń może być wykorzystana w dowolnym systemie świata w każdej chwili.
Gromadzenie światowego bogactwa jest ważne dla ludzi, ale w kontekście szerszego wszechświata nie ma kompletnie żadnej wartości. Potęga gromadzenia zasługi przekracza wszelkie ograniczenia świata materialnego i może przynieść nieprawdopodobne korzyści i szczęście. Patrząc z najdłuższej i najszerszej perspektywy, gromadzenie zasługi jest o wiele ważniejsze niż zarabianie pieniędzy. Jest sposobem na wyeliminowanie wszystkich naszych problemów i spełnienie wszystkich życzeń.
Najlepszym sposobem na wzbogacenie się jest urodzenie się w bogatej rodzinie. Obecnie nie mamy takich pieniędzy jak Elon Musk, a wynika to z tego czy zgromadziliśmy zasługę posiadania pieniędzy. Tak więc dobre lub złe narodziny to kwestia znajomości metod. W tym sensie reinkarnacja jest sprawą techniczną.
Jeśli nawet teraz tak nie myślimy, nie możemy umniejszać gromadzenia zasługi, gdyż tym sposobem stwarzamy okoliczności utraty wszystkiego.
Powinniśmy o tym myśleć głęboko i z czystą motywacją.
Jego Świątobliwość przeszedł następnie do jedenastego dobrego czynu Mikjo Dordże.
Przyjmowanie przeciwności jako ścieżki poza medytacją
Przyjmowanie wyczerpywania się zasobów jako ścieżki
Jedenasta strofa Pochwały mówi:
Choć dawałem bez przywiązania,
Kiedy napastliwi odpowiedzieli gwałtem,
Radosny niczym żebrak, który znalazł skarb,
Pomyślałem, że tak oczyszcza się zła karma.
Mam to za jeden z mych dobrych czynów.
Korzenie zasługi, jaką usiłował zgromadzić Mikjo Dordże, przyniosły przeszkody spowodowane przez zarówno ludzkie, jak i duchowe mary. Obie starały się umniejszyć jego intencje i działania. Mówiły: „Taka szczodrość i dyscyplina nigdy nie staną się drogą do Przebudzenia. To nie jest ścieżka mahajany. Nie jest to praca, która pomoże tobie albo istotom. To tylko przyniesie szkodę”.
W takich momentach powinniśmy się skupić i pamiętać, że to jest ich przeszkoda i nie żywić do nich urazy. Trzeba naprawdę włożyć w to wysiłek. Im więcej przeszkód, tym większego impetu nabiorą zastosowane przez nas antidota, jak rzeczny prąd.
Zwyciężyć nad marami można, gdy posiada się taką pewność i odwagę, której nie zmienią zewnętrzne ani wewnętrzne okoliczności. Musimy być nieporuszeni, jak głębie wielkiego oceanu, stabilni i uporczywi. To ważne.
Jego Świątobliwość nawiązał następnie do rozłamu w Wielkim Obozowisku zanim Mikjo Dordże został prawidłowo rozpoznany i intronizowany jako Ósmy Karmapa. Po intronizacji otrzymał od cesarza chińskiego górę drogich prezentów. Nie miał do nich ani trochę przywiązania i oddał tysiące kostek herbaty, niezliczone bele jedwabiu, cztery lub pięć mułów obładowanych złotem i srebrem, a także nieprzeliczone juczne zwierzęta swym uczniom i otoczeniu, nie czyniąc żadnej różnicy między odbiorcami. Nawet zwyczajna osoba z jego świty otrzymała tyle majątku, co jakiś wysoko urodzony szlachcic. A on nawet nigdy się do tego nie odniósł. Nigdy nie mówił: „Dałem ci prezent”. Niestety ludzie ci nie odczuwali ani wdzięczności, ani szacunku. Usiłowali zdobyć, co tylko mogli, jakby odzyskiwali daną kiedyś pożyczkę. Następnie domagali się szacunku zgodnie z ich nowym statusem i na wszelkie sposoby oczerniali swego dobroczyńcę.
Mówili: „To, że możesz działać jest efektem naszej dobroci. Sam nie jesteś do niczego zdolny. Jesteśmy bardziej życzliwi niż ty. Kto wie gdzie byś był bez nas”. Grozili nawet zniszczeniem wszystkich mnichów.
On rozumiał, że to wynikało z faktu, że nie okiełznali swych umysłów. Kiedy ludzie odpłacali za jego pomoc krzywdzeniem, on rozumiał, że jeśli nadal będzie im pomagał, efektem będzie przyczyna niewyczerpanego bogactwa. Nigdy nie wypowiedział żadnego słowa w złości i nigdy ich nie krytykował, nawet kiedy wszystkie klejnoty i drogocenne przedmioty ofiarowane jemu i poprzednim Karmapom zostały skradzione lub zniszczone. Okazywał jedynie miłość i mówił w naturalny sposób. Nigdy nie ujawniał czyichś ukrytych wad i nikogo nie upokarzał. Uważał, że te osoby są nauczycielami, którzy pokazują jak bezsensowne są bogactwo i majątek. Ci ludzie nie różnili się niczym od Buddhy.
Mówił:
Kiedy ktoś ograbia nas z przyjemności zmysłowych, które nam dano, oczyszczają się długi karmiczne nie mającej początku samsary. Powinniśmy więc to zaakceptować. Jeśli natomiast zgromadzimy karmę chciwości i nienawiści, my i wszystkie istoty odrodzimy się w wielkich piekłach. Jeśli bez nagromadzenia karmy przyjmiemy to jako pomoc na ścieżce do wielkiego Przebudzenia, nie ma lepszej metody, by szybko osiągnąć stan Buddhy.
Garstka bodhisattwów może odznaczać się rozległym działaniem, lecz rezultaty złej karmy ich uczniów są tak potężne, że to działanie nie może rozkwitnąć.
Pokarm wiary
Winaja stwierdza, że właściwym sposobem zarobkowania jest dla mnicha udawanie się po jałmużnę. Mnisi powinni trzymać swoje miski jak żebracy. Różnica między żebrakiem a mnichem polega na tym, że mnichowi daje się jałmużnę, kierując się wiarą. Pożywienie i ubranie, jakie świeccy dają mnichom i mniszkom, nazywamy „pokarmem wiary”. Otrzymujący powinni we właściwy sposób uszanować ten aspekt ofiarowania.
Teksty winai mówią o pięciu sposobach przyjmowania ofiarowania od wiernych. Pierwszy to przyjęcie daru jako jego właściciel. Odnosi się to do arhatów. Drugi sposób to przyjęcie tego, co zostało dane lub co jest dozwolone. Dotyczy to tych, którzy weszli w strumień. Trzeci sposób to użycie ofiarowania w dozwolony sposób, co odnosi się do zwykłych osób utrzymujących dyscyplinę i podążających ścieżką pozytywnych czynów poprzez praktykę medytacji lub recytacji. Czwarty i piąty sposób mają poważne konsekwencje: użycie darów jak rozpalonego do czerwoności żelaza i jako pożyczki.
Jako ilustrację Jego Światobliwość przywołał historię wielkiego sponsora Anathapindady, który zaprosił Buddhę i całą Sanghę do Gaju Dżetawana w Śrawasti, aby przekazać im wielkie dary. Tam zapytał Buddhy: „Kto jest najlepszym odbiorcą darów?” „Sangha” – odparł Buddha, mając na myśli jedynie szlachetnych, słuchaczy, którzy pozbyli się negatywnych stanów umysłu. Nie wszyscy wokół zaliczali się do tej grupy. Niektórzy byli zwyczajnymi ludźmi.
Arhaci nie chcieli przyjąć darów, gdyż uczono ich nie obnosić się swym urzeczywistnieniem. Wielu innych również nie przyjęło ofiarowania, gdyż uważali, że wciąż trapią ich negatywne stany umysłu. Ostatecznie ani jeden bhikszu nie przyjął darów. Anathapindada zbladł jak duch, sądząc, iż to oznacza, że nie ma wystarczającej zasługi. Buddha zapytał mnichów dlaczego nie przyjęli ofiarowania, ale ci milczeli. Wówczas Buddha zapytał: „Dlaczego przyjęliście święcenia? Dla osiągnięcia wyzwolenia czy dla pożywienia i ubrań?” Dopiero wówczas bhikszu zrozumieli znaczenie pytania.
Mówi się, że przestrzegający dyscypliny mnich lub mniszka, którzy pragną osiągnąć nirwanę, mogą mieć drogie szaty, dobre jedzenie i duży dom. Mówiąc krótko, osoby przestrzegające dyscypliny lub takie, które osiągnęły wyzwolenie, mogą korzystać z pokarmu wiary. Ogromna zasługa ofiarowania przynosi pożytek ofiarodawcom. Nie jest właściwym, aby osoby nie przestrzegające dyscypliny korzystały z pokarmu wiary, gdyż będzie on dla nich niczym rozpalone do czerwoności żelazo wchodzące do żołądka. Jest to niezwykle ważne – podkreślił Jego Świątobliwość.
W tym momencie Gjalłang Karmapa przypomniał nauki Patrula Rinpocze:
Nawet jeśli jedyne, co potrafimy, to siedzieć w rzędzie podczas pudży i recytować jeden tekst, ci z nas, którzy żyją z datków wiernych, powinni się skupić, przestać mówić i po prostu recytować. Jeśli mieszamy recytację i powtarzanie mantr ze zwykłą rozmową, traci to sens. W szczególności, jeśli recytujemy rytualne teksty dla zmarłych przebywających w bardo, nękanych tam strachem i cierpieniem, jeśli mamy negatywne myśli lub siedzimy i gadamy, te istoty z bardo będą o tym wiedzieć, gdyż jedną z ich cech jest zdolność jasnowidzenia. W konsekwencji mogą powziąć błędne poglądy i awersję do rytuału i odrodzą się w niższych sferach. Taki rytuał bardo w niczym nie pomoże, lepiej już go w ogóle nie robić.
Jeśli tylko recytujemy bardzo głośno puste słowa, niszczymy właściwe ich znaczenie. Kiedy dochodzimy do recytacji mantry, nasze ciała są jak zwłoki i nawet nie jesteśmy w stanie prosto usiedzieć. Rozproszonym wzrokiem rozglądamy się wokoło, nastawiamy uszu na każdy dźwięk i otwieramy bramy do bezsensownej paplaniny.
Tak sprowadzamy Dharmę do możliwie najsłabszej fasady. Dawne porzekadło mówi: „Lepiej zanucić zwyczajną przyśpiewkę, mając dobre intencje, niż recytować mani, kierując się negatywną motywacją”.
My, lamowie, mnisi i mniszki, niezależnie od tego, kim jesteśmy, nie możemy myśleć: Ile dziś otrzymałem darów? Jak bardzo treściwa była ta herbata? Jak dobry był ten chleb? Ofiarodawca, wciąż żyjący lub zmarły, dotarł do pewnego punktu krytycznego. Położył w nas swe nadzieje. Jesteśmy dla niego schronieniem. Jeśli zawiedziemy te nadzieje, nie przyniesie to z pewnością dobrej karmy. Przynajmniej powinniśmy się modlić z głębi serca, że guru oraz Trzy Klejnoty zatroszczą się o te nieszczęsne istoty w bardo. Współczucie Trzech Klejnotów, niezawodna moc karmy i nieograniczone pożytki płynące z rozwinięcia bodhiczitty, pomogą błądzącemu w bardo zmarłemu.
Phoła na żądanie
„Jest pewna opowieść z tym związana” – stwierdził Jego Świątobliwość i przytoczył cudowną tybetańską historię o niezawodnej sile wiary w pomaganiu istotom w bardo.
Był sobie w klasztorze Tsurphu pewien mnich, prawdopodobnie za czasów Piętnastego Karmapy, który nie był zbyt bystry. Był też tak leniwy, że nie potrafił zapamiętać codziennych modlitw. Tradycyjnie takim mnichom nieukom przydzielano funkcję serwujących herbatę i jego też to spotkało. Ale pewnego dnia popełnił błąd w wykonywaniu swych obowiązków i bał się, że mistrz dyscypliny go zbije. Więc, razem z przyjacielem, uciekł z klasztoru. Obaj dotarli do Ngari.
Pewnego razu udali się do jakiejś koczowniczej rodziny, aby poprosić o posiłek i akurat tak się złożyło, że właśnie zmarł członek tej rodziny. Rodzina, wiedząc, że mnisi są z Tsurphu, zaprosiła ich i poprosiła: „Odprawcie phoła dla zmarłego”.
Gdzie tam w ogóle wiedzieć jak wykonać phoła! Oni nawet nie wiedzieli jakich tekstów się używa do phoła. Ale zaproszono również lamów i mnichów innych tradycji, więc głupio było im przyznać, że nie potrafią odprawić phoła. Uważali, że będzie to źle świadczyć o Tsurphu. Więc zebrali w sobie całą odwagę, poszli tam i zajęli miejsca.
Siedzieli tak przez jakiś czas, patrzyli na siebie i myśleli: „Jak mamy zrobić to phoła?” Serwujący herbatę był w stanie ledwo wyrecytować „Guru jogę czterech pór dnia”, więc pomyślał, że dobrze będzie właśnie to zrobić. Powiedział do przyjaciela: „Jeśli nic nie wyrecytujemy, to będzie dla nas koniec. Więc odmówię „Guru jogę czterech pór dnia”. Możesz mi pomóc i recytować razem ze mną”. Przygotowali się, ale było tam tak wielu wpatrzonych w nich ludzi, oczekujących aż coś zrobią, że spanikowali. Twarze im poczerwieniały i nawet nie byli w stanie zacząć „Guru jogi”.
Ale, że nie mieli wyjścia, nakryli głowy szatami i wreszcie zaczęli: „Wszystkie istoty, moje matki, wypełniające całą przestrzeń…” Kiedy dotarli do mantry Karmapa khjenno, żarliwie się modlili: „Karmapo, prosimy, spójrz na nas teraz ze współczuciem”. Recytowali mantrę naprawdę głośno. W tym momencie mnich serwujący herbatę usłyszał w głowie głos: „Teraz, zrób to!” Niewiele myśląc, łamiącym się głosem wykrzyknął „HIK!”, a następnie „PE!”. Kawałek czaszki wielkości pięści trzasnął na szczycie głowy zmarłego. Wszyscy byli zaskoczeni i mówili: „Nie ma to jak mnisi z Tsurphu! Patrzcie jakie oznaki!” Poczuli wielką wiarę do tych dwóch mnichów i obdarowali ich masłem, mięsem i serem. Dwaj mnisi uciekinierzy postanowili wrócić do Tsurphu. Rozdali mnichom ofiary, wyrazili żal z powodu ucieczki i pozwolono im pozostać w klasztorze.
Mówi się, że to sam Gjalłang Karmapa usłyszał ich modlitwy, kiedy recytowali mantrę Karmapa khjenno i to on powiedział: „Teraz, zrób to!”.
Więc jeśli nawet brak nam zdolności czy jakichś właściwości, jeśli szczerze wezwiemy guru i Trzy Klejnoty, kierując się czystą motywacją, na pewno będzie odpowiedź – zakończył Jego Świątobliwość.