Arja Kszema 2023 – Dzień ósmy: Jak Mikjo Dordże podkreślał konieczność studiowania. Założenie Karma Gatsal Sziungluk Ling
9 października 2023Arja Kszema 2023 – Dzień dziesiąty: Związek guru-uczeń
25 listopada 202327 kwietnia 2023
Dziewiątego dnia Gjalłang Karmapa podsumował nauki z poprzedniej sesji: jak Mikjo Dordże zakładał klasztorne uczelnie do studiowania filozofii sutr, szkoły tantryczne do zgłębiania wadżrajany, ośrodki odosobnieniowe do praktykowania ścieżek metod i wyzwolenia, sześciu Dharm i mahamudry. Na dziewiąty dzień Jego Świątobliwość zaplanował omówienie trzydziestego pierwszego dobrego czynu Mikjo Dordże.
Karmapa powrócił do struktury tekstu przedstawionej przez asystenta Mikjo Dordże, Sangje Paldrupa, autora Komentarza o znaczeniu (rękopis z Drepungu), by objaśnić rdzenne strofy. Sangje Paldrup nie wyjaśniał słów, lecz komentował znaczenie tekstu. Teraz, po objaśnieniu ścieżek praktykujących o mniejszych i średnich zdolnościach, Jego Świątobliwość kontynuował omawianie tego, jak Mikjo Dordże praktykował ścieżkę osoby o największych zdolnościach (strofy 9-33).
Ta część (ścieżka praktykujących o największych zdolnościach) ma trzy mniejsze części:
- Intencję: wzbudzenie bodhiczitty (strofa 9),
- Działanie: medytację na dwa rodzaje bodhiczitty (strofy 10-21),
- Jak ćwiczył się w dwóch rodzajach bodhiczitty ( strofy 22-33).
Jesteśmy obecnie w części trzeciej.
Ta trzecia część dzieli się na siedem podpunktów, z których omówione zostały już cztery:
- Jak ćwiczył się w sześciu paramitach,
- Jak ćwiczył się w oczyszczaniu strumienia własnego umysłu,
- Jak ćwiczył się w postępowaniu wszystkich bodhisattwów,
- Jak działał zgodnie z czasem i miejscem,
- Jak działał w sytuacjach bezowocnych i przynoszących owoc.
Ostatni punkt ma dwie części:
- Jak dokonywał czynów przynoszących owoce,
- Jak porzucał to, co bezowocne.
- Jak osiągnął dwa pożytki mocą oddania,
- Jak sześć rodzajów szczególnego postrzegania dało mu możliwość pomagania istotom.
Jego Świątobliwość kontynuował punkt piąty z jego dwoma podpunktami. Na poprzedniej sesji mówił już o pierwszym z nich: jak dokonywał czynów przynoszących owoce. Teraz przeszedł do drugiego: jak porzucał to, co bezowocne.
Rdzenna strofa mówi:
Chcąc jednak uniknąć nieporozumień
I konfliktów między społecznościami,
Kazałem trzymać się ustronnych miejsc
I obywać żebraczą strawą oraz szatami z łachmanów.
Mam to za jeden z mych dobrych czynów. (31)
Poprzedniego dnia była mowa o tym, jak Mikjo Dordże osiągał przynoszące owoc aktywności: miał na uwadze potrzeby istot i nauk, budował klasztory i posągi, drukował teksty i gromadził sanghę.
Teraz Jego Świątobliwość przeszedł do drugiego punktu: jak Mikjo Dordże porzucał to, co bezowocne. Jako przykład można powiedzieć, że patrząc z zewnątrz, może się wydawać, że zbudowanie świątyni, klasztoru, posągów, stup i zgromadzenie Sanghi jest pożyteczne. To może się wydawać dobre, ale faktycznie może też przynieść szkodę. Może nawet zdawać się pożyteczne dla Dharmy, ale w rzeczywistości nie przyniesie niczego dobrego istotom. Więc Mikjo Dordże unikał działań, które z pozoru tylko są pozytywne.
Sangje Paldrup stwierdził, że większość osób z otoczenia Mikjo Dordże uważała, iż posiadał on wielką zasługę, a jego aktywność była niezwykle rozległa. Jest to więc niezwykła okazja, ze względu na jego pozycję, by zrobić coś wielkiego, jak w przeszłości sakjapowie czy drikung kagjupowie, kiedy dzierżyli zarówno duchową, jak i świecką władzę. Rozumując według światowych kategorii, nietrudno byłoby mu uzyskać taką władzę. Nie miałby sobie równych. Asystenci podkreślali, że nie powinien zrywać związków ze sponsorami, jak choćby z chińskim cesarzem, gdyż może uzyskać wielkie wpływy i władzę. Przede wszystkim za czasów Mikjo Dordże król Dziangu przyjął buddyzm. We wschodnim Tybecie miał on ogromną władzę i zaprosił Ósmego Karmapę. Asystenci naciskali na Mikjo Dordże, by wykorzystał tę okazję i udał się tam oraz pobudował klasztory. Zasugerowali, że powinien wybudować wielki klasztor w Dziangu, ponieważ sponsorzy króla często go o to prosili i oferowali każde możliwe wsparcie finansowe. Jako asystent, Sangje Paldrup mógł te wszystkie rozmowy usłyszeć i właśnie ta dotarła do jego uszu.
Mikjo Dordże odpowiedział:
Prawdą jest to, co mówicie. Byłem w Dziangu raz. Król Dziangu poprosił mnie, bym został i stwierdził, że wybuduje dla mnie wielki klasztor. Gdybym udał się do Dziangu, nie byłoby to żadnym problemem. Ale gdybym nawet postawił wielki klasztor i zebrał licznych mnichów, wciąż bardzo trudno byłoby przynosić pożytek nam samym i innym, albo nawet jednej osobie. Obecnie funkcjonujące szkoły, np. sakja i geluk, mają wielkie zasoby ludzkie, gdzie młodzi mnisi otaczają szacunkiem starszych. Wszyscy to widzimy i robi to wrażenie. Lecz w naszych szkołach, kiedy zbierzemy ludzi, czasem popełniają błędy i wywołują zewnętrzne konflikty. Czasem zaś wewnętrzne spory mogą przynieść szkodę naukom Buddhy. Takie sytuacje zdarzają się naturalnie. Więc czy faktycznie przyniosłoby to korzyść? Wydaje się, że istoty uzyskują pożytek, ale tak naprawdę przynosimy im zniszczenie, wykorzystując Dharmę jako wymówkę, by osiągnąć światowe cele. Nie mogę zrobić czegoś takiego.
W owym czasie również Kongpo było w przeważającej części rejonem karma kamtsang i sponsorzy tego regionu ofiarowali swoje dzieci jako podatek. Jeżeli ktoś miał trzech synów, jednego oddawał na mnicha, na ogół najinteligentniejszego. I choć taka była tradycja, Mikjo Dordże pokręcił głową i odmówił. „Nie będę gromadził ludzi, uciekając się do oszustwa”.
Ósmy Karmapa uważał, że budowanie wielkiego klasztoru stworzy zazdrość i konflikty. Klasztory mogły stać się monastycznymi fortecami mogącymi pomagać jednym, a szkodzić innym. Z zewnątrz mogło się zdawać, że jest dobrze, mnisi pilnie praktykują Dharmę. Lecz tak naprawdę tylko by jedli i dobrze się bawili. Były to miejsca odosobnieniowe, mające zwodzić na manowce. Liczne spośród nich miały swoją pozycję, w zależności od tego, z jakiego okresu się wywodziły, co prowadziło do porównywania „naszej tradycji” i „ich tradycji”. To z kolei było zalążkiem sekciarstwa.
Jego Świątobliwość wyjaśnił, jak obozy medytacje (ciokdra) działały za czasów Siódmego i Ósmego Karmapy.
Każdy z medytujących miał na własność namiot w kształcie stożka – bardzo niewielką przestrzeń do życia. Pozostawał odizolowany i nie komunikował się z innymi. Sesje praktyki wykonywał w namiocie, a nocą spał w nim w pozycji medytacyjnej, ponieważ nie wolno było położyć głowy na poduszce, ani się kłaść. Dlatego też praktykujący nigdy nie popuszczali medytacyjnego pasa. Tak, jak dzisiaj, na odosobnieniu spędzało się trzy lata.
Ale czasami ludzie wykorzystywali ten system. Istniały takie obozy medytacyjne, gdzie „samolubnie napychano sobie żołądki”. Tacy ludzie mieszkali samotnie, jak adepci medytacji, lecz kierowali się błędną motywacją, więc ich odosobnienie stawało się niewłaściwym sposobem życia. Nie robili niczego innego, jak tylko przejadali dary składane Trzem Klejnotom. Wspieranie i propagowanie nauk były dla nich wymówką, w rzeczywistości oddawali się bezsensownym działaniom, rozproszeniu. Patrząc z zewnątrz, zdawało się, że to, co robili, było pozytywne, lecz był to tylko pozór, nie dający się utrzymać i bez sensu. Trwało to nieraz wiele miesięcy, a nawet lat. Kiedy stawało się trudne, medytujący dokonywali negatywnych czynów.
Jego Świątobliwość podsumował:
Takie działania nie mają sensu. Należy odrzucić je, jak plewy. Nie należy przebywać w pobliżu ludzi, którzy interesownie działają z pobudek dotyczących tylko tego życia, dla zdobycia jedzenia i ubrań. Należy patrzeć na przykład wielkich ojców założycieli i praktykować z pełną determinacją przez całe życie.
Sam Mikjo Dordże przebywał w Tsurphu. Słowo „tsur” oznacza „dolinę”, zaś „phu”, „jej górną część”. Wokół tego miejsca znajdowało się w górach wiele miejsc odosobnieniowych. Jednym z nich było Kung (སྐུངས་), gdzie Mikjo Dordże przebywał na medytacjach i gdzie napisał kilka tekstów. Lubił udawać się w odludne miejsca w dolinach. Nie tylko w Tsurphu.
Jego Świątobliwość w swej młodości również odwiedził Kung. Opisał je jako bardzo piękne miejsce. Były tym proste skalne struktury, gdzie medytujący mogli się schronić pośród głazów, bez konieczności posiadania drzwi. Można tam było praktykować, jak za dawnych czasów.
Mikjo Dordże udawał się w takie odległe miejsca i przebywał pośród skał. Nie potrzebował nawet chatki z drzwiami. Przebywał w bezludnych dolinach i odległych rejonach w całym Tsangu. Było tam wiele wspaniałych miejsc do praktyki. Najważniejsze dla niego było działanie bez prowokowania zazdrości i nienaprzykrzanie się nikomu. Wiele razy to powtarzał. Nie lubił robić zamieszania i udawał się w miejsca, gdzie nie było wielu sponsorów ani kagjupów, gdzie ludzie raczej go nie znali. To lubił robić najbardziej.
Powtarzał: „Chciałbym zatrzymać się w Lha Dziomo Gangkar w Njetangu, w Semodo w Namtso, itp.” Zamierzał udać się do miejsc odosobnieniowych Milarepy, jaskiń w Ty, np. Laczi, Laty Gjalgji Szir. Pragnął również udać się do sześciu fortec Milarepy i praktykować tam. Ale ze wschodniego Tybetu przybywało na spotkanie z nim wielu mnichów i uczniów, i zdawał sobie sprawę, że gdyby udał się gdzieś daleko na odosobnienie, dla ludzi z Khamu byłoby to trudne, więc pozostał. Nie lubił nadmiernej aktywności i zabiegania. Cieszył się samotnością i izolacją. Kiedy słyszał o tym, jak wielcy mistrzowie przeszłości udawali się w te odludne miejsca, odczuwał radość na myśl o nich, gdyż tak bardzo lubił samotność.
Sangje Paldrup uważał, że był to głównie sposób nakłaniania innych do udawania się w odludne miejsca i praktykowanie Dharmy, gdyż sam, jako wielki bodhisattwa, Mikjo Dordże tak naprawdę nie musiał przebywać na odosobnieniu.
Pradżniaparamita (8000 ślok) mówi:
Gdy przebywający w lasach lub miastach
Nie są zainteresowani dwoma pojazdami, lecz zdecydowanie dążą do wielkiego Przebudzenia,
Jest to samotność zaangażowania w przynoszenie korzyści istotom.
Jego Świątobliwość wyjaśnił znaczenie tego cytatu:
Jeżeli nie kierujemy się własnym interesem, posiadamy bodhiczittę mahajany, nosimy zbroję pragnienia przyniesienia pożytku wszystkim istotom i pozostajemy w tym nieugięci, wówczas nawet jeśli przebywamy w miastach lub pośród tłumów, jest to wielka samotność bodhisattwy. Wielcy bodhisattwowie nie muszą udawać się w odludne miejsca.
Odosobnienie oznacza wolność od pochłonięcia samym sobą. Nie chodzi tu o pozbycie się rozproszeń i wszystkiego, co odwraca naszą uwagę. Jeżeli mamy tę samotność i nieugiętą względną bodhiczittę, wówczas nie jest ważne, gdzie jesteśmy, ani jak wielu ludzi jest wokoło. Ta bodhiczitta pomaga nam pozostać na największym odosobnieniu. Tak to wygląda w przypadku bodhisattwów.
Inaczej jest w wypadku śrawaków, ponieważ im nie zależy na odcięciu się od interesu własnego. Jednak jeśli chodzi o bodhisattwów, muszą pozostać wolni od pochłonięcia samym sobą. Poza tym potrzebują też nieugiętej względnej bodhiczitty. Myśląc w ten sposób, wielka istota, taka jak Mikjo Dordże, wykazuje tego rodzaju zdolność. On nie był pochłonięty sobą i nieprzerwanie praktykował bodhiczittę, zarówno gdy pozostawał w odludnym miejscu w dolinie, jak i gdy był pośród ludzi. Nie robiło mu to różnicy.
Lecz dla zwyczajnych ludzi, którzy praktykowali Dharmę i pozostawali w odosobnionych miejscach, gdzie mogli być wolni od rozproszeń, od wszelkich „cierni dhjany”, kiedy udawali się na odosobnienie medytacyjne, było to dla nich pożyteczne.
Zostało powiedziane w Skarbnicy abhidharmy:
Trudno jest świeckim gospodarzom wierzyć w Trzy Klejnoty.
Świeckim gospodarzom trudno było studiować właściwy pogląd. Zanosili prośby przed światowe bóstwa lub idoli i ofiarowali kwiaty, mleko lub kadzidła.
Również ludziom wyświęconym trudno było we właściwy sposób zarabiać na życie, gdyż byli całkowicie uzależnieni od innych. Musieli polegać na sponsorach, więc schlebiali im i łagodzili ich nastroje. Istniało wielkie niebezpieczeństwo, że tak będzie. Dlatego też trudno było ćwiczyć się w zarabianiu na życie jako osoba wyświęcona.
Również dlatego Mikjo Dordże uważał, że budowanie wielkich klasztorów może stać się problemem. Sądził, że może to przynieść szkodę, a nie pożytek. Udawał się do odosobnionych miejsc z bardzo skromnym dobytkiem. Właśnie przebywanie w takich regionach go interesowało.
Jego Świątobliwość zauważył, że to dobry moment, by zakończyć sesję. O Mikjo Dordże można było powiedzieć wiele rzeczy i zajęłoby to cały rok, nie było więc konieczne, by mówić wszystko. Lecz pozostało do omówienia kilka spraw, w tym kwestia Piątego Szamara Rinpocze Kyncioka Jenlaka, najważniejszego ucznia Mikjo Dordże. Związane były z nim różne zdarzenia, o których Jego Świątobliwość wcześniej nie wiedział i o których nadal wielu ludzi nie wie.
W pierwszym roku wiosennych nauk Jego Świątobliwość czytał stary rękopis, w którym mowa była o problemach w rozpoznaniu Piątego Szamara Rinpocze. Jednak tekst był niekompletny. Brakowało kilku pierwszych stron. Kiedy później chciał do niego wrócić, nie mógł go znaleźć. Szukał tego dokumentu przez dwa lata, bezskutecznie. Lecz jest kilka innych tekstów do zbadania oraz powiązane z tym tematy do omówienia.
Sesja zakończyła się dedykacjami.